tag:blogger.com,1999:blog-28750214829966992342024-02-20T14:47:26.780+01:00Keep Calm and Love EXOErinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.comBlogger13125tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-23746031930441902642015-02-25T22:19:00.002+01:002015-02-25T22:19:47.227+01:00Chwila szczerościHej wszystkim, z tej strony Yumi. Jak zdążyłyście zauważyć, rzadko pojawiają się u nas posty, prawda? Tak właściwie to mam wrażenie, jakbym sama prowadziła tego bloga. Czuję się opuszczona przez ming i jak umawiamy się na wspólne pisanie to ona później chyba o tym zapomina i rzuca się w wir nauki. Nie chcę was straszyć ani nic, bo naprawdę cieszę się z każdego nowego obserwatora, ale jak tak dalej pójdzie to ten blog po prostu umrze. Założyłyśmy go razem z ming, a zaglądam tu tylko ja, eh. Nie mam siły do tego czasami, by sama tego bloga prowadzić. Mam dużo zmartwień w życiu prywatnym, przez co moja wena mi umyka, jak piasek przez palce. Postaram się dla was, jednak dajcie czasem jakiś znak życia w postaci komentarzy, hm? Może jakoś mnie to zmotywuje. No nic, trzymajcie się ciepło ♥Erinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-38620157629233764492014-11-18T20:22:00.000+01:002014-11-19T13:24:37.743+01:00Widdiful<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b>[someone who deserve, to be hanged]</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Hej hej!^^</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Tutaj Yumi/Yu/Ilmin/ nazywajcie mnie jak chcecie, jestem jak Bóg- mam dużo imion, lecz wspaniałość taka sama XD</div>
<div style="text-align: justify;">
Okej, żartowałam, wcale nie jestem wspaniała. Obiecuję już nie zmieniać nicku, naprawdę, bo trudno wam się potem połapać, jednak wiedzcie, że ja to nie-ming, okej? Druga autorka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wracam do was z moim oneshotem, nad którym siedziałam 3 dni. Naprawdę się starałam! Nie chcę być gorsza od ming .___. Moje dotychczasowe opowiadania były za krótkie, dlatego za radą właśnie ming posiedziałam nad tym dłużej. Może to zabrzmi dziwnie, ale one były krótkie przez moją niecierpliwość. Nawet nie wiecie jak trudne jest życie osób niecierpliwych :/ Wszystko chcemy na już i żeby od razu było dobrze. No, ale wracając do tematu, mój oneshot to HunHan. Dlaczego wracam sama? Bo mam więcej czasu niż ming, a gdybyśmy wzięły się za to razem, to czekalibyście znacznie dłużej. Wiecie, że ten głupek spał tylko godzinę, bo siedział, strojąc naszego bloga, a potem jak zombie poszedł do szkoły? Tak więc wiedzcie, że to piękno bloga to poświęcenie ming, ja nie znam kodów css :/</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Ale ja się dziś rozpisuję, to chyba dlatego, że za wami tęskniłam ♥ Drugi powód, dla którego napisałam tego ficka sama jest taki, że... ming nie lubi HunHana xD A ja nie lubię Kaisoo, jeśli chcecie wiedzieć. <strike>Tak właściwie to nie lubię żadnego paringu z Kyungsoo, nie bijcie ;;;;</strike> Jak widać, uzupełniamy się wzajemnie. Ona spełnia zamówienia z Kaisoo i innymi z D.O., a ja piszę dla Was Hunhany ^^ I przepraszam, że nie zauważyłam jednego zamówienia w komentarzach o Hunhanie supernatura l;;; Jednak mam nadzieję, że te kilka osób, które zamawiały Hunhana będą zadowolone. Mam też nadzieję, że nie popsułam końcówki przez to, że chciałam to dla was jak najszybciej skończyć ;;; Okej, nie gadam już, enjoy~!</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>♥ AU,fluff, romans, HunHan ♥</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dla <b>Uszati</b> i <b>Cherry Tomato</b> ~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cofnijmy się do czasów dawniejszych, ale niemniej kolorowych i interesujących, jak współczesne. W których zamiast bezlitosnych maszyn i pistoletów, dumnie połyskiwały miecze, za zaszczytne zwycięstwa w walkach otrzymujące równie zaszczytne imiona. Czymże chwalebnym we współczesnych czasach jest zastrzelenie kogoś bronią, skoro może to zrobić nawet dziecko, przypadkowo? Wtedy nie każdy był godzien, by trzymać miecz, niejeden mężczyzna uginał się pod ciężarem tegoż orężu i nie każdy umiał nim władać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemniej budzący szacunek od mieczy byli także władający nimi rycerze. Nie brakowało im męstwa, a każda szrama na ciele lub twarzy była dumą, bo przywoływała wspomnienia z wojen, a i walka u boku króla była wielkim wyróżnieniem. Był tak dostojny i pełen męstwa, że każdy chciałby nawet i zginąć u jego boku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wcześniej wspomniany król miał delikatnej urody syna, Luhana. Nieustannie martwił się o niego i o swoje królestwo, gdyż chłopak odrzucał każdą kandydatkę na żonę, a trzeba przecież przedłużyć ród. Luhan miał bowiem przejąć tron po ojcu. Pomimo delikatnej urody miał on zadziorny charakter. Dla osoby postronnej mógł on się wydawać po prostu rozpieszczonym, oziębłym królewiczem, jednak miał on drugie oblicze, którego jeszcze nikomu nie ukazał. Taksował wszystkich oziębłym spojrzeniem, jakby kpił sobie z cudzych myśli i marzeń, jakby zaglądał wgłąb duszy. Jednak on oceniał. Oceniał, czy każdy, kto staje przed obliczem jego ojca, dziękując mu, lub prosząc o łaskę, wyciągnąłby pomocną dłoń, gdyby sytuacje były odmienne. Czy na wojnie wepchnąłby druha w ręce wroga, gdyby to mu miało uratować życie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan lubił rozmyślać, czy te wszystkie wojny były potrzebne. Nie chciał się do tego przyznać, ale bolało go, że ludzie niepotrzebnie giną. Czy to wszystko znaczy, że dyplomacja jest zbyteczna i już zawsze ludzie będą używać siły, by udowodnić swoje racje? Pomimo tych wątpliwości, na lekcje z dyplomacji uczęszczał. Tak jak i na inne, jak chociażby szermierka. Umiejętności mu nie brakowało, a i inteligencji także. Jedyne, czego jego ojciec mógł się uczepić, to bycie kapryśnym w wyborze wybranki. Co z tego, że one były ładne, jak mózg miały wielkości orzeszka? Ojciec tego nie rozumiał i zapraszał do ich dworu coraz to piękniejsze, zamiast pomyśleć o inteligencji. Uroda nie rozwiąże problemu wojen, z którym się borykają. Jednak rzeczą, której Luhan się obawiał i do której się nie przyznawał, był fakt, że żadna z kandydatek go po prostu nie pociągała. Nawet, jeśli wszystkie były głupie, to chyba powinien chociaż zawiesić na nich oko, bo były ładne, prawda? Ale tak nie było i to było największe utrapienie. Nikomu o tym nie mówił, bo komu miałby? Nie miał żadnych przyjaciół, tylko pazernych idiotów, którzy ich udawali, bo Luhan był królewiczem. Zerwał więc z nimi kontakt i w chwili obecnej nie miał komu się zwierzyć, a przecież nie mógł powiedzieć o tym ojcu. Jednak czara goryczy kiedyś się przeleje i Luhan wybuchnie, rozsadzony przez swoje uczucia jak granat na pustkowiu. Nikogo nie obchodziło co on czuje, jak się czuje i czy jest szczęśliwy. Czy każdego przyszłego króla czekał taki los?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kolejna wygrana bitwa, Oh Sehunie. Doprawdy, wdzięczny jestem losowi, że nam Ciebie zesłał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mnie? Bez wojska mógłbym sobie co najwyżej w statki z wrogiem pograć. Kimże jest najbardziej waleczny rycerz, jeśli stoi sam naprzeciw całej armii przeciwników? Bez was nie dałbym rady.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak zwykle jesteś skromny, cnota każdego rycerza. Właśnie dlatego nasz król tak ciebie ceni. Dobrze nami dowodzisz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma teraz czasu na pochlebstwa, Byunghunie. Jakie są straty w ludziach?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie tak wielkie jak ostatnim razem. Więcej jest rannych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy w takim razie wszyscy ranni znajdują się w powozie sanitarnym?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, jesteśmy gotowi do odjazdu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przekaż, że za chwilę ruszamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach Byunghun oddalił się, a Sehun został sam ze swoimi myślami. Nad czym dumał nasz szlachetny rycerz? Zastanawiał się, czy do śmierci będzie służył królowi i kiedy któraś ze strzał lub mieczy przeszyją go na wskroś i jego szlachetne życie zakończy się. Czy bał się śmierci? Nie. Sehun bał się umrzeć za wcześnie, nie zaznając jeszcze wszystkich dóbr tego świata. Jednak przysięgał umrzeć za króla, jeśli zajdzie taka potrzeba. W porównaniu do niego, był tylko marnym pyłkiem unoszącym się na wietrze. Cnego rycerza można zastąpić innym, szybko zostanie zapomniany i nikt nie będzie go opłakiwać, gdyż rycerze nie zakładają rodzin. Która by chciała za męża mężczyznę, który przysiągł umrzeć za króla? Żadnych przyjaciół, bo i po co się przywiązywać, skoro w każdej chwili można umrzeć. Życie rycerza jest smutne, chociaż wygląda na szczęśliwe, gdy wraca się z wygranej bitwy, jak ta obecna. Tak naprawdę żale i smutki Sehuna wysłuchiwał tylko jego wierny rumak, który dzielił jego los. Jednak wbrew pozorom nasz dzielny rycerz nie był taki ponury, jak się wydaje. Albowiem każdy przecież miewa czarne myśli, prawda? Był on pełen szlachetności, a jego serce do samego dna przepełnione było dobrocią. Ktokolwiek był w niebezpieczeństwie, Sehun stawał w jego obronie. Czasami bywał porywczy, działał bez zastanowienia, przez co ocierał się o śmierć, ale miał wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Mimo takich myśli był pełen optymizmu, lubił nieść ludziom radość i nadzieję, nawet jeśli w ten sposób umniejszał samemu sobie. W chwili obecnej był strasznie wyczerpany po bitwie, jednak musiał jakoś wrócić i spotkać się z królem, a i ludzie, z którymi wracał, oczekiwali od niego szczęścia i radości po wygranej. Jak dobrze, że po powrocie łaskawy król pozwolił mu się wyspać przed zdaniem raportu z bitwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luhan, jutro przyjdzie tu Sehun, by zdać raport, będziesz przy tym obecny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale tato, mnie to nie interesuje, dlaczego muszę przy tym być?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czas, byś zaczął się zachowywać jak przyszły król, dosyć tej kapryśnej dziecinady.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale....</div>
<div style="text-align: justify;">
- To było moje ostatnie słowo, Luhan- wraz z tymi słowami król się oddalił, a Luhan wręcz kipiał ze złości i frustracji. Prawda była taka, że nigdy wcześniej nie brał udziału w tym wszystkim, a i tego całego Sehuna nie widział na oczy, bo zawsze się wymigiwał, gdy ojciec chciał go ściągnąć na jakąkolwiek audiencję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sehun i Luhan. Książę i rycerz. Chociaż nie mieli ze sobą nic wspólnego, to jednak w jakimś sensie jednak byli podobni. Jak kropelki wody na deszczu, jedna bez drugiej deszczu nie tworzyła, nie robiła na nikim wrażenia. Jedna błyszczała, a druga była skąpana w blasku tej pierwszej. Tak naprawdę ich spotkanie było kwestią czasu. Tak naprawdę, król nieświadomie wepchnął ich w swoje ramiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Sehun już od dawna się zastanawiał, dlaczego jeszcze ani razu nie widział na oczy królewicza. Słyszał różne plotki na ten temat, ale nigdy w żadną nie wierzył. Podobno jest kapryśny, a jego spojrzenie kpiące i zaglądające w głąb umysłu i duszy. Jego uroda jest bardzo dziewczęca, a uśmiech nigdy nie widziany na jego twarzy. Sehun w to nie wierzył, bo ludzie są i zawsze byli głupi, oceniali kogoś, nawet go nie znając.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odpoczynek, jak zawsze, dobrze Sehunowi zrobił i teraz chętnie szedł na audiencję do króla, w międzyczasie będąc ciekawym, jaki Luhan jest naprawdę. Miał jakieś dziwne przeczucie, że tym razem go spotka. Przekroczył już próg zamku i wchodził do sali tronowej, wpuszczany przez straż. Owa sala była bardzo majestatyczna, mieniąca się złotem. Posadzka była marmurowa, a wszędzie gdzie spojrzał rosły kolumny, które stanowiły oparcie dla sufitu. Zauważył też dwie puste zbroje rycerskie, dumnie prezentujące się na ogromnych ścianach. Na środku pomieszczenia stał duży, złoty tron, a na nim siedział król. Obok tronu wladcy stał mniejszy, zawsze pusty, a który dzisiaj był zajmowany przez młodego chłopaka, niewiele starszego od Sehuna. Rycerz podszedł bliżej i ukłonił się nisko, jednak ukradkowo przyglądał się urodzie Luhana. Rzeczywiście, była nieco dziewczęca, jednak sam chłopak miał w sobie coś z męskości. Spojrzenie, dokładnie to, które inni nazywali okrutnym i zaglądającym w głąb umysłu i duszy, dla Sehuna wydawało się po prostu oceniającym. W tej jednej chwili, gdy ich spojrzenia się spotkały, serce Sehuna zabiło szybciej, co go tylko zafascynowało, bo nigdy nie poczuł czegoś takiego. Wiedział, co to oznaczało i wcale się nie zdziwił, że poczuł coś takiego dzięki drugiemu mężczyźnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan cały dzień od rana chodził jak struty, w złym humorze. Pierwszy raz ojciec nie uległ mu i kazał mu być na tej głupiej audiencji. Teraz siedział w tej głupiej sali tronowej, obrażony na cały świat a zwłaszcza na swojego ojca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dlaczego muszę tu tkwić i czekać na jakiegoś głupiego rycerzyka, który jednym mieczem macha, a drugi mu obumiera? Diabeł wie, czy już go nie stracił w walce.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle spojrzenie Luhana powędrowało do drzwi, które skrzypnęły doniośle i otworzyły się. Na początku, z daleka, nie widział wyraźnie, ale z każdym krokiem Sehuna, widział coraz lepiej to szlachetne spojrzenie, ostro zarysowaną kość szczęki i całą tę szlachetność i grację, a także siłę bijącą od niego. Gdy przyjrzał się bliżej, dojrzał też nieco pokiereszowane dłonie, umęczone ciężarem miecza i wojny. Podsumowując, Luhan nie mógł odwrócić od niego wzroku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Co to ja myślałem wcześniej? Ugh, chyba wpadłem po uszy. Dlaczego poczułem się jak na kolejnym spotkaniu małżeńskim, a nie jak na audiencji? Zaraz... czy ja własnie pomyślałem o Sehunie jak o mężu?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Takim sposobem Luhan przesiedział w spokoju całą audiencję, nawet czasami wyrażając swoją opinię, na co jego ojciec się ucieszył. W końcu spotkanie dobiegło końca i obie strony względnie się rozeszły. Dlaczego względnie? Bo Sehun postanowił "kuć żelazo póki gorące" i zakradł się do komnaty królewicza. Dużo było z jego strony przyczajania się i omijania straży, aż uświadomił sobie, że chyba upadł na głowę. Jednak zauroczenie Luhanem stanowczo popychało go do jego komnaty. W każdej chwili mógł zaprzepaścić szacunek i uznanie króla, ale jakoś nie dbał o to. Luhan zdążył tylko usiąść za biurkiem w swojej komnacie i chwilę pomyśleć o przystojnym Sehunie, gdy obiekt jego rozmyślań ot tak wparował do niego, przerażając go na śmierć tym nagłym wtargnięciem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun? Co ty tu robisz? Czy wiesz, że za takie wtargnięcie możesz zostać zdegradowany z rycerza do sprzątacza końskich odchodów?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daruj, chciałem tylko raz jeszcze zobaczyć piękną księżniczkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A za to możesz zostać strącony do lochu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie, czysto hipotetycznie, co by mi groziło, gdybym cię pocałował?</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie Luhan oblał się rumieńcem, nawet tego nie kontrolując. Chcąc zachować jednak resztki klasy i powagi, odchrząknął i odparł:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mając na uwadze, że oznaczałoby to podłoże miłości homoseksualnej, która jest tępiona jak zaraza - śmierć przez powieszenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak Sehun nie przeraził się tymi słowami, tylko uśmiechnął się, widząc zawstydzonego, rumianego jak czerwone róże Luhana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dostrzegłem jakoś u ciebie odrazy, czyżbyś podświadomie również tego pragnął? Przecież właśnie ci zasugerowałem, że jestem tobą zainteresowany, wasza wysokość. - bynajmniej ten pełen szacunku zwrot w tej chwili nie został użyty w tym samym celu, co zawsze do ojca Luhana, tylko w celu dokuczenia mu. W tym samym celu przybliżył się do niego, udając, że chce go pocałować. Tym, co go ucieszyło, był fakt, że jego księżniczka się nie odsunęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie się upewniłem, że ty mną także jesteś zainteresowany. Cóż, obowiązki wzywają, do następnego spotkania, moja księżniczko. - po tych słowach puścił mu oczko i wymknął się z jego komnaty równie niepostrzeżenie, jak do niej wparował.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Cholera, dlaczego ja nic nie odpowiedziałem? Dlaczego mu na to pozwoliłem? Dlaczego, do diabła tak zareagowałem? Aish!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan zmierzwił swoje włosy w geście irytacji. Do końca dnia chodził rozproszony, wspominając moment, gdy przystojny rycerz przysunął się do niego. Serce biło mu jak oszalałe.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ja naprawdę chciałem, by mnie pocałował... Cholera, przecież ja go znam tylko z opowieści ojca, nic poza tym o tym nie wiem. No i mój ojciec... nie mogę pozwolić by z tego narodziło się coś więcej. Jednak tak bardzo chcę go znów zobaczyć...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak Luhan nie wytrwał w tym postanowieniu. Zaczęli się spotykać po każdej audiencji i w każdej wolnej chwili. Obaj czuli jakby właśnie dokonywali zdrady króla i stanu, jednak nie potrafili tego powstrzymać. Czuli budzące się w nich uczucia, a ten dreszczyk emocji, że ich przyłapią, potęgował to wszystko. Jednak oni nie robili nic złego. Rozmawiali, poznawali się, a jedyny kontakt cielesny, na który Luhan pozwolił Sehunowi, było przytulenie. Byli sobą zafascynowani i czuli, jakby to było im pisane od zawsze. Królewicz wreszcie czuł się szczęśliwy, a i rutyna przestała mu ciążyć. Sehun przestał rozmyślać o śmierci i porzuceniu go przez króla, jednak ich obu dręczyły myśli dotyczące ich przyszłości. Tak było też i tego dnia, gdy siedzieli wtuleni w siebie, a Sehun czuł, że Luhan stopniowo pozwala mu na więcej, chociaż wyczuwał w nim obawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun-ah... to brnie w złym kierunku, wiesz o tym? Mój ojciec nas zabije... No, jeśli "dobrze" pójdzie to zabije tylko ciebie, a mnie znienawidzi i wydziedziczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawsze lubiłem twój czarny humor, księżniczko. - Sehun zdobył się na uśmiech, jednak w duchu bał się tak samo jak Luhan. Miał pretensje do Boga i do świata. Dlaczego, gdy tak cholernie się zakochał i poczuł, że siedzący obok niego chłopak, który ufnie się w niego wtulał, jest mu tak bliski i mógłby spędzić z nim resztę życia, gdy tak bardzo mu na nim zależało, musi to stracić i być potępionym przez wszystkich? Ten dzień, tak jak wszystkie inne, gdy się spotykali, był taki idealny. Wiedział, że robił źle, że nie powinien brnąć w tę znajomość, nawet jej zaczynać, ale robił to, co mu podpowiadało serce. Chciał skończyć z wykonywaniem cudzych rozkazów, bo coraz bardziej czuł, że zatraca samego siebie. Jeśli miał w sobie odwagę na polu bitwy, to teraz też ją z siebie wykrzesa, nawet jeśli będzie musiał przeciwstawić się królowi. Nagle z zamyślenia wyrwało go nieśmiałe muśnięcie ust Luhana, który zaraz odważył się, by przerodzić to w pocałunek. Sehun, niewiele myśląc, objął go w pasie i zamknął oczy, odpowiadając czule na ten pocałunek. Bardzo się zdziwił, jak i ucieszył, że to jego księżniczka sama to zainicjowała. Nie chciał naciskać i całować go namiętniej, chciał to rozegrać tak, jak Luhan chciał. Dlatego ich pocałunki były delikatne jak skrzydła motyla i czułe jak pocałunek prawdziwej miłości. Jeśli obaj do tej pory mieli jakiekolwiek obawy i wątpliwości, to wszystkie prysły właśnie w tej chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun-ah, pamiętasz nasze pierwsze spotkanie sam na sam? To był właśnie odwet za to, że wtedy mi namieszałeś w głowie. - Odparł zaczepnie Luhan, gdy tylko się od siebie odsunęli. Sehun nie mógł się na niego napatrzeć. Był dla niego jak poranne słońce, nie oślepiał go swoim blaskiem, tylko pozwalał mu na siebie patrzeć. Jego uśmiech był dla niego taki ciepły i wzbudzający uczucia, zupełnie jak wszystko, co mu było drogie na tym świecie. Luhan właśnie mu to wszystko zastępował całym sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak ważny jesteś dla mnie. A teraz spróbuj zasnąć, będę przy tobie do tego momentu a potem muszę iść na kolejną bitwę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan chciał protestować, ale jednak skinął głową. Chciał mu powiedzieć, żeby nie szedł na tę bitwę, bo się o niego bardzo boi, ale nie mógł, ponieważ to był rozkaz jego ojca. Tak więc wtulił się w niego ufnie, pozwalając mu, by bawił się kosmykami jego włosów i by pocałował jego czoło. Po prostu wsłuchiwał się w bicie jego serca, co go uspokajało i usypiało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun-ah... nie chcę, by coś Ci się stało...- powiedział sennie Luhan i spojrzał na niego swoimi niewinnymi, sarnimi oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wrócę do Ciebie cały i zdrowy, obiecuję. - Sehun, spojrzał na niego poważnie i cmoknął jego usta. Jeszcze przez chwilę go głaskał, zauważając, że usypia i uśmiechnął się rozczulony, widząc jak Luhan walczy z opadającymi powiekami. Po chwili przegrał walkę i usnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc, moja księżniczko. Oddałbym duszę, by móc do końca życia patrzeć w twoje niewinne, sarnie oczy. - ponownie ucałował jego czoło i delikatnie wyswobodził się z jego objęć, przykrywając go kołdrą szczelnie i troskliwie. Niechętnie go opuszczał i nienawidził losu za to, że każe mu się z nim rozstawać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Od tamtego cudownego wieczoru minął tydzień, a po Sehunie ani śladu. Nawet ani jednej plotki. Już następnego dnia, gdy się obudził, czuł się tak pusto. Patrzył na miejsce, gdzie zeszłego wieczora leżał Sehun i strasznie za nim tęsknił. Naprawdę się martwił. Nawet pytał ojca o tą bitwę, ale ten odparł, że jeszcze nie zna przebiegu i szczegółów. Jednak nie ukrywał radości, że jego syn wreszcie zaczął się tym interesować. Gdyby tylko znał prawdziwe powody...</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego wieczoru Luhan samotnie siedział w swojej komnacie, pogrążony w smutnych refleksjach. Zastanawiał się nawet, czy zdołałby dalej żyć, gdyby okazało się, że Sehun zginął w tej cholernej bitwie. Nagle za drzwiami na korytarzu usłyszał głosy. Luhan nigdy nie podsłuchiwał żadnych rozmów, nie miał do tego powodów i nie zrobiłby tego, gdyby nie usłyszał jednego imienia: Sehun. Momentalnie przyłożył ucho do drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wasza wysokość, posłaniec doniósł, że wygraliśmy bitwę. Nasi żołnierze właśnie wrócili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie gdzie jest Sehun? Chcę z nim pomówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miłościwy panie... Sehun... nie wrócił z nimi. Prawdopodobnie został ugodzony strzałą wroga i spadł z urwiska wprost do rzeki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan już dalej nie słuchał. Czuł, jakby tracił grunt pod stopami. Całe ciało trzęsło się od jego nagłego szlochu. Po prostu upadł na podłogę i zaczął płakać. Jego sens życia momentalnie przestał żyć, istnieć. Tak jak najmocniej jarząca się zapałka może się złamać, chociaż wygląda na groźną i silną, tak właśnie złamał się Luhan, który do tej pory nigdy nie płakał, nie pokazywał emocji nikomu poza Sehunem. Ba, całe królestwo miało go za bezuczuciowego, rozkapryszonego dzieciaka. A teraz, jedyna osoba, której obnażył całego siebie i swoje uczucia, nie żyła. Luhan zaczął rozważać w jaki sposób się zabić. Jednak najpierw jego łzy musiały znaleźć ujście. Płakał bardzo długo, aż źródło jego łez wyschło jak sucha studnia i zasnął. Obudził się w środku nocy, wycierając mokre jeszcze od łez policzki. Nagle usłyszał ciche nawoływanie za oknem. Momentalnie wyszedł na balkon, a gdy na dole zobaczył Sehuna, musiał się przytrzymać, by nie upaść. Jego oczy znów wypełniły się łzami, ale tym razem były to łzy radości.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun, ty żyjesz! Oni mówili, że poległeś...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luhan, słońce ty moje, pomożesz mi wejść? Sam nie dam rady...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niby jak? Czy ja ci wyglądam na jakąś Roszpunkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę, nie mam sił na żarty...</div>
<div style="text-align: justify;">
Momentalnie Luhan spoważniał. Przyglądając mu się, zobaczył, że Sehun krwawi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekaj tu chwilę, wytrzymaj! - odkrzyknął i pobiegł do zamkowego składziku, jakimś cudem znajdując tam linę. Wrócił do Sehuna i rzucił mu jej drugi koniec przez balkon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dasz radę się tego mocno chwycić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Sehun tylko skinął głową i chwycił mocno linę, najmocniej jak umiał, a Luhan z całych sił wciągał go na górę. Gdy już się udało, przytulił się do niego, jednak zaraz zauważył, że Sehun jest strasznie blady. Od razu usadził go na swoim łóżku i poszedł po apteczkę. Rana z brzucha nadal krwawiła, chociaż Sehun prowizorycznie starał się ją zatamować. Królewicz zdjął mu koszulkę i, starając się zachować spokój, przemył ranę letnią wodą i oczyścił ją z wszelkiego brudu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To wygląda poważnie... Będę musiał ci to zaszyć....</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rób to, jeśli trzeba. Twoje cudowne rączki załagodzą ból. - Sehun starał się robić dobrą minę do złej gry, jednak słabo mu to wychodziło. Tak naprawdę Luhan nigdy nikogo nie zszywał, tylko pokazywano mu jak to się robi. Wierząc w swoją pamięć, wziął igłę i nitkę, po czym wbił igłę w miejsce rany. Sehun nie krzyknął, zgrywał twardziela, jak zwykle. Chociaż Luhanowi przebiegło przez myśl, że na wojnach i bitwach odnosił poważniejsze rany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gotowe. Teraz tylko musisz na siebie uwa... Umf!</div>
<div style="text-align: justify;">
Usta Sehuna stanowczo uniemożliwiły mu dokończenie zdania i prawienie morałów. Usadził sobie Luhana na kolanach, po chwili jednak decydując się, by popchnąć go na łóżko a samemu zawisnąć nad nim, nadal go całując. Tym razem całował go inaczej niż zwykle. Z nutką zachłanności, tęsknoty i namiętności. Luhan zdawał sobie z tego sprawę i zaprosił język Sehuna do swoich ciepłych ust. Ich języki już po chwili tańczyły radośnie, ciesząc się, że wreszcie się spotkały. Ocierały się o siebie zmysłowo i wzajemnie trącały, walcząc o dominację, lecz Luhan szybko odpuścił. Ręce Sehuna wsuwały się pod szatę Luhana, która po chwili wylądowała na podłodze. Luhan delikatnie sunął po torsie rycerza, czasami napotykając blizny, które pieścił jeszcze delikatniej. Chociaż podobała mu się ta sytuacja, twierdził, że Sehun jest nieodpowiedzialny i głupi. Ich usta rozłączyły się, by zaczerpnąć powietrza, a rycerz postanowił "pozwiedzać okolicę". Jego usta całowały teraz mleczną skórę na szyi Luhana, wywołując u niego błogie westchnienia. Następnie sunął nimi po obojczykach, by dotrzeć do sutków, jednego z nich ssąc przez chwilę, aż oba stwardniały. Po chwili zabawy jego wędrówka trwała dalej. Zatrzymał się na jego delikatnym brzuszku, który całował z uwielbieniem. Niebezpiecznie zbliżał się do jego bielizny, ale zanim jej chociażby dotknął, spojrzał na twarz Luhana, by dostrzec przyzwolenie. Zsuwał jego ostatnie odzienie powoli, zaraz wyrzucając tak jak resztę szaty. Ujął go w dłoń i przez chwilę pieścił, by dać mu przedsmak tego, co zaraz poczuje. Jednak nie dał mu dojść. Zaraz zajął się rozebraniem samego siebie do końca, a Luhan na ten widok zaczerwienił się. Sehun, czując się rozczulony tym widokiem, musnął jego słodkie wargi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, że jestem twoim pierwszym, ale nie martw się, będę delikatny. - szepnął mu do ucha i wsunął w niego dwa palce, powoli go rozciągając. Luhan spiął się, czując to ciało obce, jednak po długiej chwili przyzwyczaił się, a widząc to, Sehun wyjął palce i ustawił się przed jego wejściem. Wsuwał się powoli, jednak ubolewał, gdy widział grymas bólu na ślicznej twarzy swojego ukochanego. Gdy wsunął się do końca, odczekał bardzo długą chwilę, trzymając na wodzy swoje zwierzęce w tej chwili instynkty, które zupełnie nie miały prawa bytu. Jeden mały znak ze strony Luhana i Sehun powoli ruszył, dając im obu cudowne uczucie połączenia się w jedność. Ich cielesna jedność miała być dopełnieniem miłości, nie fizycznej zachcianki, dlatego od początku, aż do samego końca, który w tym przypadku miał postać białej rozkoszy, był delikatny i zaspokajał nie tylko siebie, ale też i Luhana. Wrażeń bynajmniej im nie brakowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun-ah, zostań ze mną dzisiaj... Chcę się obudzić obok ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, że to bardzo ryzykowne, prawda? Mogą nas w końcu przyłapać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak widząc to błagalne, sarnie spojrzenie, nie umiał odmówić. A nawet nie chciał. Postanowił zaryzykować i gdy wysunął się z niego, położył się obok, przykrywając ich kołdrą. Wkrótce obaj zasnęli, wtuleni w siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
[Kilka dni wcześniej]</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sehun szedł na bitwę z ciężkim sercem, jak za każdym razem, gdy opuszczał Luhana. Jednak gdy walka się zaczęła, nie mógł sobie pozwolić na rozproszenie myśli. Przeciwnik na pewno by to wykorzystał. Gdy zagrzewał rycerzy do walki, by walczyli za wszystko, co im na tym świecie drogie, sam pomyślał o Luhanie. Musiał przeżyć dla niego. W końcu byłoby ironią, gdyby teraz zginął, mając dla kogo żyć, kiedy nie znając go żył jak marionetka na każde zawołanie króla. Szczerze mówiąc, król coraz mniej dla niego znaczył. Bitwa trwała w najlepsze, a Sehun wyłączył myślenie. Gdy rycerze się rozpraszali, on mówił im, by wracali do szyku. Na każdej bitwie są straty, jednak nie idą na marne, tak jak tym razem. Praktycznie już ich pokonali i Sehun po raz pierwszy pozwolił sobie na brawurowy, nieprzemyślany atak. Przeskoczył ze swojego konia na konia przeciwnika, obciążając biedne zwierzę, które wcale nie było winne tej walki. Przeciwnik nagle przebił mu bok, jednak nie było to dokładne, bo zaraz poczuł, jak jego koń się potyka i spada z urwiska. Sehun w ostatniej chwili zeskoczył z konia, chroniąc samego siebie przed zimną kąpielą, która by go zabiła. Upadł na jakąś półkę skalną i stracił przytomność. Gdy się ocknął, jego żołnierzy już nie było. Pewnie uznali go za poległego. Sehun czuł się strasznie słaby, jednak czuł też, że jeśli nie weźmie się w garść, umrze. I przez to zasmuci swojego księcia. Przecież miał żyć dla niego. Zdjął zatem ciężką zbroję i ze skrawka swojej szaty zrobił prowizoryczny bandaż, który uciskał ranę, by się nie wykrwawił. Rozejrzał się dookoła, stwierdzając, że jest na jakiejś skalnej półce. Zejście w dół było wykluczone, a wspinaczka na górę tylko by go wykończyła. Jak miał się wydostać? Jego szansa znajdowała się tuż za jego plecami. Była nią niewielka jaskinia, jednak wchodzenie do niej było bardzo ryzykowne. W środku mógł napotkać groźne zwierzę. Nie miał jednak innego wyboru. Kuśtykając, wszedł do podejrzanej jaskini. Nie wiedział jak wielka jest, czy w ogóle ma jakieś wyjście i dokąd go zaprowadzi. Ledwo wszedł, jego nozdrza poczuły stęchły zapach wilgoci. Praktycznie nic nie widział, szedł po omacku. Macając wszystkie ściany dookoła, orientował się, że jaskinia nie ma żadnych rozwidleń. Tym lepiej dla niego. Jego wędrówka ciągnęła się w nieskończoność a wszechobecna ciemność sięgała również jego umysłu. Zastanawiał się co by było, jakby miał już więcej nie spotkać Luhana. Tyle chciał mu pokazać, opowiedzieć. Jednak musiał go ochronić, bo ich tajemnica nie będzie ciągnąć się w nieskończoność. Co wtedy zrobi, jeśli król się o tym dowie? Na pewno nie będzie wyrozumiały i wtrąci go do lochu, nawet skaże na śmierć. Bał się tego wszystkiego, cholernie się bał. Tylko przy Luhanie udawał, że tak nie jest. W sumie przy nim zapominał o problemach, bo wtedy w swoich ramionach miał sens życia. Dlaczego życie musi być tak cholernie trudne... Dlaczego Bóg pokarał ich takim losem? Im bardziej zdawał sobie sprawę z konsekwencji, tym bardziej go kochał, to było takie nielogiczne. Jego czarne myśli opuściły go, gdy dostrzegł światełko w tunelu i to dosłownie, nie w przenośni. Jaskinia okazała się mieć drugie wyjście, do którego Sehun coraz bardziej się zbliżał. Szczęśliwy z tego powodu pokuśtykał szybciej, a gdy wyszedł, światło go oślepiło, jakby się ucieszyło z jego widoku. Nagle dostrzegł swojego konia, który błąkał się bez celu po polanie, na której teraz stał Sehun. Niewiele myśląc, gwizdnął na niego, zaraz obserwując, jak zwierzę galopuje do niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wierny przyjacielu, postawię ci wuchtę siana i cukru, gdy tylko dotrzemy, obiecuję. - poklepał go po szyi, zaraz słysząc radosne rżenie i trącenie nosem. Koń chyba jakoś wyczuł, że jego przyjaciel nie będzie w stanie się na niego wdrapać i uklęknął, pozwalając mu przytrzymać się swojej grzywy. Gdy Sehun siedział w miarę stabilnie, zwierzę podniosło się, niosąc go do zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Wierny druhu, ty jeden zostałeś, podczas gdy tamci odeszli beze mnie. - Sehun utwierdził się w przekonaniu, że konie to naprawdę wierne i piękne stworzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ich pierwszy wspólny poranek miał być cudowny i romantyczny. Czy taki był? No cóż, niekoniecznie. Spali wtuleni w siebie, a ich twarze muskało poranne słońce. Tak zapamiętali to obaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ojciec Luhana zamartwiał się całą noc. Właśnie stracił najlepszego rycerza. Jako że Luhan ostatnio zaczął się interesować tym wszystkim, postanowił z samego rana pójść i powiedzieć mu o tej smutnej i tragicznej nowinie. Szedł korytarzem bez żadnej służby, bo i po co? Jednak tego, co zobaczył po naciśnięciu klamki od komnaty syna, w ogóle się nie spodziewał. Już nawet nie ucieszył się, że Sehun jednak żyje. Teraz jedyne, o czym myślał, to o ukaraniu zdrajcy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się tu do cholery dzieje?! - krzyknął król, budząc tym zaspanych kochanków. Królewicz i rycerz momentalnie się rozbudzili i obaj poczęli pospiesznie się ubierać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tato, pozwól, że ci....</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamilcz, ciebie to nie dotyczy!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to "ciebie to nie dotyczy'?</div>
<div style="text-align: justify;">
- POWIEDZIAŁEM ZAMILCZ!</div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan aż podskoczył, nigdy nie widział ojca w takim stanie. Przerażony, usłyszał słowa Sehuna:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wasza wysokość, kocham pańskiego syna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się na tobie zawiodłem. Jeszcze wczoraj miałem najlepszego rycerza, a dzisiaj po prostu okazał się on zdrajcą i zwykłym... pedałem, który mąci w głowie mojego jedynego syna! - To jedno określenie ledwo przeszło przez usta króla, który jednocześnie wzdrygnął się, jakby miał zamiar zwymiotować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyż nie wypełniałem godnie swoich obowiązków?</div>
<div style="text-align: justify;">
- To już nie ma znaczenia. Twoja zuchwałość nie ma granic. Posunąłeś się do zdrady króla, a i za samo sianie homoseksualizmu kara się śmiercią przez powieszenie. Straże! Zabrać go do lochów! Będzie czekał aż do egzekucji. A Ty, mój drogi synu, zostaniesz tu aż do tego momentu. Straże! Przypilnować też, aby nie wychodził ze swojej komnaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyż mnie także nie powinieneś skazać? W końcu ja także jestem.. jak ty to określiłeś, pedałem. Prawo nakazuje wieszać obu, nie tylko jednego. - Luhan już nie myślał, co robi. Wiedział, że Sehuna nie ominie kara i dlatego chciał umrzeć razem z nim.</div>
<div style="text-align: justify;">
- NIE CYTUJ MI PRAW, KTÓRE SAM WYMYŚLIŁEM!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolę umrzeć, niż być synem kogoś, kto nie szanuje moich upodobań i zabija kogoś, kogo kocham. NIENAWIDZĘ CIĘ! - z oczu Luhana pociekły łzy. Zaraz też poczuł uderzenie na policzku, którego po raz pierwszy dopuścił się jego ojciec. W jego oczach była furia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyprowadzić go... - tymi słowami król chłodno zakończył całą tę szopkę. Drzwi komnaty zostały zamknięte na klucz. Luhan osunął się na podłogę, trzymając się za policzek, jednocześnie szlochając. Czuł, że mażąc się jak mały chłopiec, nie uratuje ich związku, ale serce tak bardzo go bolało. Nawet nie zdążył powiedzieć Sehunowi, że go kocha... Dodatkowo, jego ojciec nim gardził, chociaż nie powiedział tego głośno. Luhan był pewny, że nie zabije go tylko dlatego, że potrzebuje go do przedłużenia rodu. Teraz nie będzie się bawił w wybieranie kandydatek, tylko sam mu jakąś wybierze i skaże go na nieszczęśliwe życie obok kobiety, na którą nawet nie spojrzy. Luhan nie chciał takiego życia. Podniósł się z podłogi i otarł łzy. Do tej pory Sehun bronił jego, więc teraz czas, by Luhan coś zrobił. Wiedział, że pod drzwiami stoją strażnicy, więc został mu balkon. Dyskretnie wyszedł i rozejrzał się po okolicy. Wyglądało na to, że tutaj nie było nikogo. Na balkonowej podłodze wciąż leżał sznur, który w nocy pomagał Sehunowi wejść na górę. Niewiele myśląc, przywiązał go do stabilnego miejsca i opuścił się w dół. Następnie swoje kroki skierował do spiżarni, z której korzystali głównie rycerze wracający ze służby. Dyskretnie poszedł tam i do torby spakował tyle jedzenia, ile tylko zdołał. Zanim wyszedł ze swojej komnaty, oprócz tej torby wziął też całe swoje oszczędności, a jako książę miał ich niemało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chyba pomyślałem o wszystkim... Ach, jeszcze koń!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Poszedł do stajni, gdzie był przetrzymywany jego wierzchowiec. Pospiesznie go przygotował i dyskretnie wyprowadził. Pomyślał o wszystkim, tylko nie o tym, jak uwolni Sehuna. Na pewno nie mógł wejść do zamku, bo od razu go zobaczą... Okna od cel wychodziły na zewnątrz, ale były w nich kraty...</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Piła! Potrzebuję piły! Tylko skąd ja ją wezmę... Może warsztat kowala?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Dopełnieniem każdego bogatego gospodarza był własny kowal. Jako że mieliśmy do czynienia z królem i jego wielkim zamkiem, i tutaj nie mogło takowego zabraknąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Chyba los mi sprzyja, nie ma go!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan ostrożnie wszedł, wcześniej dokładnie się rozglądając, czy nie ma nikogo w pobliżu. Po szybkich oględzinach warsztatu dostrzegł upragniony przedmiot i od razu zabrał go, wychodząc na zewnątrz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie wiem, po co mu piła, ale tym lepiej dla mnie. Teraz do Sehuna!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Z takim nastawieniem królewicz pomaszerował pod ścianę celi z małymi oknami, w których znajdowały się kraty. Długo szukał celi Sehuna, bojąc się, że lada chwila go wykryją, jednak w końcu ją znalazł. Od razu zabrał się za piłowanie krat, starając się robić to najciszej, jak tylko mógł. Stwierdził, że to najcięższa praca, jaką wykonał w całym swoim życiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luhan? Co ty tu ro...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ćś, bo nas usłyszą. Dasz radę wyjść?</div>
<div style="text-align: justify;">
Okno celi znajdowało się nieco wysoko, więc Luhan musiał się wychylać i wciągać go. Gdy Sehun został uwolniony, nie było czasu na czułości, Luhan od razu zaprowadził go do konia, na którego zaraz wsiedli i pospiesznie odjechali. Jechali długo, całymi nocami, bo za dnia łatwo można było ich wykryć. Chowali się w lasach, puszczach, gdziekolwiek, gdzie oczy króla nie były w stanie ich znaleźć, bo to nie tak, że im odpuścił. Długo ich szukał. Dlatego stwierdzili, że nie zaznają spokoju w Korei i muszą opuścić swój kraj.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
[Kilka miesięcy później, małe miasteczko w Chinach]</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Luhan, słońce, wróciłem! Eh, ta praca w spiekocie słońca strasznie mnie wykańcza</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dostałeś chociaż wynagrodzenie od gospodarza?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dostałem, ale wiesz, wynagrodzenie zwykłego parobka pracującego na polu to nie to samo co rycerz...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja jako nauczyciel szermierki też nie zarabiam kokosów, ale ważne, że starcza nam na jedzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie tęsknisz czasami za wygodnym życiem w zamku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Nieważne gdzie jestem i co robię, ważne, że z Tobą. - Luhan uśmiechnął się szeroko i usiadł na kolanach siedzącego Sehuna, od razu całując go namiętnie. Podłapując jego intencje, Sehun zaraz zamienił ich miejscami i przygwoździł Luhana do łóżka. Ubrania szybko powędrowały na podłogę i obaj ponownie złączyli się w akcie fizycznej miłości. Później, gdy leżeli obok siebie, wtuleni i szczęśliwi, po prostu cieszyli się sobą nawzajem, czując, że znaleźli tego jedynego, z którym chcą być do końca życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A to dopiero, zamiast ja uwolnić moją księżniczkę, ona uwolniła mnie. Toż to hańbi mój honor rycerza!- powiedział rozbawiony Sehun, zaraz dostając od Luhana kuksańca w bok. Jednak posiadacz sarnich oczu nie potrafił się długo gniewać i zaraz również się zaśmiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po długim śmiechu i psotach, a także igraszkach, zasnęli zmęczeni, czując, że są najszczęśliwszymi ludźmi na całym świecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
___________________________<br />
<br />
Krótkie wyjaśnienie tytułu.<br />
<br />
<i>Widdiful</i> to praktycznie nieużywane określenie człowieka haniebnego, zasługującego na śmierć przez powieszenie. Postanowiłam to wyjaśnić po fakcie, gdy ming mi się przyznała, że nie umie angielskiego i nie wie co to znaczy~ Nie wątpię w wasze zdolności co do tego języka, jednak wolałam to wyjaśnić. Nie trudno się domyślić, że fabuła odnosi się do tego właśnie tytułu. Mądrala ming, która betowała mi tego ficka, właśnie przez nieznajomość angielskiego stwierdziła, że popełniłam błąd historyczny, skazując Sehuna na śmierć przez powieszenie zamiast, tak jak to było w tamtych czasach, spalenie na stosie. Podsumowując: jest to moja pisarska fanaberia, nie jestem ignorantką, ok :/</div>
Erinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-58081121944972120152014-11-16T21:58:00.001+01:002014-11-17T03:33:51.944+01:00Comeback!<div style="text-align: center;">
<br />
Do wszystkich czytelników!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z tej strony dawno zapomniana przez was współautorka tego bloga, która jest smutna z tego powodu i wróciła pod innym nickiem. Tak, to ja, Ilmin. Dlaczego to wszystko piszę? By o sobie przypomnieć, to po pierwsze, a po drugie to chcę wyjaśnić kilka spraw i ogłosić, że wracamy wraz z ming. Długo nas tu nie było z różnych powodów. Pierwszy jest taki, że ming to kujon (Wiem że mnie za to zabije, ale taka jest prawda) i nie chciałam prowadzić bloga bez niej. Jak wiecie, piszemy to dla zabawy, tak więc pisanie samej to nieco mniejsza zabawa ^^'''</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi powód jest taki, że i ja miałam pisarski kryzys. Opuściłam swojego bloga bo jakoś czułam się niedoceniana, bo piszę o B2ST a nie o popularnym EXO...</div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnia sprawa jest taka, że postaramy się zrealizować wszystkie dotychczasowe zamówienia, ale dodawanie nowych na razie blokujemy. Trochę się tego uzbierało, więc życzcie nam powodzenia. <strike>Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda w ogóle .___.</strike></div>
<div style="text-align: justify;">
<strike><br /></strike></div>
<div style="text-align: justify;">
Cześć pysie, z tej strony ming. Mam nadzieję, że pamiętacie o nas jeszcze! Wracamy i mamy nadzieję, że uda nam się wszystko szybko nadrobić, bo pisanie fanficków to dla nas przyjemność, a przy okazji również dla Was, naszych czytelników, bo możecie czytać o tym, co kochacie ~ Trzymajcie za nas kciuki, a postaramy się być jak najlepsze w tym, co robimy. Hwaiting!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://38.media.tumblr.com/00884436f1672de30d8c593135defab1/tumblr_nezlovzduh1t5z41zo6_250.gif" /></div>
</div>
Erinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-77743559167382266992014-02-08T18:42:00.000+01:002014-11-19T01:13:43.797+01:00Uwaga!<div style="text-align: center;">
Bardzo wszystkich przepraszam, ale przez pewną męczącą mnie sytuację muszę przestać na jakiś czas prowadzić tego bloga. Oprócz tego, zawieszam wszystkie jakie mam, więc i ten nie pozostaje wyjątkiem, choć mam nadzieję, że Ilmin niedługo wrzuci coś od siebie. Niedługo jednak zaczynają mi się ferie, może niechęć do pisania przejdzie mi wraz z odrobiną czasu wolnego. Zobaczymy.<br />
ming</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15059313675883262336noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-37303780067658306792014-01-31T13:01:00.001+01:002014-01-31T13:01:26.338+01:00Reklama~Cześć, Exotics!<br />Z tej strony Ilmin. Nie, nie mam dla was nowego opowiadania, bo brak weny, ale chciałam zareklamować forum, które założyłam. Każdy z was lubi puścić wodze wyobraźni, prawda?<br />No więc forum, które założyłam to forum o k-popowym yaoi. Rejestrujecie się, tworzycie postać, dobieracie z kimś w parę, szukacie przyjaciół... jak chcecie, do woli.~ Z resztą wszystko jest w regulaminie.<br />Mnie tam możecie znaleźć jako Baekhyuna, szukającego swojego Chanyeola xD<br />Pozostało mi tylko zaprosić zainteresowanych i życzyć dobrej zabawy. Oto link:<br />http://www.k-popyaoiimagination.czo.pl/Erinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-34576574119145747142014-01-17T23:10:00.001+01:002014-11-19T01:12:13.334+01:00Twój dotyk sprawia mi przyjemność...<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<b>Zamówienie dla <u><i>Channiego~</i></u></b></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ilmin: Ja tylko chciałam wtrącić, że jak coś to specjalnie pisałam raz w czasie przeszłym a raz teraźniejszym. Nie zwracajcie uwagi, że to błąd bo wiedziałam, że tak piszę. Taka moja pisarska fanaberia.<br />
<span style="font-size: x-small;"><strike>doceniajcie mnie trochę bardziej jako pisarkę, okej? </strike> ;-;</span><br />
ming: Mamy nadzieję, że się spodoba ;u;<br />
<br /></div>
<b>Uwagi!</b><br />
> fluff, romans<br />
> paring: BaekYeol ( Baekhyun i Chanyeol /EXO)<br />
> Dotyk Chanyeola sprawia Baekhyunowi przyjemność...<br />
> opko pisane w pierwszej osobie z podziałem na role: <br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b>Baekhyun</b> pisany przez Ilmin.</div>
<div class="MsoNormal">
<b style="background-color: white;"><span style="color: #3d85c6;">Chanyeol</span></b> pisany przez ming.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj prawie cały dzień byłem wkurzony. Dlaczego? Raczej
spytajcie "przez kogo?". NO PRZEZ TEGO GŁUPIEGO GIGANTA PARK
CHANYEOL'A! Nawet jeśli nie wiedział, że jest powodem mojej złości to i tak
jest głupi i go nienawidzę i... jestem zazdrosny. Tak, jestem zazdrosny, no i
co.... Tylko, jak już wspomniałem, Chanyeol o tym nie wiedział i nie wie. Już
dawno sobie to uświadomiłem, to nie była zazdrość jak o przyjaciela, bo
przecież przyjaciel nie ma prawa być zazdrosny, gdy ten gigant rozmawia lub
robi fanservice z Krisem, prawda? No właśnie. Pogodziłem się z tym. Biedny
Chanyeol, czasami naprawdę przesadzałem i obrywało mu się niesłusznie. Stracę
go jak tak dalej będę robić, ale jestem w kropce... Jak mam mu to wyznać?
Przecież on mnie wyśmieje... A moje serce pęknie. No ale, opisując mój
dzisiejszy dzień, odpychałem go za każdym razem, gdy opuszczał Kris'a i
podchodził do mnie. Czy to na scenie, czy na fan sign'ie... A jak wróciliśmy do
domu to zamknąłem się w łazience i jak wyszedłem to chyba poszedł z innymi
gdzieś się rozerwać. Albo się najeść. No i tkwię w pokoju sam jak palec, gapiąc
się na sufit w chwili obecnej...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Ten mały manipulant, Byun Baekhyun, aish… Cały czas mi ucieka. Od rana
chcę go złapać, a ten sobie tak po prostu znika, olewa mnie, jakbym w ogóle go
nie obchodził, a przecież dobrze widzę, że coś się dzieje. Nie powiem, trochę
zaczęło mnie to wkurzać, ale nawet jak naprawdę próbowałem ze wszystkich sił
jakkolwiek się do niego zbliżyć, on mnie zbywał. Teraz zamknął się w łazience.
No i co ja miałem zrobić? Poszedłem z resztą, która szła do centrum handlowego,
widocznie nie chciał ze mną przebywać. Co nie zmienia faktu, że strasznie za
nim tęskniłem, tęsknię za nim nawet wtedy, kiedy idzie na chwilę do łazienki i
chciałem znów móc być przy nim cały czas. Nikomu tego nie powiedziałem, ale
podkochuję się w nim od czasów trainee, na szczęście wszyscy w dormie,
oczywiście włącznie z nim, są ślepi, więc NIKT nie zauważył. Jeszcze.
Westchnąłem ciężko, kiedy Kris ciągnął mnie w stronę jakiegoś sklepu z ubraniami.
Czuję się jak na zakupach z dziewczyną, serio, jego miłość do odzieży mnie
przeraża… Wpadłem na pewien pomysł, kiedy koło mnie przeszła jakaś babka, która
głośno rozmawiała przez telefon. <i>Telefon.
</i>Krzyknąłem do Krisa, że zapomniałem komórki, chociaż i tak pewnie nie
usłyszał. Pobiegłem w stronę wyjścia i już po chwili truchtałem w okularach i
kapeluszu do naszego dormu, który był wyjątkowo blisko centrum handlowego.</span><span style="color: #0f243e;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Mając już dość leżenia i podziwiania sufitu zwlekłem się z
łóżka i, kierowany głodem, poszedłem do kuchni, a dokładniej do lodówki. Jako że nieco znałem się na gotowaniu (może nie tak bardzo jak Kyungsoo, ale trochę
tak), postanowiłem sobie coś ugotować. A dokładniej - usmażyć. Taaak, miałem
ochotę na smażone mięsko. W całej kuchni unosił się zapach jedzenia, który
przyjemnie muskał i kusił moje nozdrza. Aż się poparzyłem przypadkiem, taki
byłem niecierpliwy. Na chwilę odsunąłem myśl o ratowaniu mojego biednego,
oparzonego palca i wziąłem się za jedzenie. Zjadłem ze smakiem i włożyłem brudne
naczynia do zmywarki. Dopiero później zacząłem obmywać oparzony palec pod zimną
wodą, naprzemiennie na niego dmuchając. I takiego zastał mnie Chanyeol. Słysząc
kliknięcie otwieranych drzwi tylko rzuciłem na niego krótkie spojrzenie, po
chwili wracając do ratowania palca.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Baek? Co jest z twoim palcem? – palnąłem bardzo mądrze,
kiedy udało mi się wrócić do dormu. Nienawidziłem wbiegać po schodach na górę,
ale chęć zobaczenia mojego malucha za bardzo kusiła, dlatego przeskakiwałem po
drodze dwa stopnie na raz. Teraz dyszałem jak pies. Wtoczyłem się do środka i
zdążyłem tylko rzucić kurtkę na fotel, zanim wszedłem do naszego wspólnego
pokoju. Nie było go tam, na co podrapałem się po głowie w zadumie, ale bardzo
szybko mój nos wyczuł cudowną woń, wydobywającą się z kuchni, więc poszedłem
tam szybko i zobaczyłem Bacona, który smażył coś dobrego. A potem jego czerwony
paluszek. Biedny Baekkie, już ja go zaraz opatrzę.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Co ty zrobiłeś? – zadałem kolejne pytanie, nawet nie
kwapiąc się, żeby poczekać na odpowiedź na poprzednie. Podszedłem do naszej
dormowej apteczki (mentalnie podziękowałem Kyungsoo, że kazał nam ją
zorganizować, inaczej nie pomógłbym teraz mojemu kochanemu maluchowi w
potrzebie) i wziąłem z niej maść na oparzenia i bandaż. Spojrzałem krytycznie
na rękę małej kucharki i sięgnąłem po nią.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
-Chciałem okazać ogniowi trochę czułości poprzez subtelny
dotyk palcem. - rzuciłem sarkastycznie, ale widząc jego gromiące spojrzenie,
dodałem - Oparzyłem się, nie widać? - prychnąłem, lekko poirytowany jego głupim
pytaniem. Czasami miewał momenty takiej głupkowatości, ale za to go kochałem. I
gotów byłem robić z siebie debila, byleby tylko zawsze gdy był smutny, zobaczyć
jego uśmiech, bądź usłyszeć jego śmiech, tak miły dla moich uszu. A teraz co
robiłem? Oczywiście, że się podniecałem, czując dotyk jego długich, smukłych
palców, które tak starannie opatrywały mój poparzony palec. Gdyby tak
przeciągnąć to do nieskończoności... Albo częściej robić sobie krzywdę. Dobra,
to podchodziło pod psychozę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Starałem się na niego nie patrzeć i przygryzałem swoją wargę, by ukryć głupawy
uśmieszek.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Czy ty się ze mnie śmiejesz? – zgromiłem go wzrokiem,
kiedy udało mi się dostrzec, że zakrywa uśmiech. Chciałem go zobaczyć nie
ukrytego, nie uciekającego. Chciałem zobaczyć jego piękny uśmiech. Muskałem
palcami jego gładką skórę, głaskałem ją lekko, kiedy bandażowałem jego palec.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
-Co? Nie. - odpowiedziałem krótko. W sumie nie skłamałem, bo
nie śmiałem się z niego. Ten uśmieszek to była reakcja na jego dotyk. Czując go
bardziej intensywnie, tak delikatnie i czule na swojej dłoni, poczułem jak moje
serce przyspiesza. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz a w miejscu tego
czułego dotyku poczułem ekscytujący prąd. Niesamowite co może zrobić ze mną ten
gigant, tylko delikatnie gładząc moją skórę podczas zakładania opatrunku. Czy
on się w jakiś dziwny sposób ze mnie nabija?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- To czego się szczerzysz? Przecież to widzę. – posłałem mu
uśmiech, kiedy nachyliłem się do niego, żeby lepiej przyjrzeć się dłoni. Była
lekko czerwona, ale obandażowany palec już nie straszył swoim wyglądem.
Złapałem go w obie dłonie i pocałowałem w opuszek.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Żeby nie bolało. – mruknąłem i puściłem do niego oczko.
Mimo tego, że jestem w nim na zabój zakochany, to robiąc taki niby fan service
czuję się przy nim dobrze, nie jestem skrępowany. Jakby to było dla mnie
naturalne. I to takie kochane, bo mogę czuć jego dotyk, nawet jeśli minimalnie,
to jednak uwielbiam to uczucie. Spojrzałem w jego oczy i uśmiechnąłem się
miękko, gładząc jego dłoń swoimi palcami.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Ale z ciebie niezdara. – zaśmiałem się cicho, oglądając
jego bandaż. </span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
-A.. to... N-no bo t-to... .- cholera, czemu zacząłem się
jąkać? Moje ciało zaczęło widocznie reagować na to, co robił ten gigant. On to
robił specjalnie, tylko czemu? Kolejny żart? Ale on nigdy nie żartował w taki
sposób, nie żeby mnie upokorzyć.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Na moje policzki wkradł się rumieniec, gdy tylko jego usta
zetknęły się w tak czuły sposób z moim palcem. Kolejny przyjemny prąd przeszył
moje ciało. To cholerne oczko, które mi puścił to drugi przyjemny prąd na moim
ciele i nieco bardziej widoczne rumieńce. Niech to szlag! Już dłużej nie dam
rady ukrywać tego, co do niego czuję...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Botwójdotyksprawiamiprzyjemność. - powiedziałem szybko,
praktycznie na jednym wydechu, zaraz odwracając wzrok.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- P-przepraszam. - przygryzłem wargę, robiąc skruszoną minę.
Nieczęsto coś takiego robiłem, ale Chanyeol był tego wart.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Co? Mógłbyś powtórzyć, bo nic nie zrozumiałem. –
poprosiłem, choć idealnie usłyszałem to, co powiedział. No dobra, może nie
idealnie, bo musiałem zastanowić się chwilę nad jego słowami, ale i tak po
chwili już wiedziałem co powiedział. Potwierdzały to lekkie, a po chwili
mocniejsze rumieńce na jego policzkach. Jak ktoś, kto jest dorosły, może
wyglądać tak niesamowicie uroczo? Jest w tym momencie przesłodki, jak mały
szczeniaczek. Uśmiechnąłem się na ten widok, który koił moje zmysły.
Przeanalizowałem w myślach jego słowa i dostałem gęsiej skórki. Z wrażenia. I z
podniecenia. Podniecenia jego słowami. Ale nie fizycznego, nie, raczej
psychicznego, jeśli można w ogóle tak powiedzieć. To było coś na kształt
niesamowitej radości pomieszanej z ekscytacją. Przez sekundę miałem wielką
ochotę rzucić się na niego i przytulić go do siebie, ale udało mi się opanować,
bo chciałem się z nim jeszcze troszeczkę podrażnić.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Niech Cię diabli, Park Chanyeol. - mruknąłem pod nosem,
chociaż byłem pewny, że to usłyszał. Tak samo jak moje wyznanie, chociaż
udawał, by mnie wkurzyć. Jednak mimo tego, że to wiedziałem, i tak to powtórzyłem.
Z lekkim zawstydzeniem, ale jednak.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Bo Twój dotyk sprawia mi przyjemność. - starałem się mówić
spokojnie, by się gigant nie cieszył z mojego zdenerwowania, jednak te
przeklęte rumieńce wciąż uparcie tkwiły na moich policzkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego odczułem chęć pocałowania go? Cholera, nagle mi się zrobiło gorąco. To
wszystko przez niego. Głupi gigant. Głupi przystojny gigant. Cholernie
przystojny. I pociągający. I go cholera kocham. Aish....</div>
<div style="text-align: justify;">
Przestanie on wreszcie mnie tak dręczyć? Czuję się niepewnie, w końcu tak jakby
mu powiedziałem, że go lubię inaczej niż przyjaciela. Fakt faktem przyjaciel
nie powiedziałby, że lubi jego dotyk.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Czemu? Co jest w nim takiego specjalnego, że to właśnie
on sprawia ci przyjemność? – spytałem, mrużąc oczy w geście
zaciekawienia. W środku aż kipiałem ze szczęścia, ale byłem odrobinkę lepszy od
Baekhyuna w ukrywaniu swoich uczuć, dzięki czemu nie dałem się zdradzić.
Wygodne. Mimo wszystko, uśmiechnąłem się lekko, jednak zostałem opanowany,
chociaż widok rumieniącego się i odwracającego wzrok Baekhyuna, który mówi mi
takie rzeczy jest… pociągający. I cudowny. Co najmniej. Można się w nim
zatracić, czego o mało co nie zrobiłem. Ale na szczęście głód przywołał mnie do
rzeczywistości, kiedy mój żołądek skręcił się nagle w niemym geście, błagającym
o jedzenie. Zgodziłem się z nim szybko, machinalnie patrząc na kuchenkę, ale
była pusta. W dwóch krokach znalazłem się przy lodówce i otworzyłem ją, udając,
że olewam mojego kochanego malucha, który zapewne się przez to obrazi, choć
wciąż czekałem na jego odpowiedź i dałem mu to do zrozumienia, rzucając ku
niemu przelotne, wyczekujące spojrzenie. Otworzyłem lodówkę i zobaczyłem, że
nic w niej nie ma, co akurat mnie za bardzo nie zdziwiło, bo zazwyczaj jeżeli
cokolwiek tam włożę, to po chwili w jakichś dziwnych okolicznościach znika.
Zastanawiające.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Nieważne, zapomnij. - powiedziałem obojętnie i odwróciłem
się na pięcie, idąc do pokoju, o ironio, naszego wspólnego, gdzie i tak mnie
dopadnie.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Idę spać bo już późno. - powiedziałem na odchodnym. Gdy
zamknąłem za sobą drzwi naszego pokoju, szybko przebrałem się w piżamę i,
gasząc uprzednio światło, położyłem się do łóżka. Chociaż tutaj mnie nie
dopadnie. Tutaj byłem tylko ja i ściana, najbliższa moim przemyśleniom i
uczuciom dzisiejszej nocy, tak przeczuwałem. Nawet odwróciłem się twarzą w jej
stronę, by okazać jej uczucia!</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Okej, pogrążam się, myślę o jakichś uczuciach do ściany,
która nawet nie może mnie przytulić. Westchnąłem ciężko. Czemu ten głupi gigant
mi to robił? Poczułem się jak totalny idiota i frajer. W dodatku on sprawił, że
się tak poczułem. Wyśmiał to, że podoba mi się jego dotyk? Mógł od razu
strzelić mi w łeb, na jedno by wyszło. Chyba będę go unikać czy coś. Zaraz..niby
jak? Nawet ten pokój dzielimy ze sobą. No i wliczmy w to jeszcze wspólne próby,
występy i tak dalej.... Niemożliwe. Ale mogę go ignorować! Tak, to jest myśl! I
to właśnie z taką myślą przytuliłem się do misia, który leżał obok mnie.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
...Misia, którego dostałem od niego... Kogo ja chcę oszukać,
nawet samego siebie nie umiem... Wtuliłem się w przyczynę mojego obecnego
załamania, to jest bezlitosnego pluszaka, na którym zawsze dziwnym sposobem
czułem zapach tego wielkoluda. I dlatego też co noc się do tego misia tuliłem.
Słysząc skrzypnięcie otwieranych drzwi od razu zamknąłem oczy. Miałem zamiar
udawać że śpię, a co. Do moich uszu doszło smutne westchnięcie Chanyeola. No i
czego on tak wzdycha?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Nie odpowiedziałeś na pytanie… - mój wyrzut unosił się w
powietrzu przez jakiś czas. Nie myślałem, że Baekhyun jest w pochmurnym
nastroju, raczej podejrzewałem go o przysłowiowe strzelenie focha. Poza tym,
nie miałem mu tego za złe, bo jego rumiane policzki mnie ułagodziły. Co nie
zmienia faktu, że byłem głodny, a nasza kuchnia była pusta. Musiałem pójść do
sklepu, na co zupełnie nie miałem ochoty. Chciałem być z Baekhyunem. Więc
poszedłem do naszego pokoju, westchnąłem i powiedziałem swój wyrzut, po czym
podszedłem do łóżka mojego przyjaciela. Był odwrócony do ściany, ostatnio
często tak śpi, przez co nie mogę w środku nocy obserwować jego twarzy. Irytuje
mnie to. Ta mała menda jeszcze pożałuje, że się tak ode mnie odcina. Już
chciałem coś zrobić (np. zerwać z niego kołdrę i wyrzucić ją przez okno, przez
co musiałby spać ze mną, a to była bardzo kusząca wizja), ale się
powstrzymałem. Dlaczego? Ten cholerny misiek, którego mu dałem… aish, nie
wiedziałem, że wciąż go ma. I że z nim śpi. Boże, jakie to rozczulające.
Parsknąłem cicho nad jego uchem i pocałowałem go w policzek. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Śpij dobrze. – powiedziałem wychodząc, chociaż
wiedziałem, że po tym nie zaśnie przez najbliższe godziny. Uwielbiam go
torturować.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Wiedziałem, że się na mnie gapił. I na misia. Cóż, jak
kompromitacja to bez przerwy i na całego.... Niech ten dzień się już skończy,
błagam… Znów zrobił coś, co sprawiło, że moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
Trafię do wariatkowa kiedyś przez niego. Czemu nie mógł mi jasno powiedzieć,
tylko musiał mi to robić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Eh, nawet moja złość na niego jakby gdzieś uleciała, jak zwykle. Nigdy nie
umiałem się na niego gniewać. Słyszałem jak prychnął nad moim uchem... Domyślił
się, że udaję i wcale nie śpię?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Chanyeol... - Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje i
czemu to powiedziałem. Jednak wypowiedziałem to jakoś błagalnie i
jakby...płaczliwie?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Położysz się dziś ze mną? Proszę... ten jeden raz... -
Odwróciłem się twarzą do niego, tym samym zatrzymując go w drzwiach. Wizja
tulenia się do niego przez całą noc zamiast do tego pluszaka była kusząca i wywoływała
motylki w moim brzuchu.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Pogięło mnie, zachowuję się jak zakochana nastolatka.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Jak tym razem mnie też jakoś wyśmieje czy coś w tym stylu co
zrobił w kuchni to się chyba powieszę.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Kurna no, byłem głodny, a ten z takim czymś mi nagle
wyskakuje. Ale sami mi powiedzcie, czy jeśli Baekhyun dał by wam taką
propozycję, odrzucilibyście ją? Nie sądzę. I mimo mojego (naprawdę dużego)
głodu, odwróciłem się na pięcie i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej
piżamę i szybko się przebrałem. Poczłapałem do łazienki, żeby umyć zęby.
Spojrzałem na siebie w lustrze i zmrużyłem oczy. Coś mi nie pasowało. Wsunąłem
powoli długie palce we włosy i roztrzepałem je trochę, żeby wyglądały
naturalniej. Zmyłem sceniczny makijaż po dzisiejszym występie , obmyłem twarz wodą
i wytarłem dokładnie, po czym znowu spojrzałem w lustro.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Dużo lepiej.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Uśmiechnąłem się sam do siebie, jak to miałem w zwyczaju i
wyszedłem z łazienki. Podszedłem do drzwi i zgasiłem światło. Wszystko robiłem
bez najmniejszego słowa (jednak drażnienie Baekhyuna to silna potrzeba) i po
omacku musiałem się dostać do jego łóżka. Zachowałem kamienną powagę, kiedy o
mało co nie padłem na ziemię przez rzeczy, które walały się po naszym pokoju.
Musimy tu posprzątać… W końcu trafiłem i dosłownie sekundę zajęło mi zajęcie
miejsca obok mojej małej niezdary. Zazwyczaj, kiedy Baekhyun prosi mnie, żebym
z nim spał, co czasami się zdarza, leżymy koło siebie albo zwróceni do siebie
twarzami, albo plecami. Dzisiaj było inaczej. Zabrałem mu misia i odłożyłem
obok na szafkę nocną (choć w mojej wyobraźni już lądował na ziemi) i zająłem
jego miejsce, przytulając do siebie wątłe ciało mojego przyszłego chłopaka
(wtedy postawiłem sobie taki cel). Było mi tak przyjemnie. Tak błogo.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnąłem się, widząc jak odwraca się i idzie się przygotować
do spania. Lubiłem z nim spać, co nie było częste, bo nie miałem odwagi go o to
prosić, zazwyczaj on sam o tym decydował. Dziś było inaczej. Jednak też nigdy
nie miałem odwagi się do niego przytulić podczas wspólnej regeneracji sił.
Trochę mu zajęło, zanim położył się obok mnie, jednak gdy przyszedł,
uśmiechnąłem się. Parsknąłem cicho gdy o mało co się nie przewrócił przez
bałagan.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Gdy zabrał mi misia, chciałem zaprotestować, wyrazić
oburzenie, lecz to co zrobił zaraz po tym wprawiło mnie w osłupienie.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
ON MNIE PRZYTULIŁ. </div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
TYLKO SPOKOJNIE, ODDYCHAJ.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Położyłem głowę na jego torsie, słysząc i wręcz czując, jak
szybko bije mu serce. Czy to przeze mnie? Moje biło równie szybko, pewnie też
mógł to poczuć..</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś cieplutki. - powiedziałem z uśmiechem i wtuliłem
nos w jego szyję.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- A ty słodziutki. – odpowiedziałem w półśnie zgodnie z
prawdą. Mruknąłem cicho, kładąc dłoń na jego biodrze. Całym sobą słyszałem jego
przyjemnie przyspieszone serduszko i z tą melodyjką w uszach usnąłem…<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Było jeszcze ciemno jak się obudziłem. Oprócz tego, że
pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było uświadomienie sobie w czym łóżku leżę, co
skutkowało sekundowym zawałem serca i wielkim uśmiechem na mojej twarzy,
spróbowałem sobie przypomnieć dzisiejszą datę. Po kilkuminutowych rozmyślaniach
wpadłem tylko na to, że była niedziela. Co znacznie ułatwiło mi życie, bo
miałem zamiar zrobić dzisiaj wszystko to, co mogłoby mnie jakoś zbliżyć do
Baekhyuna. Nawet bardziej niż teraz. Aish, nie myśl z rana o takich rzeczach,
kiedy obiekt twojego uwielbienia leży ci na klacie i wygląda jak uroczy, śpiący
kociak…</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
On mnie nazwał słodkim. Czemu zamiast się wkurzać cieszę się
jak głupi? Jego dłoń na moim biodrze była kolejnym czynnikiem powodującym po
raz nie wiem już który dzisiejszego dnia. Nie, on chyba sobie z tego nie zdawał
sprawy. Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Wsłuchując się w bicie jego serca i akompaniujący mu jego
spokojny oddech, zasnąłem, chociaż myślałem że nie dam rady, gdy jest tak
blisko mnie. Gdy się obudziłem, było już jasno. Moja głowa nadal leżała na jego
torsie. Rany, na pewno było mu niewygodnie, mógł mnie przesunąć czy coś, eh...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Spojrzałem do góry, na niego i widząc, że już nie śpi,
uśmiechnąłem się. Taki widok mógłbym mieć codziennie rano. Zsunąłem się z niego
i lekko przeciągnąłem, nieco jak kociak chyba.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Dzień dobry Channie. - powiedziałem z uśmiechem, nie
wstając, gdyż stwierdziłem, że pozwolę sobie na kilka chwil lenistwa.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Cześć, kochanie. – musnąłem jego policzek, kiedy się
obudził. Mam wrażenie, że zachowujemy się jak para, ale jakoś mi to nie
przeszkadzało. Wygramoliłem się z łóżka i złapałem w ręce moją księżniczkę,
którą już po chwili niosłem do kuchni. Kyungsoo zrobił śniadanie, jak miło.
Reszta zespołu rzucała nam co chwilę wymowne spojrzenia, ale jakoś mnie to nie
obchodziło, kiedy sadzałem sobie Baeka na kolanach.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Suho, co dziś robicie? – spytałem lidera, karmiąc w tym
czasie Baekhyuna jajecznicą. </span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
-A-annyeong- zarumieniłem się, lekko zdziwiony i zawstydzony
jego zachowaniem z samego rana. Oczywiście pozytywnie zdziwiony. Tak dobrze mi
się z nim spało... chyba zaproponuję połączenie naszych łóżek i będę z nim już
codziennie spać.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Czy tylko ja odczuwałem, że jakoś zachowujemy się jak para?
Tylko czemu ja muszę być na kształt tej żeńskiej części związku...?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Zaraz, jakiego związku? Na samą myśl, że mógłbym być z
Chanyeolem poczułem motylki w brzuchu. Nawet nie zdążyłem zareagować, a
poczułem jak odrywam się od powierzchni miękkiego i ciepłego łóżka. Od razu
instynktownie złapałem się szyi mojego "porywacza" i wlepiłem w niego
swój wzrok. Od profilu wyglądał tak samo przystojnie i pociągająco co od
przodu. Lubiłem na niego patrzeć a w tej chwili mogłem to robić bezkarnie, w
końcu mnie niósł. W kuchni od razu poczułem na sobie spojrzenia całego EXO, na
co się zawstydziłem, przygryzając niepewnie dolną wargę. Przecież cały zespół
był istnym haremem dla gejów więc nie powinni się dziwić.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Aish, ten gigant, co chwilę robił coś niespodziewanego.
Ledwo zdążyłem zarejestrować fakt, że siedzę mu na kolanach (czego skutkiem był
kolejny atak motylków w brzuchu) a już zauważyłem przed twarzą łyżeczkę z
jajecznicą. Posłusznie otwarłem usta i zjadłem, czekając na następne kęsy, aż
talerz był pusty.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Nie wiem, właściwie to chcieliśmy sobie zrobić wolne i
zostać w domu, ale wyszło na to, że Kai chciał… z jakiej racji Baekhyun tak po
prostu na tobie siedzi? – Suho mówił i nagle przerwał swój monolog tym dziwnym
pytaniem. Dopiero teraz zauważyłem, że wszyscy na nas patrzą.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Bo go tu usadziłem. – odpowiedziałem jak gdyby nigdy nic,
choć już widziałem jak Kyungsoo mruży oczy, szukając w naszej dotychczasowej
przyjaźni jakiegoś wydarzenia, które zmieniło coś na tyle, że mogliśmy przez
swoje zachowanie wyglądać, jakbyśmy byli razem. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Ale czemu akurat u siebie? Może ja też chciałem Bacona na
swoich kolanach? – spytał potulnie Lay. Pieprzony jednorożec, zawsze musi mi
zabierać mojego malucha. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Byłem pierwszy. – pokazałem mu język i objąłem Baekhyuna
w talii, chcąc mu pokazać do kogo należy. Nie będzie mi wchodził na mój teren
ze swoimi kopytami. No i przy okazji reszta zespolu niech zacznie się
przyzwyczajać do takich widoków.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Jedząc, uważnie przysłuchiwałem się rozmowie, którą
rozpoczęli. Słysząc pytanie Suho hyung'a jeszcze bardziej się zawstydziłem, nie
mając odwagi odpowiedzieć. Chanyeol mnie ubiegł, ku mojemu zadowoleniu. Ale
jednak chłopaki na pewno już coś podejrzewają, wcześniej jakoś nie miałem w
zwyczaju siedzieć na kolanach u giganta Channiego.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Pytanie Yixinga sprawiło, że mnie zamurowało. Po tym pytaniu
Chanyeol zrobił się jakby... zazdrosny? Nie będę ukrywać, spodobało mi się to.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Po skończonym śniadaniu wszyscy oprócz nas rozeszli się
gdzieś poza dom, korzystając z wolnego dnia, których mieliśmy niewiele, na
świeżym powietrzu.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
W sumie nie wiem czemu zostałem, nagle przy Chanyeolu, będąc
sam na sam, pierwszy raz w życiu poczułem się zawstydzony czy też... lekko
skrępowany? Ach, już wiem dlaczego zostałem. Oprócz tego, że podświadomie
chciałem, to Chanyeol nadal kurczowo obejmował mnie w pasie, przez co nie
mogłem wstać. </div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Nie, żeby mi to przeszkadzało, cały czas czułem przyjemne
dreszcze.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Co będziemy robić Baek? – spytałem malucha na moich
kolanach, opierając brodę na jego ramieniu. Taka pozycja była całkiem
przyjemna.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Tylko my zostaliśmy. Mamy cały dzień dla siebie. –
zamyśliłem się, szukając jakiegoś pomysłu na spędzenie wolnego dnia z Baconem.
Mogliśmy pograć w jakieś gry lub pooglądać jakieś filmy. Albo dramy. Lubię
dramy.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Masz jakiś pomysł? </span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Możemy pograć na konsoli. - powiedziałem z uśmiechem, patrząc na obejmujące
mnie, większe od moich, dłonie Chanyeola i położyłem na nich swoje małe łapki.
Krok po kroku zachodziliśmy coraz dalej, i chociaż nie padły żadne słowa, które
by o tym świadczyły, czułem że rodzi się między nami coś więcej niż przyjaźń.
Czy to zasługa moich wczorajszych słów, czy też mój gigant nagle zaczął
wprowadzać w życie jakiś plan, mało istotne.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnąłem się, gdy uświadomiłem sobie fakt, że w myślach
nazwałem go już "mój".</div>
<div style="text-align: justify;">
Było mi tak dobrze i wygodnie, że niespecjalnie chciało mi się ruszać, no ale
mus to mus. Wyswobodziłem się z jego opiekuńczych objęć i wstałem, dreptając do
naszego pokoju, gdzie mieliśmy konsolę. Po co mieć ją w salonie i dzielić się
ze wszystkimi jak możemy mieć swoją, na własność?</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Lubiłem grać z Baekiem. Zawsze przegrywał, bo był w tym
beznadziejny, a potem obrzucał mnie wyzwiskami, a ja i tak uważałem to za
urocze. Taki mały, wściekły Bacon nawet nie mógł mnie dosięgnąć, bo był za
niski. Taki rozczulający i słodki. Rozsiedliśmy się na jego łóżku i włączyliśmy
Naruto. Nie minęła chwila, zanim zaczął przegrywać.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Baek, jak tym razem wygrasz, to dostaniesz nagrodę. –
zaśmiałem się, chcąc choć trochę zmotywować go do porządniejszej walki.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Gra na konsoli. Naruto. Typowa gra z gatunku bijatyk. No,
może nie typowa, bo na podstawie mojego ukochanego anime. Można też grać single
player w story mode, ale jako, że jest nas dwóch, włączyliśmy tryb walki.
Zawsze z nim przegrywałem. Czemu? To proste. Byłem typem nawalającym na oślep
we wszystkie przyciski, by losowo trafić jakieś fajne kombinacje czy combo.
Podczas takiego nawalania na oślep bardzo szybko męczyły mi się dłonie, wręcz
bolały nadgarstki i palce. Ta, kiepski gracz zawsze znajdzie wymówkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Słysząc jego zachętę, od razu zacząłem się bardziej przykładać, ignorując
bolące już nadgarstki. Bardzo szybko powaliłem go na ziemię w pierwszej
rundzie, tak samo jak w drugiej i trzeciej. Gdy skończyła się rozgrywka,
uśmiechnąłem się szczęśliwy z mojej pierwszej wygranej. No, miałem nadzieję, że
nie podkładał mi się specjalnie.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
-No to... jaka ta nagroda? - zapytałem zaciekawiony, po
chwili orientując się, że powiedział to spontanicznie i nie wymyślił niczego
konkretnego. W takim razie sam coś wymyślę. Chwilowa burza mózgu. Uśmiechnąłem
się z tryumfem. </div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
-No to w takim razie, jak nie masz pomysłów, to chcę... abyś
mi zrobił masaż. - powiedziałem z uśmiechem, czując przyjemne mrowienie na samą
myśl o dotykających mnie dłoniach Chanyeol'a.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- No hej, jak to możliwe, że przegrałem? - udawałem
chlipanie. Wcale nie pozwoliłem mu wygrać. No dobra, dałem mu trochę fory, ale
tylko troszeczkę, bo naprawdę świetnie sobie poradził. Ma dzieciak dobrego
nauczyciela. Oczywiście nie mam na myśli mnie, skądże znowu. Zwinąłem się w
kulkę na jego łóżku i zacząłem kręcić się to w jedną, to w drugą stronę, udając
że płaczę po przegranej. Zapisałem sobie w głowie, żeby zaznaczyć tą datę w
kalendarzu, pierwsza wygrana mojego Bacona. Jestem z niego dumny. Prychnąłem,
kiedy powiedział o masażu. Taka niewinna prośba, ale moje hormony podpowiadały
mi coś innego. Stój, Chan, to twój mały Baekkie, nie zrobisz mu tego.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Przecież ty zawsze przegrywasz, dlaczego teraz wygrałeś?
Nie zgadzam się. - popatrzyłem na niego załzawionymi oczami. Jednak trzy lata w
kółku teatralnym robiły swoje, mogłem płakać na zawołanie, ale wiedziałem, że
się na to nie nabierze. Za dobrze mnie zna. Usiadłem więc przodem do niego po
turecku i chciałem się zabrać za jego nagrodę, ale… <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Co mam ci wymasować? – zorientowałem się, że nie
powiedział tego. Moje hormony znowu podsunęły mi do mózgu ciekawą wizję, ale
pozbyłem się jej czym prędzej. Chanyeol, myśl mózgiem.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Dopisało mi szczęście jak widać. - zaśmiałem się wesoło.
Widząc jego udawany płacz spojrzałem na niego z politowaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Chanyeol, przestań się
wydurniać, proszę Cię. - spojrzałem na niego rozbawiony. Owszem, był dobrym
aktorem i gdybym go nie znał to pewnie bym mu uwierzył. No i w tej sytuacji
jego udawany płacz był niepoważny.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Plecy, gigancie, aish, to chyba
logiczne. - przewróciłem oczami i zaczepnie popchnąłem go tak, że z tego
tureckiego siadu przewrócił się do pozycji leżącej. Sam położyłem się przed
nim, na brzuchu i czekałem na mój zasłużony masaż.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Chanyeol. Myśl. Mózgiem. Nieważne, że twój mały Baekkie
właśnie się przed tobą rozłożył i dał ci idealny widok na swoje smukłe plecki,
seksowne uda i jędrny tył… ASDFGHJKL CHANYEOLMYŚLMÓZGIEM! MÓZGIEM! Powstań,
mówię do ciebie. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Przeraziłem samego siebie, ale wstałem znowu do siadu,
jednak było mi trochę za daleko do Baeka, żebym mógł mu ten cholerny masaż
zrobić. Właściwie to czemu prosił o masaż, przecież mógł sobie wybrać coś
zupełnie innego, mógł chcieć, żebym posprzątał jego część pokoju, przecież
zawsze o to prosi jak przegrywam z nim jakiś zakład, leń jeden. Aish, Chanyeol,
skup się na swojej robocie i myśl o małych konikach na łące, nie o tym ciele
pod sobą… Usiadłem tak, że moje kolana leżały po bokach jego ciała, a ja sam
na.. no cóż… na jego udach. W ogóle to czemu on musiał się położyć, przecież
jakby usiadł, to nam obu byłoby wygodniej. Nie mówiąc już o tym, że pewnie
jestem ciężki i go przygniatam. Nie mówiąc też o tym gdzie się znajdowały moje
biodra względem jego tyłeczka. Chanyeol, weź się do roboty, zboczeńcu…<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Położyłem swoje dłonie na jego ramionach i wbiłem palce w
miękką skórę. Miałem okropną ochotę pozbyć się jego bluzki, żeby móc poczuć to
delikatne ciałko swoimi twardymi od grania na gitarze opuszkami. Jeździłem
dłońmi coraz niżej, zupełnie bez słowa, bo, cholera, ta sytuacja wyglądała co
najmniej podejrzanie. Uświadomiłem sobie chwilę później, że powinienem usiąść
obok Baekhyuna, nie na nim. Chanyeol, gdzie twój mózg?</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Ciekawe czemu on się tak ociągał.. W sumie... to był zły
pomysł, czemu ja jestem taki głupi?! Przecież to jest podejrzane, zawsze w
takich sytuacjach kazałem mu sprzątać pokój, bo to straszny bałaganiarz...
Nawet swoje ulubione bokserki zgubił i znalazły się w lodówce.................</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Głupol z niego ale i tak go kocham. I ten jego głupawy
uśmiech, który zawsze rozjaśnia jego przystojną twarz. Jego śmiech, niski,
głęboki głos... Albo jak gra na gitarze i jego smukłe palce z czułością oraz
delikatnością muskają struny. Patrzy wtedy tylko i wyłącznie na nią, swoim
skupionym wzrokiem. Wtedy ja nie mogę oderwać od niego wzroku i fantazjuję, że
zazdroszczę tej gitarze.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Gdy poczułem jak siada na mnie, tuż przed moim tyłkiem, na udach,
przełknąłem nerwowo ślinę, czując rumieńce na policzkach. Jak dobrze, że on nie
widział mojej twarzy...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Sam go prowokowałem, kładąc się zamiast usiąść do niego
tyłem. Jaki ze mnie debil...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Czując jego palce na sobie nie wytrzymałem i z moich ust
wyrwało się ciche westchnienie. Zaraz zasłoniłem sobie usta, czerwieniejąc
zawstydzony na twarzy. Modliłem się o to, by Channie tego nie usłyszał...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Chwila. Słyszałem… Czy Baek właśnie westchnął? Nie, to
tylko mój wyobraźnia… Ale przecież słuch mam doskonały, na pewno westchnął! Wprawdzie
nie widzę jego różowych usteczek, które mogłyby się układać w idealne „o”, żeby
to westchnienie tak pięknie z nich wyleciało, ale ja wiem, że tak było!
Westchnął! I to na pewno nie było westchnięcie typu „Boże, Chanyeol, jaki ty
jesteś wolny, nudzę się, zaraz zasnę…” tylko „Boże, Chanyeol, zrób tak jeszcze
raz, bo to było cholernie przyjemne…!”. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Mózgu, czemu mi to robisz? Czemu wmawiasz moim palcom, że
ciało Baekhyuna lekko spięło się po tym westchnięciu i czemu mi mówisz, że ten
dźwięk jest tak przyjemny, że warto byłoby zrobić coś, żeby usłyszeć go jeszcze
raz?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Tylko co?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Nie, Chanyeol, nawet o tym nie myśl. Ok, Baek westchnął,
ale to na pewno była ta pierwsza opcja i powinienem przyspieszyć, bo jemu się
nudzi. Zaraz zacznie ziewać, ja to wiem.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">A jeśli nie? Jeśli jednak to sprawiło mu przyjemność? Co mi
szkodzi sprawdzić?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Chanyeol, jesteś takim cholernym zboczeńcem i pedofilem,
żeby macać swojego najlepszego przyjaciela. I nie ważne, że on jest od ciebie
starszy. To dzieciak.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Ale ty jesteś naładowany hormonami i sam przed chwilą
przyznałeś, że ten dźwięk był specyficznie miły dla twojego ucha, debilu.
Dobra, przyznaję, chcę go usłyszeć jeszcze raz.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Przekląłem w myślach swój mózg i przesunąłem się odrobię
wyżej, siedziałem teraz częściowo na jego udach, opierając się o jego pośladki.
Ta pozycja jest tak bardzo erotyczna, że nie wiem co by się stało, jakby nagle
ktoś tu wszedł. Za bardzo mi huczało w głowie, żebym zwracał uwagę na dźwięki
dochodzące zza drzwi naszego pokoju. Przesunąłem palce niżej, zjeżdżając na
talię i biodra. Przycisnąłem go mocno do kanapy i z bijącym sercem oczekiwałem
upragnionego dźwięku…</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Cholera, usłyszał to.... To było jedyne wytłumaczenie... No
bo czemu przesunął się wyżej, tak, że praktycznie czułem na tyłku jego męskość?
W dodatku jego silne, zręczne dłonie chyba zaczęły mnie wystawiać na próbę. On
sam zaczął to robić. Sam stanowczy dotyk, nacisk mógł sprawić, że czułem się
podniecony i jęknąłem, ale ten wcześniej wspomniany szczegół... TAK, JĘKNĄŁEM
DRUGI RAZ. I zawstydzony wtuliłem twarz w poduszkę, z nadzieją że jakoś to
stłumię... Na co ja liczę... Nagle znieruchomiałem, słysząc jakieś kroki
niebezpiecznie blisko naszego pokoju...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- C-Chanyeol, chyba ktoś idzie… - spanikowany zrzuciłem go z
siebie, podnosząc się do siadu, jednocześnie próbując zakryć moje pobudzone
krocze.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Chwilę później drzwi się otwarły... Dziękowałem za mój
refleks...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tu jesteście. - Jak się okazało, to Kris nam
przeszkodził. - Chciałem się dowiedzieć, czy chcecie na obiad coś z McDonalda, ale nie odbieraliście komórek, a akurat byłem obok, więc wpadłem. - Pokręciłem głową. Kris spojrzał na konsolę, której nie wyłączyliśmy - Okej,
rozumiem, graliście na konsoli. Ale.... dlaczego leżysz na podłodze?- Spojrzał
na Chanyeol'a rozbawiony. Po chwili wyszedł a ja zacząłem uciekać spojrzeniem w
bok, wstydząc się spojrzeć mu w oczy po tym co przed chwilą miało miejsce...</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Baekhyun, ja… - zacząłem, ale nie miałem zupełnie pojęcia
co powiedzieć. Zwyczajnie odebrało mi mowę, kiedy patrzyłem na czerwonego
Baeka, który nie śmiał na mnie spojrzeć… Już nie musiałem myśleć nad tym, co
czuł, ja to wiedziałem.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Pokalkulowałem trochę w głowie i wyszło na to, że
powinienem pójść do reszty, chociaż zupełnie nie miałem na to ochoty. Przede wszystkim
dlatego, że przede mną leżał obiekt moich westchnień (który sam do mnie
wzdychał, jak zdążyłem zauważyć) i przy okazji byliśmy sami w domu. Chyba nie
musze mówić o czym pomyślał mój mózg. Ale nie jestem chamem, nie chcę niczego przed nimi ukrywać, więc postanowiłem
jednak pójść za Krisem, choćby po to, żeby odetchnąć po całym wydarzeniu. Ale
nie mogłem sobie odmówić jednej rzeczy, która tak bardzo mnie kusiła. Po prostu
nie mogłem się powstrzymać. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Wstałem i strzepałem z siebie niewidzialne drobinki kurzu.
Podszedłem do łóżka, oparłem się o nie kolanami i szybko pocałowałem Baeka w
usta, a zaraz potem wyszedłem z pokoju, starając się zachować neutralny wyraz
twarzy, co ledwo mi wychodziło i pewnie wyglądałem jak pokiereszowana kaczka. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Skończymy ten masaż jak wrócę, ok? – powiedziałem,
odwracając się na ułamek sekundy i w pośpiechu wyszedłem z naszego dormu,
zostawiając zdezorientowanego Bacona samemu sobie. Wiedziałem gdzie chcę teraz
pójść. Obrałem szybki kurs na kwiaciarnię i już po chwili biegłem w tamtym
kierunku.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Cały czas patrzyłem gdzieś w okno, próbując zasłonić dłońmi
swoje czerwone policzki, jednocześnie przygryzając wargę. Nie wiedziałem, jak
mam się zachować a Chanyeol nie wiedział co ma powiedzieć. Już myślałem, że to
się jednak nie miało wydarzyć, chciałem nawet przeprosić, ale nagle... Poczułem
jego usta, od taki słodki, przelotny buziak. Jednak to wystarczyło by na nowo
wywołać u mnie palpitację serca. Biedne, nie może sobie ani chwili odpocząć. Na
jego słowa tylko skinąłem głową, odebrało mi mowę po prostu. Gdy wyszedł,
wyszczerzyłem się i dotknąłem swoich ust.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- Tu przed chwilą były jego usta... takie miękkie i
ciepłe... - powiedziałem na głos do siebie, co było nierozsądne, bo jednak mógł
to jeszcze usłyszeć. Aish, gorzej już zbłaźnić się przed nim nie mogę, co mi
tam. Nie przeszkadzało mu to chyba.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Wstałem i udałem się do kuchni, gdzie wszystko się zaczęło.
Spojrzałem z uśmiechem na miejsce, gdzie opatrywał mi palec, po chwili patrząc
też i na niego. Teraz to wydawało się być tak odległe, choć działo się wczoraj...
Nalałem sobie soku do szklanki i siadając na blacie, zacząłem go popijać,
machając przy tym wesoło nogami. Już nie będzie gorzej, mam nadzieję. Jestem
szczęśliwy. Tylko jak zareaguje na to reszta? W sumie całe EXO jest pełne
gejostwa więc mam nadzieję, że to zaakceptują.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Białe, czy czerwone, białe, czy czerwone, białe… Aish,
wezmę dwie takie i dwie takie. Alez ja jestem romantyczny, ależ ze mnie dżentelmen.
Poprosiłem miłą straszą panią, żeby związała mi je ładną wstążeczką i
podszedłem do lady, żeby zapłacić. Wyjąłem portfel (który cudem udało mi się
wziąć przed wyjściem, mój mózg jednak myśli od czasu do czasu) i chciałem
zapłacić, kiedy sprzedawczyni położyła przede mną ładny bukiecik.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Ach, jaki piękny młodzieniec, twoja dziewczyna na pewno
będzie zachwycona. – spojrzałem na nią, uśmiechając się przymilnie. Szczerzyła
się jak typowa babcia z jakiejś niskobudżetowej dramy. Nawet dziwnie było mi na
nią patrzeć, nie mówiąc o tym, że jakby zobaczyła obraz mojej „dziewczyny”,
wytworzony przez mój drugi mózg, to by mnie pozwała na policję za pedofilię. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Taa… dziękuję. – mruknąłem, kiedy oddałem jej pieniądze i
wziąłem bukiet do rąk. Wychodząc, napisałem smsa do Krisa, że niedługo będę.
Dopisałem też, żeby nie sadzili mnie o pedofilię, na co bardzo mądrze odpisał,
czy może nie zgwałciłem Baeka pod ich nieobecność. Zaśmiałem się na to
stwierdzenie.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">Jakieś pół godziny zajęło mi namawianie Suho, że nie
skrzywdzę Baekhyuna, kiedy wrócę do domu. Chciał, żebyśmy wszyscy wrócili, ale
reszta uparła się, żeby zostać, a on nie miał odwagi, żeby pójść samemu ze mną.
Poza tym nie bardzo się zdziwiłem, kiedy zespół jakoś nie zareagował, kiedy im
powiedziałem, że lubię Bacona. Najwyraźniej nasz fanservice był aż nazbyt
dosłowny. Pobiegłem do domu i wpadłem do środka, nie zastanawiając się za
bardzo, że mogę zniszczyć kwiatki, na szczęście nic im się nie stało, co było w
sumie bardzo ważne. Zobaczyłem Baeka w kuchni i jakoś nagle w moim gardle pojawiła
się kulka, która skutecznie uniemożliwiła mi wypowiedzenie jakichkolwiek słów, jednak moje nogi idealnie wiedziały
gdzie mnie zaprowadzić, jak i ręce, które już po chwili ściskały bukiet w
maleńkie dłonie mojego malucha. Stwierdziłem, że skoro nie umiem mówić, to
zrobię coś innego i nachyliłem się, żeby złożyć na jego różowych ustach taki
sam pocałunek jak przed wyjściem. Po tym stwierdziłem, że muszę częściej robić
mu takie spontaniczne prezenty, bo jego mina była totalnie urocza i
rozczulająca. Aww…</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem jak długo tam siedziałem. Jednak nawet się nie zorientowałem,
że czas jakoś szybko zleciał i Chanyeol do mnie wrócił. Ile go nie było? Z pół
godziny? Może trochę więcej... Chciałem coś powiedzieć, widząc go
przekraczającego próg ale on podszedł do mnie, dał mi bukiecik róż i pocałował.
Aż mnie ścięło z nóg i musiałem objąć jego szyję by nie paść. Ten czuły
pocałunek zawrócił mi w głowie, zupełnie jakbym wziął jakieś narkotyki. Gdy po
chwili czułego całowania odsunęliśmy się od siebie, spojrzałem na niego z
czułością i stanąłem na palcach, by pogładzić jego policzek. Nawet jeśli te
słowa nie padły, to moje oczy i uśmiech właśnie wyznawały mu miłość, widząc tą
samą odpowiedź w jego uśmiechu i oczach. Świat mógł sobie wirować, mogła sobie
nawet Godzilla spacerować po Seulu, dla mnie to nie miało teraz znaczenia. On
jest teraz moim światem.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- C-Chanyeol, ja... z-znaczy od zawsze... - z tych
wszystkich emocji zacząłem się jąkać, przygryzając w zakłopotaniu wargę.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Co od zawsze, kochanie? – postanowiłem jeszcze chwilę go
podręczyć. Ot, taki fetysz.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- OdzawszeCiękochałem- powiedziałem szybko, zawstydzony tym,
że specjalnie się nade mną znęca.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Więc czemu mi wcześniej tego nie powiedziałeś, głuptasie?
– mruknąłem, odkładając kwiaty, które wciąż trzymał w jednej ręce, na bok i
przytulając go do siebie. Położyłem brodę na jego głowie i oplotłem rękami jego
plecy. Uśmiechałem się jak głupek, ale poczułem się w tym momencie cholernie
szczęśliwy. Chciałem, żeby tak było na dłużej. Jak najdłużej.</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
- B-bałem się, że mnie wyśmiejesz i odsuniesz się... -
spuściłem głowę, wzdychając smutno. Jednak gdy poczułem jego silne,
przytulające mnie ramiona, uśmiechnąłem się, ufnie się w niego wtulając.
Słyszałem bicie jego serca, nieco przyspieszone, jak moje. Uspokajało mnie to.
Mógłbym tak codziennie zasypiać, kołysanym do snu przez jego bicie serca.
Oparłem swoje dłonie na jego torsie, gładząc je lekko.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Zupełnie niepotrzebnie. Też cię kocham, Baekhyunnie. –
musnąłem czubek jego głowy swoimi ustami i uśmiechnąłem się do niego, kiedy
gładziłem dłonią jego policzek. Spojrzałem mu w oczy i nagle zapragnąłem go
pocałować, więc zrobiłem to. To było piękne, że mogę to tak po prostu robić
kiedy chcę.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #0b5394;">- Też cię kocham…</span><span style="color: #244061;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #244061; mso-themecolor: accent1; mso-themeshade: 128;"><br /></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15059313675883262336noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-86996570002010727952013-11-18T18:15:00.000+01:002014-11-17T00:26:29.907+01:00I Need a Hero<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Okej, to znowu ja, Ilmin.~ Jestem nieco zawiedziona faktem, że pod moim HunHan'em takie pustki. Cóż, widocznie nie lubicie angstów, nie na blogu, gdzie przeważa seks....</div>
Tym razem liczę na jakieś uznanie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ach, i najważniejsze: Opowiadanie z dedykacją i na zamówienie pewnej bliskiej mi osoby - TAK TO DLA CIEBIE SUSZKI ♥ W sumie opisałam tutaj wasze charaktery, um..^^' I przepraszam, bo chciałaś ostry seks a mi takie miękkie i ckliwe wyszło .___.' Chciałabym, by jednak Ci się spodobało^^</div>
<br />
A, natchnienie na tego shot'a dostałam jedząc obiad , a w radiu leciała <a href="http://www.youtube.com/watch?v=OBwS66EBUcY">ta piosenka</a><br />
<br />
<i><span style="font-family: inherit;">Tytuł: I Need a Hero</span></i><br />
<i><span style="font-family: inherit;">Paring: KaiHo (Kai & Suho)</span></i><br />
<i><span style="font-family: inherit;">Rodzaj: Fluff, lekki smut.</span></i><br />
<i><span style="font-family: inherit;">POV: Suho</span></i><br />
<i><span style="font-family: inherit;">Written by Ilmin</span></i><br />
<br /><br /><div style="text-align: center;">
<b><i>I Need a Hero</i></b></div>
<br /><div style="text-align: justify;">
Potrzebuję bohatera.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jakiegoś ratującego świat.</div>
<div style="text-align: justify;">
Swojego własnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
W naszej historii złoczyńcą, który chce zniszczyć świat jest codzienność, a cennym skarbem, który złoczyńca pragnie dostać w swoje brudne ręce - mój uśmiech, którego Ty dzielnie bronisz. Chociaż nie masz pojęcia o moim uczuciu (przynajmniej tak zakładam w myślach) , codziennie jesteś przy mnie, poprawiasz mi humor, czasami przytulasz. Często bywa tak, że poprawiasz mi humor , nawet o tym nie wiedząc. Podczas, gdy ty tańczysz, aż emanując pasją i talentem , ja nie mogę odwrócić od Ciebie wzroku. Gorączka rozpala wtedy całe moje ciało, a ja chciałbym wtedy dotknąć Cię, pocałować, po prostu poczuć, że jesteś mój. Gdy podczas swojego pasjonującego tańca rzucasz mi spojrzenia, są one tak seksowne i pociągające , że już nieraz przyłapałem samego siebie na wyobrażaniu sobie niegrzecznych scenariuszy z Tobą i ze mną w rolach głównych. Jak mam Ci powiedzieć, że Cię kocham? Jak uświadomić, że jesteś nie tylko moim bohaterem, ale też całym światem? Czasami mam wrażenie, że nasze spojrzenia się mijają, chociaż tak bardzo bym chciał, by odnalazły siebie nawzajem. Wtedy Ty , prowadzony przez moje spojrzenie, wręcz przyciągnięty, znalazłbyś się przy mnie i czule pocałował. Podczas łapczywych pocałunków popchnąłbyś mnie na podłogę, zawisając nade mną...</div>
<div style="text-align: justify;">
-Hyung! Wyjmij ten klucz, bo marzniemy! - Nagle dotarło do mnie marudzenie Baekhyun'a . No tak, odpłynąłem podczas wracania z gali rozdania nagród.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Przepraszam, zamyśliłem się. Już już! - Jako lider byłem odpowiedzialny za noszenie kluczy. Wyjąłem wcześniej wspomnianą rzecz i otwarłem drzwi, a wszyscy, jak to Exo , zaczęli się pchać do środka, widocznie już zmarznięci. Exo-m poleciało do Chin, jak zwykle. Sehun, tęskniąc za Luhanem, poszedł do swojego pokoju i przytulił pluszowego jelonka. Baekhyun i Chanyeol zaczęli znów sobie dogryzać, chociaż i tak każdy wiedział, że na siebie lecą. A ja? Znów odpłynąłem , siadając na jakiejś kanapie. Zastanawiało mnie, dlaczego ludzie tak nie lubią zimy i uciekają przed nią? Zimą jeszcze bardziej można wyczuć miłość w powietrzu, która rozgrzewa atmosferę. Otulałbyś mnie swoimi silnymi ramionami, odganiając gdzieś zimno a Twój oddech igrałby na mojej skórze w postaci pary , delikatnie i przyjemnie mnie łaskocząc, a także dodatkowo rozgrzewając. Eh, wszystko kojarzy mi się z Tobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hyung, wszystko dobrze? Martwię się, jesteś jakiś milczący i nieobecny ostatnio... - Usiadłeś obok mnie, podając mi kubek z kakao, nasz ulubiony napój. Odbierając go od Ciebie nasze dłonie się musnęły, przez co go upuściłem i rozbił się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, posprzątam to. - powiedziałem zakłopotany , nachylając się nad rozbitym kubkiem i rozlanym kakao. Ty także się nachyliłeś i chwyciłeś moją dłoń. Wydawało mi się, czy Twoja twarz przybliżała się do mojej? Moje serce zaczęło tak szybko bić a mój wzrok odruchowo padł na Twoje pełne usta. Ująłeś czule mój podbródek , na chwilę zatrzymując się tuż przed moimi ustami, oddzielonymi od Twoich tylko o milimetry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja to posprzątam, poczekaj tutaj. - szepnąłeś, a Twoje usta ocierały się o moje, w momencie gdy to powiedziałeś. Zaśmiałeś się cicho, widząc moją reakcję i rumieńce na twarzy. Szybko pozbierałeś stłuczony, rozbity kubek, udając się do kuchni, z której wróciłeś, niosąc jakąś szmatkę. Cały czas lekko się uśmiechałeś. Czyżbyś się domyślił, co do Ciebie czuję? </div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy już posprzątałeś, wróciłeś do mnie i chwyciłeś moją dłoń. Pociągnąłeś mnie do naszego pokoju, zamykając drzwi. Usiadłem na swoim łóżku, patrząc na Ciebie z lekką obawą. Za oknem padał deszcz, uderzając o szybę i grając swoją własną melodię. Pomimo tej melodii w pomieszczeniu słychać było tylko nasze oddechy, po chwili także Twoje kroki. Usiadłeś obok mnie, na moim łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dziękuję, że pozwoliłeś mi się upewnić.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Upewnić?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Upewnić, że ja także nie jestem Ci obojętny. - Nie zdążyłem już nic powiedzieć, zapytać , bo poczułem Twoje pełne usta na moich. Przyjemny prąd przeszedł przez moje ciało nawet gdy tylko ich nimi dotknąłeś. Jedno muśnięcie. Drugie. Cholera, po co ja to liczę? Przez Ciebie popadnę w jakąś chorobę psychiczną. Nawet nie musiałem myśleć o tym, by odwzajemniać pocałunki, moje usta instynktownie same to robiły, jakby tylko czekając na tą chwilę. Nasze wargi tak idealnie do siebie pasowały. A może to tylko mój wymysł? Tak dobrze całowałeś.. Nagle poczułem, jak popychasz mnie na łóżko, nachylając się nade mną i nadal mnie całując. Wszystko było tak jak w mojej wyobraźni, w tych "scenariuszach". Od razu uległem. Każdy by uległ, prawda? Byłeś taki czuły i seksowny jednocześnie, gdy mnie tak całowałeś i zwisałeś nade mną. Zupełnie jakby dwie Twoje osobowości się połączyły. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ciepłe i silne dłonie wsuwające się pod moją koszulę świadczyły o tym, że mnie pragniesz, tak jak ja Ciebie. Twój przyspieszony, nieco nierówny oddech owiewający moje ucho sprawiał, że coraz bardziej się podniecałem. Denerwowałeś się czy podniecałeś, jak ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
Moją koszulę rozpinałeś dość chaotycznie, wcześniej rzucając gdzieś w kąt mój krawat. No tak, nie zdążyłem się rozebrać po tej gali. Te pełne usta całujące moją szyję były czymś o czym nawet nie śniłem. Coraz niżej i niżej, nagle znalazły się tuż nad moim zapięciem od spodni. Spojrzałeś na mnie niepewnie a w Twoich oczach dostrzegłem nieme pytanie. Skinąłem tylko głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Sięgnąłeś dłonią mojego rozporka, odpinając go i masując przy tym moje pobudzone już krocze. Z moich ust wydobył się jęk, na co się zarumieniłem, a ty uśmiechnąłeś zadziornie. Niedługo po tym moje spodnie podzieliły los reszty garderoby. Tylko bokserki zostały, a ja poczułem się taki nagi. Widząc moje zawstydzenie, sam się rozebrałeś a ja zarumieniłem się, widząc Twojego pobudzonego już członka. Zdjąłeś także moje bokserki i zacząłeś sunąć swoją dłonią po mojej męskości, co chwilę przyspieszając ruchy, a ja nie miałem już siły by powstrzymywać moje jęki. Drugą dłoń podsunąłeś mi do ust , wystawiając trzy palce, które od razu objąłem ustami i zacząłem je ssać, okrążając je swoim językiem. Jęknąłeś, chyba dobrze to robiłem. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca, podgrzewając cały nasz pokój. Po twojej minie widziałem, że niechętnie wyjąłeś te palce. Mi samemu też było cholernie dobrze, wyginałem się w stronę Twojej ręki,wypychając biodra. Niestety nie pozwoliłeś mi skończyć, niespodziewanie wsuwając we mnie od razu wszystkie wcześniej nawilżone palce. Skrzywiłem się, czując dyskomfort. Gdy zacząłeś we mnie nimi poruszać i trafiłeś w ten jeden punkt, sam zacząłem niecierpliwie nabijać się na Twoje palce, nawet nie zastanawiając się, co robię. Po dłuższej chwili wyjąłeś je, przysuwając się do mojego wejścia swoją dość sporą męskością. Spojrzałeś na mnie kolejny raz z niemym pytaniem a ja uśmiechnąłem się lekko, łapiąc twoją dłoń i splatając ze swoją. Gdy poczułem Cię w sobie, poczułem ból ale też jakąś dziwnie nieopisaną przyjemność. Przez chwilę pozostałeś w bezruchu, widząc mój grymas na twarzy. Nie trwało to długo, kiedy skinąłem głową, byś mógł kontynuować. Pierwszy szok spowodowany bólem minął i dość szybko zacząłem odczuwać cholerną przyjemność. Twoje niskie, pociągające jęki przeszywały mnie na wskroś a moje łóżko nagle wydawało się być względnie niewytrzymałe przez Twoje szybkie i gwałtowne ruchy. Nasze jęki mieszały się ze sobą , tworząc ciepły, rozkoszny krzyk a następstwem był prawie równoczesny orgazm. Prawie równocześnie łapaliśmy oddech, jakby się obawiając, że nagle nam go zabraknie. Wysunąłeś się ze mnie a ja położyłem głowę na Twoim torsie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Kocham Cię, hyung- wyszeptałeś z uśmiechem, po chwili całując mnie w czoło, a ja odniosłem wrażenie, że to zdanie powinno się wypowiadać tylko szeptem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Kocham Cię, Jongin-ah- Tak samo odpowiedziałem, uśmiechając się jeszcze szerzej. Spełnione marzenie, Ty jesteś moim marzeniem.</div>
Erinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-91350556030096068292013-11-15T17:04:00.000+01:002014-11-17T00:22:12.748+01:00Real Love dla Emocjonalnego Arbuza<br />Witajcie kochani, z tej strony ming ^^ (nie będę na siebie mówić Clarie, bo blog powstał z myślą o fanpage'u, na którym moim nickiem jest ming) Tak jak Ilmin napisała w ostatnim poście, mamy dużo zamówień (za co bardzo wam dziękuję i mam nadzieję, że pojawi się ich jeszcze więcej <3) i nie dałybyśmy rady napisać ich wszystkich razem, dlatego podzielimy się częścią. Myślę, że składając zamówienie możecie nawet pisać, czy chcecie dwóch autorów, czy jednego, a jak tak, to kogo wolicie, ale nie musicie tego robić, jeśli nie chcecie :3 Udało mi się bardzo szybko napisać szkolne KaiSoo, które zamówiła Emocjonalny Arbuz. Mam nadzieję, że się wam spodoba ~<br /><i><br />Tytuł: Real Love<br />Pairing: KaiSoo (Jongin x Kyungsoo)<br />Rodzaj: fluff, romans, szkolne życie, slash, pod koniec lekki smut<br />POV: Jongin<br />Written by ming</i><div>
<i><br /></i><br /><div style="text-align: center;">
<i><b>Real Love</b></i></div>
<br /><div style="text-align: justify;">
Nie myślałem kiedykolwiek, że zakocham się w chłopaku. Naprawdę. Nikt nigdy wokół mnie o tym nie mówił, w mojej rodzinie i wśród znajomych nie miałem żadnej takiej osoby, co więcej, wszyscy uważali mnie za tego, komu dziewczyny same wchodzą do łóżka. No dobra, mieli trochę racji, ale miałem szacunek do siebie. Nie byłem osobą, która znajdywała sobie kogoś na jedną noc. Starałem się znaleźć osobę, która byłaby dla mnie odpowiednia, która trafiłaby w moje kryteria. I szukałem wśród dziewczyn. Więc jak to się stało, że moją drugą połówką okazał się chłopak? W dodatku taki, którego cechy są absolutnie przeze mnie nie lubiane? Sam nie wiem. Może to przez ten jego urok? Albo uśmiech, którym mnie obdarza zawsze, kiedy dostrzeże mnie wśród tłumu? Lub jego dotyk, gdy jesteśmy sami w moim mieszkaniu i poznajemy własne ciała? Musiałbym głębiej się zastanowić. Ale zawsze jak to robię, to dochodzę tylko do jednego wytłumaczenia. Nie ma sensu się zastanawiać. Kocham w nim wszystko i kocham jego samego i nieważne dlaczego. Ważne, że tak jest i będzie już zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zabrzmiał dzwonek, ogłaszający przerwę. Cieszyłem się, miałem już dość wykładów o sinusach i cosinusach, czymkolwiek to cholerstwo było, bo nasz nauczyciel tak cudownie nam to wytłumaczył, że mało kto zrozumiał. Przez całą lekcję wyjąłem jedynie szkicownik i mechaniczny ołówek. Znowu rysowałem. To moje hobby, o którym nie wie nikt, tylko ja. I mój królik, ale on woli raczej smakować moje prace, niż je podziwiać. Moja mama kilka razy widziała moje rysunki, ale to było bardzo dawno temu i na pewno już zapomniała jak kiedyś kochałem to robić. Nie przeszło mi to aż do liceum. Druga klasa jest ciężka, ale jakoś daję radę. Jestem dobrym uczniem. Nie chwalę się, po prostu stwierdzam fakt. Kiedy wracam do domu siadam do książek i sumiennie się uczę. Czasami, kiedy nie mam siły, zdążam tylko odrobić lekcje, a naukę zostawiam na następny dzień i wtedy zdarza mi się dostać w szkole złą ocenę, ale na ogół uczę się całkiem nieźle. Staram się dbać o sprawy szkolne, bo wiem jak dużo może mi to dać w przyszłości. Ale mimo masy pracy nie zrezygnowałem z mojego drugiego hobby, a mianowicie gry w koszykówkę. Jestem w szkolnej drużynie i często mamy treningi do późna wieczorem, różne wyjazdy, no i oczywiście mecze. Cała szkoła się schodzi. I to właśnie na jednym z meczów przeciwko sąsiedniej szkole poznałem Jego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wchodziłem właśnie do szatni, żeby się przebrać. Spora część drużyny była już gotowa, byłem jednym z ostatnich, którzy jeszcze nie zdążyli się przebrać, ale wcześniej musiałem załatwić kilka spraw. Zdążyłem szybko ubrać się w sportowy strój, kiedy Sehun, mój najlepszy przyjaciel, przyszedł do naszej szatni ze zgrzewką wody mineralnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już myślałem, że tu tego nie doniosę. – sapnął ciężko i rzucił pudło na ławkę. Sehun był niesamowicie leniwym chłopakiem, choć jego spanie na lekcjach zawsze jakoś umykało nauczycielom. Dostał się do drużyny tylko ze względu na swój wzrost, był najwyższy z nas wszystkich i zawsze z łatwością wrzucał piłkę do kosza. Jednak przez cały mecz zawsze stoi pod koszem przeciwnika i w ogóle się nie męczy, dlatego trener postanowił, że będzie odpowiedzialny za wodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciesz się, że nie musisz przez czterdzieści minut latać po boisku jak opętany. – ofuknąłem go. Młodszy śmiesznie napuszył policzki i zaczął wyjmować butelki z pudełka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zanieśmy je reszcie, bo zaraz zacznie się mecz. – zgodziłem się z nim i też wziąłem w ręce kilka butelek. Ruszyliśmy korytarzem do Sali gimnastycznej. Do rozpoczęcia meczu mieliśmy jeszcze jakieś piętnaście minut, ale dla naszej drużyny początek meczu zaczynał się wraz z przemową trenera, która zawsze trwała niecały kwadrans, dlatego przyspieszyliśmy kroku i już po chwili znaleźliśmy się w wielkiej hali sportowej naszej szkoły, której trybuny wypełnione były po brzegi uczniami okolicznych szkół, choć muszę przyznać, że najwięcej kibiców mieliśmy właśnie my. Już z wejścia mogłem dostrzec czerwono-białe szaliki, które leżały na szyjach połowy widzów. Uśmiechnąłem się szeroko. Niesamowicie cieszyłem się z tego widoku. To właśnie on dawał mi największą motywację podczas gry. Te krzyki, zagrzewające do walki. To, że ktoś w nas wierzy i pomaga nam samą obecnością. To wszystko razem działało na mnie znacznie bardziej niż nagrody, czy puchary. Czułem się potrzebny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin, Sehun, do mnie. – naszym trenerem i jednocześnie dobrym kolegą był Choi Minho, absolwent naszej szkoły, który był od nas tylko pięć lat starszy. Nie pracował tu na pełen etat, przychodził tylko na treningi i mecze. Wspierał nas jak nikt inny po tym, kiedy nasz wuefista odmówił współpracy. Więc tak naprawdę nie mamy trenera, ale Minho zastępuje go dla nas i tak właśnie go traktujemy. Zbliżyliśmy się szybko, widząc, że reszta już zebrała się wokół niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchajcie, naszym przeciwnikiem jest szkoła Dwigh, więc musicie się przygotować na ostry atak. Znacie ich technikę, spróbują zdobyć jak najwięcej punktów, więc musicie postawić na obronę, ale koniecznie zostawcie Sehuna pod ich koszem, Minseok i Jongin zostajecie tylko na obronie, nie przechodzicie w ogóle do ataku, dziś zmęczy się Tao, będziesz jednocześnie na obu polach i Luhan, będziesz wspierać naszą pandę. – usłyszałem przy uchu jęk Luhana. Był dobrym zawodnikiem, umiał i bronić, i atakować, co zazwyczaj dawało mu przewagę, ale dzisiaj jego wszechstronność nie wyszła mu na dobre. Za to Tao tylko się uśmiechał. Był najsilniejszy z nas wszystkich, a jego „śmiercionośny wzrok”, jak nazwali go nasi kibice, pozwalał mu przebiec z piłką przez całe boisko bez napotkania żadnego przeciwnika, którzy tylko umykali na boki przed jego szarżą. Był typem, który zdecydowanie woli atakować i dziś miał zamiar pokazać wszystkim jak bardzo jest w tym dobry. Minho zaczął omawiać naszą taktykę, tłumacząc po kolei wszystkie ruchy, ofensywę, defensywę, krycie i strategię, którą ćwiczyliśmy od trzech tygodni. Wiem, że byliśmy dobrze przygotowani, przez ostatnie dni nawet Sehun był skupiony na grze. Miałem wrażenie, że dzisiaj rozegramy naprawdę dobry mecz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko jasne? – pokiwaliśmy głowami, kiedy trener skończył. Uśmiechnęliśmy się wszyscy do siebie, złożyliśmy ręce jedne na drugich i krzyknęliśmy nasz bojowy okrzyk. Głośne „We are one” rozeszło się po całej hali, a wiwaty kibiców stały się jeszcze głośniejsze. Wybiegliśmy na boisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Walka była zażarta. Zitao grał bardzo agresywnie i to dało nam kilkupunktową przewagę. Na przerwach schodziliśmy do Minho, który dodawał nam nowej motywacji, wyłapując błędy drużyny z Dwigh i dając nam wskazówki jak można je wykorzystać. W połowie ostatniej części meczu nasi kibice na trybunach zrobili meksykańską falę i wtedy Sehunowi udało się wrzucić decydujący punkt. Halę wypełniły okrzyki radości, dużo głośniejsze od zawodzenia przegranej drużyny. Cieszyłem się jak dziecko, podbiegłem do Sehuna i przytuliłem go mocno, po chwili to samo zrobiłem z każdym innym członkiem zespołu. Naprawdę się cieszyłem. To był ważny mecz, a nam udało się go wygrać. Z początku jednak myślałem, że to przez zagapienie się obrońcy Dwigh na naszych kibiców, ale wtedy ujrzałem Jina, ich atakującego, który kłócił się z sędzią. Podszedłem bliżej, żeby wiedzieć o co chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
-… i przez niego Jimin się wywrócił! Musimy zrobić powtórkę, to było nie fair! Na pewno oni go nasłali! – znałem Jina już od paru lat i byliśmy dobrymi kolegami, ale od kiedy wstąpił do BTS, czyli ich szkolnej drużyny, zaczął uważać mnie za wroga numer jeden. Trochę żałowałem, że tak wyszło, był naprawdę bardzo miły. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kogo nasłaliśmy? – spytałem, przerywając ich kłótnię. Z usłyszanych strzępków rozmowy mogłem łatwo się domyśleć, że chodziło mu o nas. Sędzia wyglądał na niezadowolonego, jakby nie wiedział co ma w tej sprawie zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tego debila, który rozlał wodę przez Jiminem! Nie mógł obronić kosza, ale gdyby to zrobił, wy nie wygralibyście meczu! – wyglądał na naprawdę złego, ale ja nie miałem pojęcia o kim on mówił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I tak by wygrali, mieli przewagę ośmiu punktów, a do końca rozgrywki była niecała minuta, nie nadrobilibyście tyle w tak krótkim czasie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nadrobilibyśmy! To był faul!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale o kogo ci chodzi? – odpowiedziałem spokojnie. Chciałem jakoś rozluźnić atmosferę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O niego. – warknął Seokjin i wskazał palcem na zgarbionego chłopaka przy boisku, który zawzięcie wycierał podłogę ścierką. Nie widziałem jego twarzy, ale po drżących dłoniach mogłem poznać, że on sam boi się podnieść głowy, żeby spotkać się twarzą w twarz z Jinem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej, ty. Podnieś głowę. Kim jesteś? – miałem wrażenie, że to nie jest uczeń naszej szkoły. I nie myliłem się. Kiedy wstał, mogłem w końcu zobaczyć jego twarz. Coś, co jako pierwsze przykuło moją uwagę, to były oczy. Ogromne, orzechowe i przerażone oczy, które patrzyły na mnie z niemą nadzieją. Zrozumiałem to ciche przesłanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie znam go. Pierwszy raz w życiu go widzę. – odetchnął z ulgą i wrócił szybko do sprzątania. Jednak nie dane było mu skończyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ty nie, ale reszta twoich kumpli na pewno go kojarzy. – prychnął Jin.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Panie Kim, proszę się uspokoić! To i tak nic by nie zmieniło! – sędzia się wkurzył, a ja kątem oka widziałem, jak nieznajomy znika za drzwiami wejściowymi do hali. „Tchórz”, pomyślałem, ale trochę mu współczułem. Stwierdziłem, że jak go znajdę, to mu podziękuję. W końcu nie zawsze mogę oglądać tak wkurzonego i bezradnego Jina. W krótkim czasie zebrała się wokół nas reszta chłopaków z obu drużyn. Trener BTS spojrzał na mnie wilkiem, a Minho pobiegł na swoje zajęcia. Przed meczem postanowiliśmy, że jeśli wygramy, zabierzemy go na ramen w sobotę w ramach podziękowań. Bo co więcej mogliśmy zrobić?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kapitanowie obu drużyn, proszę podać sobie ręce. – sędzia stanął z boku, patrząc wyczekująco na mnie i na Jina, bo tak się składało, że to my nimi byliśmy. Seokjin był cholernie wkurzony, ale sam wyciągnął do mnie dłoń. Mimo wszystko był uczciwym chłopakiem. Ścisnąłem ją mocno, a wtedy sędzia ogłosił wynik meczu i naszą wygraną. Tłum znów wiwatował, Luhan i Tao skakali jak opętani i przytulali wszystkich, Sehun pił już czwartą wodę, a ja odbierałem puchar zwycięzców. Nie pierwszy i nie ostatni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Następnego dnia w szkole wszyscy nam gratulowali, poprzedniego zresztą też, ale dzisiaj podchodzili do nas nawet nauczyciele. Byliśmy chlubą szkoły i muszę przyznać, że niesamowicie rozpierała mnie duma. Osiągnęliśmy cos naprawdę wielkiego i cieszyliśmy się z wygranej, a nasi przyjaciele razem z nami. W domu moja mama ucałowała mnie kilkakrotnie, upiekła ciasto i powiedziała, że kiedyś dorównam tacie. On sam zadzwonił, jak tylko się dowiedział i gratulował mi przez telefon, ale musiał szybko skończyć, żeby pojechać na trening. Nawet mój królik wydawał się radośniejszy. Ok., może trochę przesadziłem, ale wtedy wszystko wydawało mi się takie piękne i cudowne, jakbym patrzył na świat przez różowe okulary. Dlatego w szkole, gdy zaczęła się pierwsza lekcja, a pani przedstawiła nam nowego ucznia, myślałem tylko o tym, żeby mu podziękować i się z nim zaprzyjaźnić. Na przerwie zawołałem Zitao, Sehuna, Krystal, Luhana i Amber, moich najbliższych przyjaciół. Tworzyliśmy taką paczkę, która zawsze trzymała się razem. I zawsze właśnie na nich mogłem polegać i prosić ich o rady, więc i tym razem z tego skorzystałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co myślicie o tym nowym, Do Kyungsoo, jeśli dobrze pamiętam? – spytałem ich wszystkich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z tego co wiem, wcześniej mieszkał w Pusan. Mam tam dobrą znajomą, z którą chodził do klasy. Przeniósł się, bo jego matka, która kiedyś straciła męża w wypadku, znalazła sobie kogoś nowego i przeniosła się do niego tutaj, do Seulu. – Krystal mówiła zawzięcie, ale tak cicho, żebyśmy tylko my mogli usłyszeć te informacje. – No i… nie był zbyt lubiany w szkole.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu? – ziewnął Sehun.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo jest gejem. – Krystal lubiła takie plotki. Była straszną plotkarą, ale lubiła brać informacje tylko z dobrych źródeł i przekazywać je tylko zaufanym osobom. Na przykład nam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko dlatego nikt go nie lubił? – zdziwił się Zitao.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, podobno na ogół jest bardzo cichy i nieprzystępny, jakby bał się ludzi. Myślę, że nie tylko oni od niego stronili, ale on od nich też.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To wiele wyjaśnia. – mruknąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co wyjaśnia?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jego wczorajsze zachowanie. – teraz wszyscy się zainteresowali. – To on wylał wodę na boisko i przez niego Jin tak bardzo się pieklił. A ten zwiał, jak rasowy tchórz. Ale… po części nam pomógł. Miło było zobaczyć takiego Jina. – zaśmiałem się gorzko, a Tao mi zawtórował. Amber ofukała nas za takie zachowanie. W sumie, miała rację, nie powinniśmy się tak zachowywać. Ale jeśli na to zasłużył, to chyba mogłem się cieszyć, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieważne. Trzeba mu podziękować. – wstałem z krzesła i spojrzałem na resztę. Wiedziałem, że raczej ze mną nie pójdą, mimo to spojrzałem pytająco w ich stronę. Krystal tylko wzruszyła ramionami. No nic, poszedłem sam. Kyungsoo siedział w swojej ławce i kartkował nasz podręcznik od chemii. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To była pierwsza wada, jaką w nim zauważyłem. Ja to tak nazywam, wadą, choć wcale nią nie jest. Po prostu nie rozumiem ludzi, którzy mogą lubić ten przedmiot, dla mnie to czarna magia, a Kyungsoo go uwielbia. Potrafi godzinami opowiadać mi o jakichś dziwnych łączeniach protonowych, alkanach, wodorotlenkach… a ja i tak nic z tego nie rozumiem. I mimo, że szczerze nienawidzę jego monologów o chemii, to myślę, że gdyby nagle zniknęły, byłyby jedną z rzeczy, za którą tęskniłbym najbardziej. Bo właśnie wtedy mogę przyglądać się mu, kiedy on jest zajęty tłumaczeniem mi tych wszystkich wiązań. Mogę do woli patrzeć na jego profil, a on nie zacznie się peszyć, bo jest zbyt zajęty mówieniem. Przez godzinę wpatruję się w jego rozmarzone oczy, słucham cudownego głosu, zapamiętuję mimikę twarzy, kiedy się czymś ekscytuje. A potem w końcu zauważa, że ja w ogóle nie słucham i znowu się na mnie wkurza, a ja tylko się śmieję. Kocham te momenty. Co oznacza, że kocham nawet jego wady. Skomplikowane.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty, chemii się uczysz? – zacząłem. Trochę się przestraszył, bo aż podskoczył na krześle, a kiedy mnie zobaczył skulił się jeszcze bardziej w sobie, jeśli to w ogóle było możliwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, nie bój się mnie, przyszedłem podziękować. – uśmiechnąłem się do niego, dodając mu otuchy. Miałem wrażenie, że trochę się rozluźnił, ale nawet jeśli, to tylko odrobinę. Westchnąłem ciężko, ale nie dałem za wygraną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem Kim Jongin, miło mi cię poznać. – wyciągnąłem do niego dłoń, którą po chwili słabo uścisnął. Jego ręka była niesamowicie ciepła, jakby miał wahania temperatury. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Do Kyungsoo. – kolejna rzecz, która przykuła moją uwagę. Jego głos. Cichy, spokojny, lekko ochrypły i zdecydowanie za niski jak na jego budowę ciała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Śpiewasz? – spytałem, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd to pytanie? – odpowiedział po chwili zdawkowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moja mama uczy śpiewu i jestem wyczulony na barwę głosu innych ludzi. Ty masz ciekawą, więc się spytałem. Mogę się przysiąść? – był zdziwiony moim zachowaniem, ale kiwnął głową. Przysunąłem sobie krzesło z ławki obok i usiadłem naprzeciwko niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałem podziękować za wczorajszą akcję. – posłałem mu zadziorny uśmiech, a on tylko obrócił głowę, onieśmielony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu dziękujesz? Przecież zrobiłem coś złego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złego? Nie, wcale nie. Jiminowi nic się nie stało, więc nie zarzucaj sobie krzywdy. Jednak wkurzyłeś Jina i to za to ci dziękuję. Nawet nie wiesz jak brakowało mi takiego widoku, wkurzony Jin to nie rzadkość, ale bezradny to już tak. – zaśmiałem się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wtedy stwierdziłem, że zdziwiony Kyungsoo wygląda jak sowa. Zostało mi to do dzisiaj i często tak na niego mówię. Obraża się za to, ale zawsze jakoś jestem w stanie go udobruchać. Poza tym, on sam śmieje się, kiedy tak na niego mówię. Uwielbiam takie sytuacje. A ta była pierwszą z nich, której nigdy nie zapomnę.</div>
<div style="text-align: justify;">
On spojrzał na mnie, nie rozumiejąc moich słów. Naprawdę wyglądał zabawnie, takie wielkie oczy nie pasują do żadnego Koreańczyka. To tak jakby nosił powiększające kontakty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nosisz soczewki? – nigdy nie miałem żadnej blokady, przed rozmowami z nowymi osobami, a Kyungsoo nie stanowił wyjątku. On sam jednak chyba tego nie rozumiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie… </div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo masz tak wielkie oczy, że wyglądasz jak sowa. – przez chwilę patrzył na mnie w osłupieniu, ale po chwili zaczął zaprzeczać, zabawnie przy tym gestykulując. Miałem z niego niezły ubaw, serio. On tylko się wkurzał, a ja cały czas się śmiałem. Nie mogłem przestać. Wyglądał tak zabawnie! W końcu zrozumiał, że niczego nie osiągnie i przestał, a ja wciąż się śmiałem. Mimo wszystko wydawało mi się, że nie jest na mnie obrażony. Albo przynajmniej nie tak bardzo, na jakiego udawał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, ale naprawdę przypominasz sowę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wcale nie. – odburknął, patrząc do swojego zeszytu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, to nie obelga. Sowy są słodkie. – pochyliłem się do niego, a on w tym czasie odchylił się na krześle. To musiało zabawnie wyglądać z boku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz zjeść dziś ze mną lunch? Znam świetne miejsce, żeby odetchnąć od ludzi na długiej przerwie. – zaskoczyłem go tym pytaniem, ale mimowolnie się zgodził. Zadzwonił dzwonek, więc musiałem wracać na miejsce. Pomachałem mu ręką i wróciłem do przyjaciół, na drugą stronę sali. Usiadłem w ławce przy oknie i podparłem głowę na ręce. Lekcja minęła mi na rysowaniu, choć dziś wyjątkowo szkicowałem sowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez cały czas rzucałem sobie z Krystal liściki dotyczące Kyungsoo. Śmiałem się z każdego z nich, bo zadawała mi pytania tak szczegółowe, że nie miałem możliwości na nie odpowiedzieć. Przecież rozmawiałem z nim niecałe pięć minut, nawet niczego się o nim nie dowiedziałem. Ale ona wciąż swoje. Kiedy lekcja się skończyła, rzuciłem przyjaciołom na odchodne smacznego i podszedłem do Kyungsoo. Bardzo rzadko jadłem lunch z kimkolwiek, zazwyczaj wolałem mieć długą przerwę dla siebie, na leniuchowanie lub naukę. Dziś było inaczej i Luhan zaczął krzyczeć za mną, żebym tylko o nich nie zapomniał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma takiej opcji! – rzuciłem z uśmiechem i podszedłem do ławki Do.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy? – spytałem, widząc, że chłopak wstaje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Um.. tylko się spakuję. – trochę się ociągał, to było widać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ci pomogę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie trzeba, dam sobie radę. – przyspieszył, kiedy wyciągałem rękę w jego stronę. Chyba mnie nie lubi. Będę musiał popracować nad naszą znajomością. Zaczęliśmy rozmawiać, sam nie wiem o czym. Najpierw trochę opowiadałem mu o naszym mieście, potem on trochę o Pusan, a potem to już rozmowa sama się rozwinęła i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. W krótkim czasie doszliśmy na miejsce. Wokół boiska naszej szkoły jest siatka wysoka na trzy metry, a w jednym miejscu jest dziura, której, o dziwno, nie odkrył jeszcze nikt poza mną. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czemu pokazuję Kyungsoo to miejsce, ale chciałem, żeby je zobaczył. Przeszliśmy przez ogrodzenie i znaleźliśmy się w lesie, który rozciągał się na prawie połowę Seulu. Tak naprawdę jest to wielki park, którego spora część zagospodarowana jest jako imitacja lasu. Po całym parku biegają sarenki, które można karmić z ręki. Nazywamy je małymi Luhanami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To miejsce jest teraz naszym ulubionym na spędzanie czasu, kiedy na dworze jest ładna pogoda. Uwielbiam zabierać Kyungsoo do lasu, znajdować jakiś zaciszny kąt, rozkładać koc i kłaść się na nim, przytulając do siebie Do. On zawsze boi się, że ktoś nas zobaczy, ale mi to nie przeszkadza. Kiedy tłumaczy co by się stało, jakby ktoś nas znalazł, po prostu zamykam mu usta pocałunkiem, a on w końcu ulega, oddając się chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po przejściu na drugą stronę Kyungsoo cały czas narzekał, że nie powinniśmy tego robić, że to zbyt niebezpieczne i mogą nas wywalić, a ja tylko śmiałem się, że byłoby głupio, gdyby wyrzucili go w pierwszy dzień szkoły. Wtedy zdążył już zrozumieć, że nie biorę niczego na poważnie i po prostu wzdychał i dawał prowadzić się dalej. Znaleźliśmy się przy strumieniu, a żeby przejść na drugą stronę, trzeba było przejść po śliskich i mokrych kamieniach, a przy tym buty wydawały taki dźwięk, jakby wchodziły w płytką kałużę. Przeskoczyłem na drugą stronę w trzech skokach i obróciłem się z uśmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź, to już tutaj! – krzyknąłem i poszedłem dalej. Przez chwilę po prostu wsłuchiwałem się w chrzęst liści pod moimi stopami, ale potem usłyszałem niewyraźne „Jongin” za sobą. Obróciłem się i zobaczyłem Kyungsoo wciąż stojącego po drugiej stronie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co jest? Dawaj, skacz! – krzyknąłem, ale on nie ruszył się z miejsca. Patrzył bojaźliwym wzrokiem na wodę i przestępował z nogi na nogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungsoo, przerwa trwa godzinę, ale jeśli będziesz tam tak stał, to nie zjemy tego lunchu, a ja już jestem głodny. </div>
<div style="text-align: justify;">
Moją wadą jest niecierpliwość, co czasami bardzo go irytuje. Ja jestem żywiołowy i nie lubię czekać, a on – wręcz przeciwnie. Tak się złożyło, że dzięki temu, że się poznaliśmy, nauczyłem się być bardziej cierpliwym, ale to nie oznacza, że całkowicie. Kolejna rzecz, jaka nas różni, a jednak łączy. To paradoks.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kyungsoo spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale… ja boję się wody. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? – nie za bardzo chciałem w to wtedy uwierzyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Boję się… - odsunął się od brzegu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak można bać się wody? Nie przesadzaj, chodź, czas nam się kończy. – machnąłem ręką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja naprawdę się boję!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To był pierwszy moment, kiedy doprowadziłem Kyungsoo do płaczu. Tak, pierwszy, bo było ich jeszcze wiele, za co chcę sobie porządnie przyłożyć. Dopiero później dowiedziałem się, że Do ma traumę z dzieciństwa, bo sam o mało co nie zginął w powodzi. Niesamowicie smutna historia, która do teraz porusza mnie do łez. Ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, nie płacz. Ja… nie chciałem, to po prostu zwykły strumień i myślałem… aish. Już idę. – Kyungsoo ścierał rękawem łzy, a ja czułem się co najmniej głupio. Nie chciałem, żeby początek naszej przyjaźni wyglądał właśnie tak. Przeszedłem po kamieniach na drugą stronę i dałem mu mój plecak do rąk. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzymaj i wskakuj mi na plecy. – kucnąłem tyłem do niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- C-co? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie co, tylko chodź. Zaniosę cię tam. – już chciał zacząć zaprzeczać, ale po prostu złapałem go i wciągnąłem na siebie, kazałem mu się mnie mocno trzymać i przeszedłem po kamieniach. Nie był ciężki, był drobny, więc nie miałem najmniejszego problemu z przeniesieniem go na drugą stronę. Trzymał mocno moją szyję, prawie mnie dusił, kiedy znalazł się na wodą. Kiedy znaleźliśmy się po drugiej stronie ja po prostu poszedłem dalej, słuchając jego jęków, żebym już go puścił. To była pierwsza taka sytuacja, później powtarzało się to codziennie. Zeszliśmy z niewielkiej górki i znaleźliśmy się pod ogromną płaczącą wierzbą, której gałęzie tonęły w strumieniu, przez który przechodziliśmy. To miejsce wydawało mi się najpiękniejszym jakie mogłem zobaczyć w swoim życiu. Postawiłem Do na ziemi i przeciągnąłem się na wszystkie strony, żeby rozprostować kości. On rozglądał się oniemiały, na co uśmiechnąłem się lekko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pięknie tu, prawda? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak… nie wiedziałem, że istnieją takie miejsca w centrum Seulu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To teraz już wiesz. – mrugnąłem do niego okiem i usiadłem na miękkiej trawie pod wierzbą, opierając się o jej ogromny pień. Wyjąłem swój lunch i poklepałem miejsce obok siebie. Chłopak usiadł i jedliśmy w ciszy, słuchając dźwięków lasu. Wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy Olppaemi. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kyungsoo rozglądał się zaciekawiony po okolicy, a ja patrzyłem na niego. Zastanawiałem się czemu w poprzedniej szkole był nielubiany. Może to faktycznie przez to, że był homo? Może nie chodziło o nic innego i jeśli teraz nikt się o tym nie dowie, to będzie miał normalnych znajomych i będzie czuł się tutaj dobrze? Takie pytania krążyły mi po głowie, kiedy nagle usłyszeliśmy niewyraźny szelest w krzakach obok. Przestraszony chłopak podskoczył, a ja od razu go uspokoiłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie martw się, to pewnie jakieś zwierzę, pewnie ptak, królik lub sarna. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Sarna?</div>
<div style="text-align: justify;">
- I znowu to robisz!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robię?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Udajesz sowę! – znów zacząłem się śmiać, a on tylko na mnie prychał, że jestem niewychowanym bufonem. Ale szelest nie ustawał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciekawe co to. Chodźmy sprawdzić. – zacząłem po cichu zbliżać się w stronę hałasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odwaliło ci?! To może być niebezpieczne! – syknął, ale jednocześnie trząsł się ze strachu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgodziłbym się, jakbym wiedział, że tu mogę spotkać wilka, ale naprawdę nie ma czego się bać, to na pewno nie jest nic strasznego. – złapałem go za rękę i pociągnąłem ze sobą. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę…</div>
<div style="text-align: justify;">
Wtedy zrozumiałem, że Kyungsoo jest tchórzem. Można powiedzieć, że to odkryłem już wcześniej, w trakcie meczu, ale teraz potwierdziłem sobie tą informację. Jest słaby fizycznie, ale również psychicznie. Na początku tego nie rozumiałem, ale potem okazało się, że jest tak samo jak z lękiem przed wodą. Do tej pory jestem dla niego wsparciem. Jestem i będę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungsoo, nie przesadzaj, to tylko małe zwierzę! – gdyby nie to, że to „małe zwierzę” właśnie wyszło z krzaków, chłopak pewnie znowu by się rozpłakał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Patrz… sarenka. – podszedł do nas malutki jelonek, którego różki ledwo co wystawały spod skóry. Był maleńki, a jego wielkie, ciemne oczy, patrzyły na nas zaciekawionym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie boi się…?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widocznie jest odważniejszy niż ty. – posmutniał, więc od razu dodałem, że wszystkie zwierzęta w parku takie są, bo nikt ich tu nigdy nie skrzywdził.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty? Skrzywdził cię ktoś? – spytałem mimowolnie, głaszcząc miękkie futerko jelonka. Kyungsoo usiadł na ziemi i nie odzywał się jakiś czas, siedział tylko ze spuszczoną głową, patrząc na swoje kolana. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, dawno temu. Nie chce tego pamiętać, ale to wciąż za mną chodzi. Ale nie będę ci tego teraz opowiadał, to za długa historia jak na jedną przerwę. – powiedział, a ja zapamiętałem sobie, żeby później go o to wypytać. Na nowo zapadła między nami cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten mały ma identyczne oczy jak ty, może nazwiemy go Olppaemi? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Sowa? Przecież to jeleń. – cieszyłem się, że znowu się odezwał. Choć wciąż był smutny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pogłaszcz go. – uśmiechnąłem się do niego ciepło, widząc wahanie w jego oczach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ugryzie cię, naprawdę. – usiadłem koło niego i złapałem w rękę jego dłoń. Wyciągnąłem ją w stronę zwierzątka. Czułem, jak cała drżała, więc drugą objąłem go w pasie. Trochę dziwnie się czułem, znając jego orientację. Naprawdę, pierwszy raz byłem w takiej sytuacji i nie wiedziałem co mam robić, więc robiłem to, co pierwsze przychodziło mi do głowy. Na szczęście jelonek delikatnie obwąchał nasze splecione palce, a potem podszedł bliżej, dzięki czemu Kyungsoo w końcu mógł go pogłaskać. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Och… miękkie. – powiedział cicho. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ucieszyłem się. Nawet nie wiecie jak bardzo. Bo poczułem, że pomogłem mu przełamać barierę. Nie całkowicie, to oczywiste, ale choć trochę. To było coś, czego nie zapomniałem do dzisiaj. Jelonek został ochrzczony Olppaemi. Odwiedzaliśmy go codziennie w czasie lunchu. Często zjadał nam kimchi. Byliśmy pewni, że to ten sam przez cały czas, bo miał ciemniejszą plamkę na przedniej prawej nodze. Kyungsoo polubił zwierzęta i nie bał się już ich tak bardzo. Kolejna rzecz, z której jestem dumny. Jestem dumny, że mu pomogłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia, kiedy wróciliśmy do klasy, stało się coś nieoczekiwanego. Okazało się, że Tiffany, największa plotkara w naszej klasie, dowiedziała się jakimś cudem o orientacji Kyungsoo i wygadała ją całej klasie. Stworzył się podział. Wszyscy odsunęli się od niego, nawet nie poznając go wcześniej. Nawet nigdy z nim nie rozmawiali. Wkurzyło mnie to, bo oceniali go tylko po tym, ale też dlatego, że Kyungsoo przyjął to bez walki. Zamknął się w swoim małym świecie i nie chciał z niego wyjść. Nie chciał im pokazać, jaki jest naprawdę. A ja już wtedy wiedziałem, że jest cudowną osobą. Dlatego pierwsze co zrobiłem, to poprosiłem o pomoc swoich przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę, on nie może zostać sam. Nie możemy mu tego zrobić. – rozmawiałem z Tao i Luhanem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz rację, nowy uczeń nie może od razu się odseparować. – Lu trzymał moją stronę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli okaże się godny, może pozwolę mu być moim przyjacielem. – wiedziałem, że Zitao tylko się wygłupia. Był osobą, na której zawsze mogłem polegać. Teraz również mnie nie zawiódł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiecie Krystal i Amber? Ja pogadam z Sehunem. – wiedziałem, że dziewczyny szybko się zgodzą, one od zawsze były najbardziej otwarte i tolerancyjne z nas wszystkich. Kiwnęli głowami i poszli w ich stronę, a ja usiadłem w swojej ławce i odwróciłem się do tyłu, żeby porozmawiać z Sehunem. Ale najpierw musiałem go obudzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Młody, wstawaj. Ej, Sehun, obudź się. – musiałem zacząć potrząsać go za ramiona, żeby go wybudzić. Jak to możliwe, że nauczyciele tego nie widzą? Farciarz…</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sso, co chcesz? – odpowiedział zaspanym głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pamiętasz Kyungsoo, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uhm… - ziewnął na potwierdzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszyscy się już dowiedzieli. – ściszyłem ton, a Sehun natychmiast się rozbudził.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O nim…?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, przez Tiffany. – prychnąłem. Wiedziałem, że Hun nie lubi jej tak samo jak ja. Wredna żmija, tak na nią mówiła nasza paczka. I chyba cała reszta szkoły też.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I rozumiem, że teraz mamy się nim zaopiekować, żeby nie został sam? – uśmiechnąłem się szeroko. Nic dziwnego, że wszyscy myślą, że jesteśmy braćmi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czytasz mi w myślach młody. – poklepałem go po policzku i zwróciłem się w stronę nauczyciela, który właśnie wchodził do klasy. Lekcja minęła dosyć szybko, a ja zdążyłem narysować naszego jelonka, Olppaemi, którego oczy błyszczały tak samo, jak u Kyungsoo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wraz z dzwonkiem zdołałem się zorientować, że coś się stanie. Nasze klasowe hieny, znaczy Tiffany, Jiyeon, Sohyun i Sandara dobrały sobie Shindonga i Sungyeola i już znaleźli się wokół ławki Kyungsoo. Miałem złe przeczucia co do tego, więc od razu do nich podszedłem, a moja paczka automatycznie znalazła się tam ze mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, Sungie, Doggie, co wy na to, żeby jutro po szkole wspólnie potrenować, hmm? – Sungyeol rzucił mi zaciekawione spojrzenie, więc od razu zabrałem ich na stronę, mając nadzieję, że Krystal i reszta zajmą się dziewczynami. Sung i Dong byli całkiem fajni, ale strasznie tępi. Czasami jak na nich patrzę, to zastanawiam się jakim cudem dostali się do tej szkoły. Przegadałem z nimi całą przerwę, bo to straszne gaduły, a potem usiadłem znów na swoim miejscu. Nie miałem nawet czasu, żeby spojrzeć w stronę Kyungsoo, mogłem to zrobić dopiero teraz. Tak jak myślałem, był smutny. Zmartwiło mnie to, ale już po chwili dostałem smsa od Sehuna, którego od razu odczytałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do: starszybraciszek</div>
<div style="text-align: justify;">
Kyungie siedział sam, ale przynajmniej te żmije go nie gnębiły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do: młody</div>
<div style="text-align: justify;">
Ok, dzięki, ale… „Kyungie”…? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do: starszybraciszek</div>
<div style="text-align: justify;">
Zgaduj, staruchu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do: młody</div>
<div style="text-align: justify;">
Krystal, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do: starszybraciszek</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie, Amber <3</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do: młody</div>
<div style="text-align: justify;">
Lol. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnąłem się i wysłałem serduszka do dziewczyn, Tao i Luhana. Wyrwałem kartkę z zeszytu i napisałem na niej krótką wiadomość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Przyjdziesz do ogrodu na następnej przerwie? Mógłbym ci pokazać szkołę. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Możemy spotkać się w tym samym miejscu, w którym jest przejście przez ogrodzenie.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Jongin</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czułem się trochę głupio, pisząc coś takiego. Nawet nie wiedziałem, czy się zgodzi, ale co miałem wtedy do stracenia? Nic. Więc złożyłem karteczkę w samolocik i lekko rzuciłem ją w stronę Kyungsoo, kiedy nauczyciel nie patrzył. Wylądowała idealnie na jego zeszycie, więc byłem pewny, że ją zauważył. Mogłem już tylko czekać i mieć nadzieję, że się zgodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
W czasie lekcji zdążyłem jeszcze poprosić paczkę, żeby zajęli się na chwilę żmijami, a ja w tym czasie porwę Do. Równo z dzwonkiem poderwałem się z miejsca i, nie bacząc na zdziwione spojrzenia kolegów z klasy, pognałem do wyjścia. Zbiegłem ze schodów i już po chwili znalazłem się przy przejściu do lasu. Po drodze nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc odsapnąłem i usiadłem na ziemi, czekając, aż Kyungsoo do mnie dołączy. Zobaczyłem go po paru minutach, biegnącego w moją stronę. Kiedy w końcu dobiegł, jego plecak zjechał mu z ramienia na ziemię, a on sam upadł na kolana, ciężko oddychając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy… więcej… biegania… w czasie… przerwy. – powiedział urywanym głosem i rzucił się na trawę, odwracając się na plecy. Obserwowałem jak jego klatka unosiła się chaotycznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy poznałem kolejną wadę Kyungsoo. Zupełnie nie miał kondycji. To trochę snobistyczne z mojej strony, ale nie chodzi mi o wygląd, sylwetkę, czy inne bzdety. Chodzi mi o zdrowy organizm, o siłę ciała, o wytrzymałość. Jest to dla mnie bardzo ważne, bo od dziecka ojciec-sportowiec wpajał mi do głowy, że sport jest bardzo ważny w życiu. Dlatego nie mogłem wybaczyć Kyungsoo tego braku. Ale zamiast zostawić go i odejść, znowu mu pomogłem. Za każdym razem nieświadomie zmieniałem go w kogoś, o kim od zawsze marzyłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy popracować nad twoją kondycją… - mruknąłem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?! – spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze słyszałeś, od dziś będziemy razem biegać. Bieganie to najlepszy sposób na złapanie kondycji. Rano, przed szkołą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę… - jęczał, tarzając się po ziemi. Znowu zacząłem się z niego śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie masz wyjścia. A teraz chodź, pokażę ci szkołę. – wstałem i wyciągnąłem dłoń w jego stronę. Myślałem, że ją odepchnie, ale tak się nie stało. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kyungsoo brakowało asertywności. Nie potrafił stawić się innym, powiedzieć „nie”, jeśli ktoś go do czegoś zmuszał. Teraz nie jest z nim tak źle, choć jego natura jest taka, żeby garbić kark i robić to, co każą nam inni. Pamiętam pierwszy raz, kiedy podziękował mi, że przy nim jestem, że dzięki mnie czuje się silniejszy, bo potrafię mu pomóc w takich chwilach. Do tej pory ściska mnie serce, kiedy o tym pomyślę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zawahał się, zanim ją złapał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinieneś powiedzieć „nie”, a ty od razu ulegasz. Co za ciepłe kluchy z ciebie. – westchnąłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciepłe… co? – nie wiedział o co mi chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz biegać codziennie rano? – spytałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No… Nie… </div>
<div style="text-align: justify;">
- No właśnie, więc jak nie chcesz, to powiedz „nie”!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie…</div>
<div style="text-align: justify;">
- Głośniej, nie słyszę cię! Ma być wyraźnie! – czekałem aż w końcu się przełamie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. – powiedział twardym głosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No i o to chodziło. Ale i tak będziesz biegać, bo musisz sobie wyrobić kondycję. – Kyungsoo znów o mało co się nie rozpłakał, a ja pociągnąłem go z ziemi i poszliśmy w stronę szkolnego budynku. Nagle spuścił głowę w dół, kryjąc zakłopotanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin, czy ty… słyszałeś może o czym mówiła ta dziewczyna w czerwonych włosach…? – spytał niewyraźnie, mnąc swoją koszulę w palcach. Zastanowiłem się przez chwilę, czy powiedzieć mu, że nie dowiedziałem się tego od Tiffany, tylko w inny sposób.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale wiedziałem już wcześniej. – podniósł na mnie swój zdziwiony wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I… nie odrzuca cię to?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A wygląda, jakby odrzucało? Kyungsoo, dla mnie nie ma znaczenia czyjeś pochodzenie, rasa, czy orientacja. Jeśli ktoś jest dla mnie miły, to ja dla niego też taki będę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy pierwszy raz zobaczyłem jego uśmiech. Był słaby, ledwo widoczny, ale był. I ja sam sprawiłem, że się pojawił. Teraz uwielbiam sprawiać, że Kyungsoo się uśmiecha, lubię robić rzeczy, dzięki którym wydaje się być szczęśliwszy. To cudowne uczucie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli chcesz, mogę cię dziś odprowadzić do domu. – zacząłem, kiedy mijaliśmy stołówkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie trzeba… mieszkam niedaleko. – Do wciąż był lekko nieśmiały, ale nie przeszkadzało mi to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, jeśli nie chcesz, to będę cię śledził. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin, czemu tak bardzo chcesz się ze mną zaprzyjaźnić? Nie jestem ciekawy, ani lubiany. Nie ma we mnie nic, na co ktoś mógłby zwrócić uwagę. – szeptał Kyungsoo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem która to była wada w kolejności. Do nie walczył, nie stawiał na swoim. Wolał siedzieć cicho i podstosowywać się pod innych. Nie chciałem, żeby tak było, bo to oznaczało, że jest bardzo słaby i nie poradzi sobie w późniejszym życiu. Pokazałem mu, że można to zmienić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Sam nie wiem. Coś w tobie mnie jednak zaciekawiło i chciałbym odkryć co to jest. Oczywiście, jeśli mi pozwolisz. – uśmiechnąłem się do niego, a on pokiwał głową. Przeszliśmy całą szkołę, pokazałem mu najciekawsze miejsca i wszystkie te, które powinien znać, jako uczeń. Rozmawialiśmy również z mijanymi po drodze nauczycielami. Zauważyłem, że spora część uczniów już poznała plotkę, którą rozpuściła Tiffany, i Kyungsoo chyba też, bo odwracał wzrok, kiedy ktoś przechodził koło nas i szeptał coś do innych, patrząc się na niego. Wkurzało mnie to. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Masy nie zmienisz, ale jednostkę możesz, więc zacząłem uczyć go, żeby szedł przez życie z podniesioną głową. Pokazałem, że tak będzie dużo łatwiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lekcje się skończyły, a ja zabrałem Kyungsoo do szatni, a potem odprowadziłem do domu. Nawet za bardzo się nie zdziwiłem, kiedy się okazało, że mieszkamy całkiem blisko siebie. A nawet bardzo blisko, bo widziałem jego mieszkanie z okna sypialni, mieszkamy w sąsiednich blokach. Co oczywiście oznaczało, że zabrałem go do siebie, nawet nie słuchając jego płaczliwych próśb, żebym zostawił go w spokoju. Następnego dnia był piątek, nie mieliśmy nic zadane, więc nie widziałem przeszkód, żeby przetrzymać go u siebie do późnego wieczora. Kyungsoo poznał moją mamę i Peoji, mojego królika. Moja mama bardzo go polubiła i odkryła jego pierwszą zaletę, pozytywną umiejętność, przeciwieństwo wady. Do potrafi gotować i przekonałem się o tym właśnie tamtego dnia, kiedy mama pojechała do znajomych, a my z Kyungsoo zawaliliśmy kuchnię niepotrzebnymi gratami, bo uparłem się, żeby zrobił muffinki. Były czekoladowe, a ich smak pamiętam do dzisiaj. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz często przesiaduję na blacie i przyglądam się mu, gdy pracuje w kuchni. To kolejna rzecz, od której się uzależniłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Resztę wieczoru spędziliśmy na graniu w gry wideo, jak i rozmawianiu na różne tematy. Dowiedziałem się, że Kyungsoo wychowywał się w patologicznej rodzinie, że jego ojciec był uzależniony od alkoholu, że krzywdził jego i jego matkę. Że kiedy był mały, wyjechał do ciotki nad morze i wtedy całą okolicę nawiedziła wielka fala. Na szczęście nikt nie umarł, ale mało brakowało, żeby niektórzy stracili życie. Pierwszy raz poczułem tak ogromne współczucie. Opowiedział mi o swoim starszym bracie, który zabrał ich do siebie, kiedy tylko znalazł sobie mieszkanie i dogodną pracę, żeby utrzymywać ich wszystkich. Powiedział też o tym, że jego mama często wyjeżdżała do Seulu i spotykała się z aktualnym mężem, który jest bardzo miłym i opiekuńczym człowiekiem, że jego prawdziwy ojciec zginął w wypadku samochodowym, który sam spowodował, bo był nietrzeźwy. Że teraz jest na pewno szczęśliwszy niż kiedyś, bo ma prawdziwą rodzinę. Ale w trakcie tego opowiadania wyczułem, że jego emocje, które się w nim kumulowały, niedługo wypłyną i miałem rację. Kyungsoo zaczął płakać, przepraszając mnie za swoje zachowanie. Wtedy pierwszy raz go przytuliłem. Trzymałem go mocno w objęciach i uspokajająco głaskałem go po głowie, mówiąc, żeby nie przepraszał, bo to przecież nie jego wina. To było dla mnie naprawdę niesamowite przeżycie, bo wtedy poczułem, że naprawdę chcę mu pomóc i postanowiłem, że będę robić wszystko, żeby nie cierpiał tak, jak kiedyś. Wtedy opowiedziałem mu o sobie, o swoim życiu, ojcu, który jest koszykarzem, który przyjeżdża do domu tylko na święta, o tym, że chcę być w przyszłości taki jak on, o mamie, która uczy muzyki w szkole podstawowej, o tym, że od zawsze chciałem mieć rodzeństwo, ale nie mogłem, więc pewnego dnia przyniosłem do domu królika i stwierdziłem, że jeśli mama go wyrzuci, to ja odejdę razem z nim. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To był pierwszy raz, kiedy Kyungsoo się przy mnie zaśmiał. Nie mogłem przestać na niego patrzeć, a potem zwyczajnie zacząłem się śmiać razem z nim. To było piękne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pod wieczór odprowadziłem go do domu i wziąłem jego numer telefonu. On cicho mi podziękował, a ja zrozumiałem, że pierwszy raz komuś tak bardzo zaufał i poczułem się dumny, że to mnie wybrał. Poczułem niesamowite przywiązanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rano obudziłem go przed szóstą, ale nie chciał wstać. Ubrałem się więc i pobiegłem do jego mieszkania. Dzwoniłem tak długo, aż mi otworzył. Wyciągnąłem go na zewnątrz i przez godzinę biegaliśmy wokół drzew w pobliskim parku. A raczej ja biegałem, a on się mordował. I od tamtej pory powtarzaliśmy to codziennie, a on z dnia na dzień robił postępy. W szkole trzymał się z naszą paczką, a ja byłem niesamowicie wdzięczny reszcie, że go zaakceptowali. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy razem, Kyungsoo nawet zostawał po lekcjach, żeby oglądać nasze treningi koszykówki i wspierać naszą drużynę. Zakolegował się z Minho, który potem też dowiedział się o jego orientacji, ale to nie wpłynęło na ich znajomość. Bardzo cieszyłem się, że Do ma przyjaciół, na których może polegać. Na tym mi zależało. Coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy, a ja coraz częściej łapałem się na tym, że wyczekuję chwil, kiedy mogę znowu z nim przebywać. Nie rozumiałem tego, dlaczego tak bardzo tego potrzebowałem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pewnego dnia, kiedy za oknem zrobio się już czerwono, a wiatr dął głośno, uderzając mocno o szyby, szedłem do szatni, żeby przygotować się do treningu. Po drodze jednak usłyszałem za oknem głosy Sehuna i Kyungsoo, więc zbliżyłem się do nich niego i usiadłem tak, żebym mógł słyszeć co mówią, nie zdradzając swojej obecności.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungie, chciałeś pogadać? – Sehun jak zwykle ziewał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, dziękuję, że się zgodziłeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma sprawy. Więc… co ci leży na sercu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun, wiesz, jaki jestem. I wiesz jak dużo spędzam czasu z Jonginem. Słyszę, co mówią ludzie. Nie chcę, żeby myśleli, że… wiesz o co mi chodzi, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie. Ale powiem ci jedno. Jongin w ogóle się tym nie przejmuje. Jestem pewien, że może nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. On nigdy nie słucha tego, co mówią o nim inni. Woli robić po swojemu i nie przejmować się opinią tych, którzy go nie znają.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno…?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dam sobie głowę uciąć, że tak jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteście sobie bardzo bliscy, prawda? Znasz go najlepiej z nas wszystkich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba tak. Znam go od urodzenia, nasi rodzice znali się jeszcze zanim w ogóle nas planowali. Nawet urodziliśmy się w tym samym szpitalu. – zaśmiał się. – Tylko on dokładnie minutę wcześniej i dlatego mówi do mnie „młody”, ale nie przeszkadza mi to. Wszyscy mówią, że jesteśmy jak bracia. Zgadzam się z tym, zawsze byliśmy razem, rozumiemy się bez słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc nie sprawiam mu kłopotu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, to mogę ci powiedzieć z pełnym przekonaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo Sehun, ja… ja chyba… nie wiem, jak to powiedzieć, ale…- mamrotał, nie mogąc wydusić słowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, nie musisz mówić. – odparł Sehun.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę? – w głosie Kyungsoo usłyszałem zdziwienie i lekki strach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Wszyscy o tym wiemy i nikomu z nas to nie przeszkadza. Teraz wystarczy, żeby on sam się dowiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Racja… choć nie wiem, jak ja to zrobię. Dziękuję Hunnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungsoo, jeszcze jedno. – dodał Sehun, kiedy Do już wstał, żeby iść na zajęcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam wrażenie, że Jongin nie opuści cię tak szybko. – powiedział tajemniczo i odszedł. Umknąłem szybko do szatni, żeby mnie nie nakrył, a moją głowę zajmowały tysiące różnych myśli.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na boisku myślałem nad naszymi relacjami. Nie wiedziałem co o nich myśleć. Dziwiłem się sam sobie, że tak szybko polubiłem Kyungsoo, że czymś naturalnym stało się dla mnie bycie przy jego boku, że cieszyłem się za każdym razem, kiedy go widziałem. Ale najbardziej dziwiła mnie myśl, że teraz, wiedząc, że Do mnie kocha, cieszyłem się jeszcze bardziej. Myślałem nad tym długo, ale musiałem być również skupiony na grze, więc nic konkretnego nie wywnioskowałem, dlatego po treningu poszedłem do Luhana i zwierzyłem mu się ze swoich problemów. Luhan jest bezpośredni, dlatego to zawsze właśnie do niego chodzę po dobre rady i podpowiedzi, bo zawsze mówi konkretnie. I tym razem mnie nie zawiódł, choć przyznam, że wtedy nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ty po prostu się w nim zakochałeś? – rzekł z uroczym uśmiechem na ustach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z-zakochałem? – wykrztusiłem. Jakoś nie mogłem tego pojąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, normalnie, zakochałeś się. Jeśli cały czas myślisz tylko o nim, ciągle chcesz spędzać z nim jak najwięcej czasu i zupełnie nie przeszkadza ci to, że większość uczniów naszej szkoły i tak już uważa was za parę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?! Jak to? Nic o tym nie wiem! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo jesteś ślepy i wpatrzony tylko w jedną osobę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu tak uważają?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba przez orientację Kyungiego i to, że jesteście praktycznie nierozłączni, tak mi się wydaje. – rzucił z sarkazmem, a potem zniknął. A ja… wyszedłem ze szkoły, pobiegłem do lasu pod wierzbę, usiadłem i zacząłem rozmyślać, a czerwony, jesienny krajobraz, dopełniał moją wewnętrzną melancholię.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tamtym momencie, po paru godzinach intensywnego myślenia, przypominania sobie tych wszystkich najważniejszych chwil, jakie z nim spędziłem, analizowania mojego zachowania, naszych relacji, emocji i uczuć, których do niego żywiłem, w końcu zrozumiałem, że Luhan ma rację. Zakochałem się w nim. </div>
<div style="text-align: justify;">
Straciłem kilka lekcji, a moi przyjaciele zaczęli się o mnie martwić, co chwilę pisali lub dzwonili, żeby mnie odnaleźć, ale żaden z nich nie wpadł na pomysł, żeby poszukać mnie tutaj. Tylko jedna osoba znała moją kryjówkę. I właśnie ona mnie znalazła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechałem się głupio do siebie, kiedy usłyszałem głośne wołanie od strony strumienia. Nie mogłem pomylić tego głosu z nikim innym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin-ah! – tylko on tak do mnie mówił. Nikomu innemu na to nie pozwalałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, że tam jesteś, wyjdź do mnie, proszę! – naprawdę chciałem do niego pójść, ale nie myślałem w tamtej chwili i tylko siedziałem na ziemi, z uśmiechem na ustach słuchając jego głosu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin-ah… - teraz już nie krzyczał, a raczej zawodził. Potem wszystko ucichło, a ja zastanawiałem się, czy poszedł. Miałem nadzieję, że nie i właśnie chciałem do niego pójść, kiedy usłyszałem dziwny dźwięk, jakby ktoś wchodził w kałużę. Nie wierzyłem własnym uszom, ale już po chwili zobaczyłem Kyungsoo z owiniętym wokół szyi czerwonym, grubym szalikiem, który zrobiła mu moja mama, idącego ku mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nie wyszedłeś? – spytał smutnym głosem, kiedy mnie zobaczył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przeszedłeś przez strumień. Pierwszy raz. Przeszedłeś sam, bez mojej pomocy. – uśmiechnąłem się szeroko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałem zobaczyć, czy tu jesteś… - mruknął i podszedł bliżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gratuluję. – zaśmiałem się i położyłem na trawie. On usiadł koło mnie, plecami do drzewa, podkulił nogi, oplótł je ciasno rękami i położył brodę na kolanach. Zawsze tak siadał, to było dla niego charakterystyczne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciężko jest się przełamać do wielu rzeczy, których się boimy. – zaczął, a ja miałem wrażenie, że to będzie długi monolog.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz też było mi ciężko, ale przecież tobie nigdy nic się nie stało, a jeszcze przy tym nosiłeś mnie na plecach… Więc pomyślałem, że warto spróbować. A jakby miało mi się coś stać, to wiedziałem, że wtedy przyjdziesz do mnie i mi pomożesz. – czasami Kyungsoo miewał takie momenty, że mówił coś, co bardzo mnie podbudowywało na tle naszych relacji. Czułem wtedy, że jestem dla niego ważny, że on na mnie polega. Byłem wzruszony i chciałem słuchać dalej. Obróciłem się na bok, żeby móc na niego patrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo wiesz… ja wiedziałem, że tu jesteś. Nie mogłeś być nigdzie indziej. To twoje specjalne miejsce i tylko tutaj możesz schować się przed światem, tak mi powiedziałeś na naszym pierwszym spotkaniu, pamiętasz? – w tamtym momencie zrozumiałem, że nie mogłem natrafić na nikogo innego. Że tylko on jest w stanie dać mi to, o czym od zawsze marzyłem. Że to jego kocham.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od tamtej pory to nie jest moje miejsce, tylko nasze. – uśmiechnąłem się i wstałem do siadu. Przysunąłem się bliżej niego, tak, że stykaliśmy się ramionami i położyłem głowę na jego ramieniu. Poczułem jak zadrżał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu mi je wtedy pokazałeś? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, już ci mówiłem. – zamknąłem oczy, rozkoszując się chwilą. Nie chciałem jej przerywać. Było mi zbyt dobrze. Szczególnie wtedy, kiedy Kyungsoo przytulił swój policzek do mojej głowy. Siedzieliśmy tak przez krótką chwilę. Chciałem, żeby tak już było zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu to robisz? – odezwał się nagle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robię? – nie wiedziałem o co mu chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pozwalasz mi na to wszystko. – jego głos brzmiał smutno. Zmarszczyłem brwi, podnosząc głowę, żeby na niego spojrzeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin-ah, wiesz kim jestem i jaki jestem, a mimo to robisz te wszystkie rzeczy, których nie powinieneś w mojej obecności. – zarumienił się lekko i odwrócił wzrok. Musiałem pomyśleć chwilę, żeby zrozumieć o co mu chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungie… przeszkadza ci to? – zdziwiłem go tym pytaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, ale…</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc o co chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jognin-ah, chodzi mi o to, że to nieodpowiednie. Ty nie jesteś taki jak ja, a ludzie zaczynają tak myśleć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A co mnie obchodzą ludzie? Jeśli nie przeszkadza ci, że jestem taki nachalny, to tylko to jest dla mnie ważne. – prychnąłem, udając złego. Uśmiechnął się do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dobrze. Cieszę się. – szepnął i przytulił się do mnie. Nie wiedziałem co zrobić, poczułem się trochę skrępowany, ale jednocześnie bardzo szczęśliwy, że w końcu to zrozumiał, więc odwzajemniłem uścisk, chowając głowę w zagłębienie między jego szyją, a ramieniem, wsuwając nos w miękki materiał jego szalika. Poczułem się cudownie. Poczułem się potrzebny. I poczułem, że chciałbym móc robić takie rzeczy codziennie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hyung… - zacząłem. Nie lubił, gdy tak na niego mówiłem, bo może i był ode mnie starszy, ale tylko trochę. Ale ja uwielbiałem go tym denerwować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał… - zaśmiał się, odsuwając się trochę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale to fajne. – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, wciąż trzymając ręce wokół jego pasa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałeś coś powiedzieć, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Hyung, myślę, że… jestem zakochany. – powiedziałem z uśmiechem, a jego mina od razu zrzedła. Zasmuciłem się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też. – przyznał cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę? W kim? – znałem odpowiedź, ale chciałem sprawdzić, czy będzie na tyle odważny, że sam mi to wyzna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiem ci, jeśli ty pierwszy powiesz mi w kim ty się zakochałeś. – uśmiechał się, ale w jego oczach widziałem smutek. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgaduj. – zaczął po kolei wymieniać wszystkie dziewczyny z naszej klasy, a potem całą resztę, którą znał. Zdziwiłem się, że zapamiętał aż tyle imion. Uświadomiłem sobie przy okazji, że mimo rozpuszczonej plotki, Kyungsoo nie był w szkole gnębiony ani nie lubiany. Był postrzegany trochę inaczej, ale na pewno nikt nie robił mu żadnych przykrości. Znał dużo ludzi w szkole, nawet z innych roczników. Pomyślałem też, że to po części nasza zasługa. Paczka była znana w szkole i lubiło nas wiele osób, a dzięki temu, że trzymał z nami, inni zrozumieli, że musi być całkiem niezły, skoro się z nami koleguje. Może to trochę narcystyczne, ale tak było.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już sam nie wiem… może Sulli?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten paszczur z trzeciej klasy? Nigdy! – śmiałem się do rozpuku, kiedy zrezygnowany zaczął wymieniać nawet nasze nauczycielki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy to w ogóle ktoś z naszej szkoły? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. – obserwowałem jego mimikę twarzy, kiedy w skupieniu próbował sobie przypomnieć jeszcze kogoś, kogo przeoczył. Nagle spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może Sehun? – uśmiechnąłem się lekko na to stwierdzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sehun jest moim bratem, ale nikim więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc sam już nie wiem…</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przegapiłeś jedną ważną osobę, Kyungsoo. Najważniejszą. – czułem dziwny spokój, kiedy mu o tym mówiłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest ktoś ważniejszy dla ciebie od Sehuna w naszej szkole? – znów zachciało mi się śmiać, bo wyglądał dokładnie tak, jak pierwszego dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, moja sówko. Ty. – na początku nie umiałem powiedzieć co Kyungsoo poczuł, kiedy to usłyszał. Wiele emocji rysowało się na jego twarzy, ale w końcu on sam tego nie wytrzymał i po prostu się rozpłakał, a ja patrzyłem na niego z uśmiechem, bo wiedziałem, że są to łzy szczęścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A ty? Kogo kochasz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie muszę… już mówić… - powiedział przez łzy, chowając twarz w szaliku. Wtedy złapałem go w ramiona i pierwszy raz poczułem jego siłę, kiedy przyciskał mnie do siebie. Wtuleni w siebie, cieszyliśmy się wzajemnym szczęściem. Olppaemi przerwał nam ten piękny moment, kiedy nagle zauważyłem go, grzebiącego w moim plecaku. Zaśmiałem się głośno, a kiedy Kyungsoo zorientował się o co mi chodzi, zawtórował mi. Jeszcze nigdy się tak nie śmiałem, aż rozbolał mnie brzuch. Upadłem plecami na ziemię, nie mogąc przestać się śmiać. Po chwili jednak poczułem na sobie ciało Kyungsoo, który znowu się do mnie przytulił. Pierwszy raz jego twarz znalazła się tak blisko mojej. Patrzyliśmy sobie w oczy i po prostu się uśmiechaliśmy. Objąłem jego szyję ramionami, chcąc mieć go jeszcze bliżej siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie puszczaj mnie już nigdy. – wyszeptał, a ja poczułem, jak łzy spływają z moich policzków. Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. I tak odpowiedzialny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia już nie wróciliśmy na lekcje. Włóczyliśmy się po mieście, chodziliśmy po sklepach i parkach. Pierwszy raz poszedłem na wagary, ale nie żałowałem. Przez cały czas trzymałem rumieniącego się Kyungsoo za rękę i nie mogłem oderwać wzroku od jego roześmianej twarzy. Było wspaniale. Dokładnie tak, jak marzyłem. Nie dziwię się sobie, że się w nim wtedy zakochałem. Że zakochałem się w chłopaku. Kiedy Kyungie karmił gołębie zdążyłem wysłać smsy do paczki, w których w skrócie opowiedziałem im co się stało. Amber od razu stwierdziła, że najpierw mnie wyściska i pogratuluje, a potem zabije, za to, że się nie odzywałem. Luhan i Tao przyznali, że jeśli skrzywdzę Do, to mi się od nich dostanie, a Krystal i Sehun byli po prostu szczęśliwi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin-ah, zobacz! – usłyszałem nagle. Podniosłem wzrok znad komórki i zobaczyłem Kyungsoo, na którego ręce siedział wróbel. Uśmiechnąłem się do niego i szybko zrobiłem mu zdjęcie, które od razu ustawiłem sobie na tapetę. Nie zmieniłem jej do dzisiaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czas mijał, a ja czułem się szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Moja mama i tata zaakceptowali nasz związek, rodzice Kyungsoo mieli nieco inne zdanie, ale udało nam się ich przekonać. W szkole nic się nie zmieniło oprócz tego, że teraz wiedział już każdy, ale ich nastawienie wciąż było takie samo. Lubiłem chodzić po korytarzu, trzymając Kyungiego za rękę. Pokazywałem mu, że nie chcę się chować ze swoim uczuciem. Często całowałem go w policzek lub przytulałem. Uwielbiałem czuć jego ciepło, widzieć jego uśmiech. Ale to mi nie wystarczało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Był szósty grudnia, kiedy staliśmy pod naszą wierzbą, dokarmiając Olppaemi. Nie był już taki mały, ale zaczynały się mrozy, więc przynosiliśmy mu dużo smakołyków. Kyungsoo głaskał jego szyję i na chwilę nawet założył mu swój szalik.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ładnie mu. – stwierdziłem. – Ale jest twój. Moja mama wiele się przy nim narobiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoja mama jest bardzo miła. Nie spodziewałem się takiego prezentu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie spodziewałeś się prezentu w urodziny? To głupie. – zaśmiałem się cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spodziewałem, ale raczej nie od niej. – Kyungsoo uśmiechnął się, podając jelonkowi mały kawałek jabłka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A od kogo? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Od ciebie. – zarumienił się lekko. Zainteresowałem się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakiego?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A teraz wiesz? – kiwnął głową, chowając rumieniec. – Powiesz mi? W końcu wtedy nic ci nie dałem, więc mógłbym teraz. Taki zaległy prezent urodzinowy. Poza tym, dzisiaj ważna data. – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dziś mijają równo cztery miesiące od naszego pierwszego spotkania. – Kyungsoo schował twarz w szalik, który z powrotem znalazł się na jego szyi. Zaśmiałem się cicho i przytuliłem go od tyłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam wiele, ale postaram się dać ci wszystko, co najlepsze. – wyszeptałem mu do ucha. Poczułem, jak jego ciało się spina, więc zacząłem lekko masować jego brzuch przez materiał kurtki, żeby się uspokoił.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam jedno małe życzenie… </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakie? – wyswobodził się z mojego uścisku i obrócił się do mnie przodem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamknij oczy. – posłusznie wykonałem polecenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy miał miejsce nasz pierwszy pocałunek. Jego drżące, wilgotne wargi dotknęły moich, przelewając na nie swoje ciepło. Przytuliłem go delikatnie, a on wspiął się na palce i wsunął swoje dłonie w moje włosy. Nigdy nie zapomnę tej chwili. Do dzisiaj czuję słodki smak jego ust. Czuję go przy każdym naszym pocałunku. Jestem od nich uzależniony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez najbliższy tydzień porywałem go po lekcjach w różne miejsca, żeby móc cały swój wolny czas spędzić z nim. Często również całowałem go w miejscach publicznych. Ludzie różnie na nas patrzyli, a ja miałem zabawę z patrzenia, jak Kyungsoo krępuje się wchodzić do miejsc, w których już nas tak widziano. Kochałem, kiedy rumieniec oblewał mu policzki. Miałem wtedy ochotę całować go jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Kiedy mieliśmy dużo lekcji często zostawaliśmy u siebie na noc, żeby móc powtórzyć jak najwięcej. Wspólnie odrabialiśmy lekcje i szło nam to całkiem nieźle, bo hyung był bardzo dobrym uczniem i potrafił zrozumiale tłumaczyć. Stał się moim prywatnym nauczycielem. Bardzo często moja mama musiała wyjeżdżać na różne konkursy ze swoimi podopiecznymi i zostawałem sam na noc. Ściągałem wtedy Sehuna lub całą paczkę i robiliśmy imprezy. Kyungsoo ich nie lubił, dlatego czasami po prostu spotykaliśmy się wszyscy na wspólne oglądanie filmów do rana, a ja cieszyłem się, że możemy spędzać czas wszyscy razem, w naszym wspólnym gronie. Jednak raz nikt nie mógł przyjść i zostaliśmy z Do zupełnie sami. Najpierw miałem pomysł na oglądanie horrorów, ale on nie lubił tego typu filmów, bał się ich. Nie zdziwiło mnie to za bardzo, więc postanowiliśmy obejrzeć jakąś komedię romantyczną. Wybrałem pierwszy lepszy tytuł z kolekcji mojej mamy i wsunąłem płytę do DVD.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że wziąłeś popcorn. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak mógłbym o nim zapomnieć, przecież ty przez cały film nie robisz nic innego, tylko go zjadasz. – zaśmiałem się serdecznie, bo miał trochę racji. Film już się zaczynał, więc usiedliśmy na ziemi, opierając się plecami o kanapę i przykryliśmy się kocem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, weźmy Peoji, na pewno jest samotny. – szeptałem. Peoji miał klakę w moim pokoju, a my oglądaliśmy w salonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, będzie się nudzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No weź… na pewno teraz nudzi się o wiele bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Jongin, on teraz smacznie śpi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungie… - zacząłem wychodzić spod koca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin, wracaj, nie ma sensu po niego iść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę… - wstałem już do pionu, kiedy nagle złapał mnie w pasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jongin, wracaj! – syknął. Usiadłem z powrotem, udając obrażonego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale chcę coś za to. – westchnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ok., co mam ci dać? – wiedziałem, czego chcę. Chciałem tego od dawna. Spojrzałem prosto w jego oczy i nagle nabrałem powagi, bo wiedziałem, że to ważna i trudna decyzja.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oddaj mi się. – na chwilę zapadła między nami cisza, ale potem zacząłem lekko się do niego przysuwać. Pocałowałem jego usta, policzki i szyję. Całowałem jego ramiona, a on powoli kładł się na plecy, wciąż nic nie mówiąc. Trochę mnie to zdenerwowało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kyungsoo, powiedz coś. Nie wiem, co robić. – poprosiłem. I otrzymałem najcudowniejszą odpowiedź, jaką mogłem kiedykolwiek dostać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię. I ufam ci. – jego głos drżał, zdradzając to, że się bał. Ale odważył się powiedzieć te słowa. Poczułem nieopisaną radość, którą po chwili przekazałem mu w pocałunku. Leżeliśmy na kocu i całowaliśmy się bez pamięci. Nasze ręce badały wzajemnie nasze ciała, poznając je i odkrywając. Nigdy tego nie zapomnę. Nie zapomnę dotyku jego palców na mojej wrażliwej skórze. Nie zapomnę widoku jego ciała, kiedy pierwszy raz widziałem je całe nagie. Nie zapomnę tego ciepła, które otoczyło mnie, kiedy przytulał się do mnie, gdy go pieściłem. Nie zapomnę dźwięku jego głosu, kiedy jęczał cicho i powtarzał moje imię, gdy wchodziłem w niego najdelikatniej, jak mogłem. Nie zapomnę jego wzroku, pełnego pożądania i miłości, gdy kochałem się z nim tamtej nocy. Nie chcę tego zapominać. Lubię wracać do swoich wspomnień, szczególnie tych, które były najpiękniejszymi chwilami w moim życiu. A ta była jedną z nich. I mimo wszystkich swoich początkowych wad, Kyungsoo stał się dla mnie idealny. Nie wierzyłem, że kiedykolwiek uda mi się znaleźć taką osobę. A jednak. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję. – wyszeptał, gdy trzymałem go w ramionach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za co? – spytałem, gładząc dłonią jego policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za wszystko. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15059313675883262336noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-56595569789024795262013-11-14T10:51:00.000+01:002014-11-19T01:01:59.011+01:00Forbidden love<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Cześć Exotics ♥</div>
<div style="text-align: justify;">
Z tej strony Ilmin. Dokonałyśmy nieco zmian na blogu, w ramach ogłoszenia wielkiego powrotu. Chciałyśmy przeprosić za tak długą nieobecność, same wiecie, nauka... ( A Clarie to prawdziwy kujon, mówię wam XD )</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj wracam do was z opowiadaniem, które napisałam sama. Jako że, jak możecie zauważyć, doszła zakładka "<i>wasze zamówienia</i>", postanowiłyśmy razem z ming czasami się dzielić opowiadaniami. Nie martwcie się, razem też będziemy pisać. Nawet zaczęłyśmy zaległego KrisYeol'a, ale go nie skończyłyśmy niestety. A ja mam dla was zaległego HunHan'a. Nie wiem dla kogo, ktoś kiedyś prosił w komentarzach. Mam nadzieję, że nie zawiodę was tym opowiadaniem. Chciałam pokazać, że nie piszemy tylko perwersyjnych smutów (które piszemy dla zabawy). Angsto-fluff'a mam dla was. No, już więcej nie będę się rozpisywać, Enjoy~!</div>
<br />
<i>Paring: HunHan (Sehun&Luhan)<br />Rodzaj: Angst, fluff.<br />Ostrzeżenia: Brak.</i><br />
<i>Dla anonimka i mi rai.<br />Written by Ilmin~</i><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Forbidden Love</i></b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Siedziałem tak od kilku godzin z żyletką w ręce. Zacząłem wspominać nasze wspólne chwile, zupełnie jakbym rozliczał się z własnym sumieniem. W każdej chwili mogłem wykonać to ostateczne cięcie. Bez Ciebie moje życie nie ma sensu, Sehun-ah. Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Już od początku czuliśmy coś do siebie. Już od początku nasza miłość była zakazana i niezrozumiała dla innych. Dwójka pedałów, jakie to żałosne. Czy gdybym nie uparł się wtedy na to wieczorne pójście do kina, żyłbyś teraz? Jak wracaliśmy, było już ciemno i dość późno. Na pewno po ciszy nocnej. Jakieś podejrzane typki otoczyły mnie w ciemnej uliczce, gdy zawiązywałem buta. Ty byłeś nieco z przodu, dopiero po chwili to zauważając. Mogłeś wtedy uciekać, ale zostałeś, by mnie obronić. Mogłem wtedy zostać ich zabawką, w końcu mam twarz jak lalka, tak mówią. Nawet Ty tak kiedyś powiedziałeś, na początku naszej znajomości. Wygrałbyś tą bójkę z nimi, ale jeden nagle wyjął nóż, niespodziewanie zadając Ci nim cios w brzuch. Szlochałem, płakałem, gdy nagle upadłeś a Ci spłoszeni nagle frajerzy uciekli. Ktoś przechodził, słysząc mój szloch. Zadzwonił po karetkę, ale Ty traciłeś dużo krwi. W szpitalu powiedzieli mi, że Twój stan jest ciężki i możesz tego nie przeżyć. Umierałeś, widziałem to. Lekarze Cię ratowali, a ich muzyką było pikanie aparatury, która nagle przyspieszyła, gdy Twoje serce przestało bić. Odłączyli Cię, stwierdzając zgon. Podbiegłem tam, bijąc lekarza prowadzącego po torsie pięściami i każąc mu nadal Cię ratować. Popatrzył na mnie smutno, mówiąc, że przykro mu. Przyklęknąłem przy Tobie, płacząc w Twoją koszulę, ostatni raz wdychając Twój zapach. Wyszedłem, wracając do domu. Przyszedłem niedawno i cały czas płaczę, teraz też. Nie chcę żyć bez Ciebie. To dlaczego nie potrafię po prostu wykonać tego cięcia i odebrać sobie życia, siedząc tylko z żyletką w ręce, przyłożoną do żył? Zrobiłem tylko jedno cięcie, ale nie takie jak trzeba. Więc tak czują się ludzie, którym źle w życiu i tną się, by odwrócić swoją uwagę od problemów? Na chwilę pomogło, skupiłem się na piekącym bólu. Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwi i dotyk na pociętej ręce. Zaraz... czy już umarłem? Widziałem Ciebie, najdroższy. Zacząłeś opatrywać mi rękę, starannie owijając ją na koniec bandażem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hyung, spójrz na mnie.- powiedziałeś, a ja spojrzałem, zapłakanymi oczyma. Uśmiechnąłem się do Ciebie i przytuliłem, nadal niedowierzając w to, że tu jesteś.- Nie rób tego więcej, proszę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- A-ale Sehun-ah, nie chciałem żyć bez Ciebie, kocham Cię... - znów się rozpłakałem, a Ty mnie objąłeś, scałowując moje łzy, niekiedy ścierając je kciukiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ćśś, już dobrze, jestem tu.. - głaskałeś mnie uspokajająco, czule szepcząc przy tym do ucha. - Przeżyłem śmierć kliniczną, wiesz? Widziałem Boga. Dał nam swoje błogosławieństwo, mówiąc, że nasza miłość jest piękna. Gdy się obudziłem, byłem już przygotowywany do sekcji zwłok, czy jak to się tam nazywa. Nieźle ich wystraszyłem, wiesz, hyung? - zaśmiałem się , wyobrażając sobie przerażonych lekarzy. Ale Ty kontynuowałeś swoją opowieść - Musiało to strasznie wyglądać, ktoś, kogo uznali za zmarłego, nagle wstał. Jakby tak pomyśleć, byłem jak Jezus, wstałem z martwych. - Nagle spojrzałeś mi poważnie w oczy, gładząc moje policzki - Zdałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie najważniejszy, nie chcę Cię stracić. - Musnąłeś czule moje wargi. Pogłębiłem pocałunek, przelewając w niego całą swoją tęsknotę. Wydawałeś się to rozumieć, bo odpowiadałeś czule, oplatając mnie ciasno w pasie. Całowaliśmy się długo, aż nam zabrakło tchu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hyung, chciałbyś spędzić ze mną resztę życia? - zapytałeś, a ja spojrzałem zdziwiony, nagle, nie wiadomo skąd widząc przed sobą pierścionek. Widząc moją zdziwioną minę, dodałeś - Ten pierścionek kupiłem już wcześniej, ale nie miałem odwagi Ci go dać i zapytać o to. Teraz wiem, że naprawdę tego chcę. Wiem, że pewnie to śmieszne, bo na ogół mężczyzna daje taki pierścionek kobiecie, ale czy jednak chciałbyś...?</div>
<div style="text-align: justify;">
-TAK! - Odpowiedziałem z szerokim uśmiechem, od razu zakładając go sobie na palec i znów zasypałem Cię pocałunkami. Byłem szczęśliwy.</div>
Erinohttp://www.blogger.com/profile/17400982114724430887noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-41727076638614312142013-02-17T19:42:00.003+01:002014-11-17T00:34:04.825+01:00Wymiękasz?<div style="text-align: center;">
<b>Blogowy paring! Ta para to taki mały duszek naszego bloga :D Mamy nadzieję, że dzisiejsze opowiadanie przypadnie wam do gustu ~</b></div>
<br />
<b>Uwagi!</b><br />
> <span style="color: red;">+18! NC-17, smut! PWP!</span><br />
> paring: BaekYeol ( Baekhyun i Chanyeol /EXO)<br />
> Kto zna tę grę? Raczej nie jest dla dzieci... Ale Baekhyunowi i Chanyeolowi na pewno się podoba...<br />
> opko pisane w pierwszej osobie z podziałem na role:<br />
<br />
<br />
<span style="color: #a64d79;"><b>Baekhyun</b></span> pisany przez Ilmin <br />
<b>Chanyeol</b> pisany przez ming <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Od jakiegoś czasu jestem z Chanyeol'em, no i szczerze to jakoś wcale tak nie wyglądamy. Znaczy, on się stara i w ogóle ale ja jakoś nie umiem się przestawić, tak długo się przyjaźniliśmy... Są chwile, kiedy się tulimy i całujemy, ale... jeszcze się nie kochaliśmy. Trudno mi się trochę w tym odnaleźć, ale wiem jedno, że nogi mi miękną, kiedy słyszę jego rap i widzę jego uśmiech. Ta, nie ma to jak rozkminy pod prysznicem. Trochę długo mi to zajęło, pewnie Chanyeol już tęskni. Wyszedłem spod prysznica, owijając się ręcznikiem ale jakoś nie zdołałem uporządkować myśli. Lubię rozmyślać w wannie lub pod prysznicem, gdy się relaksuję. Jeszcze tylko muszę umyć zęby i posmarować się moim kremem. Nawet nie martwiłem się, że jestem nadal w ręczniku, bo przecież nikt mi tu nie wejdzie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Siedziałem w salonie i czekałem zniecierpliwiony na mojego ukochanego chłopaka, Baekhyuna, który właśnie teraz zapragnął iść się wykąpać. Przekonałem go, żeby nie siedział godzinę w wannie i wziął krótki prysznic, ale i tak już za długo siedział w tej łazience. Co on tam robi? Kręciłem się niespokojnie na kanapie i próbowałem się skupić na telewizorze, ale leciały same ochłapy. Wziąłem pilota do ręki i zacząłem skakać po kanałach, aż nagle natrafiłem na MTV. Leciała jakaś znana w Ameryce piosenka, w której teledysku aż roiło się od całujących się par, które prawie że kopulowały przed kamerą. Wyobraziłem sobie na ich miejscu Baeka i mnie i…. coś mnie tknęło. Wstałem gwałtownie zostawiając włączony telewizor i skierowałem się do łazienki. W ciągu tych paru sekund, przez które przemierzałem korytarz łączący salon z naszą sypialnią, obmyśliłem perfekcyjny plan działania. Uśmiechnąłem się na myśl o tym, co za chwile nadejdzie i dziękowałem Suho, że postanowił zabrać ze sobą resztę zespołu na jakiś mecz, więc zostaliśmy w dormie całkiem sami. Bez pukania otworzyłem drzwi na oścież i krzyknąłem na wejściu:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baekhyunieeeee! Pograjmy w grę ~~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Właśnie wcierałem w swoją twarz krem, kontrolując to przed lustrem, kiedy Chanyeol nagle wpadł do łazienki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Chanyeol-ah, nie wchodzi się tak bez pukania, a co jak bym był nagi?- zarumieniłem się lekko, przygryzając wargę i spojrzałem, czy przypadkiem ręcznik mi się nie podwinął czy coś. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Jaką grę?- spojrzałem na niego zaciekawiony. Ciekawe co mu znów wpadło do głowy. Zaczynałem się bać, bo Yeol słynie z dziwnych i czasami głupich pomysłów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Och, to nic takiego, zwykła zabawa. – odpowiedziałem ze swoim firmowym uśmiechem zbliżając się do niego. Stanąłem z tyłu i, kładąc mu ręce na ramionach, pochyliłem się do niego i oparłem brodę o jedno z jego ramion.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taka fajna, przyjemna gra… Nazywa się „Wymiękasz”. Ma bardzo proste reguły, na pewno ci się spodoba. – mruknąłem patrząc się na jego odbicie w lustrze i oblizując wargi. Nie mogłem się nacieszyć widokiem jego pół nagiego ciała. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Zrobiło mi się jakoś gorąco gdy się do mnie przybliżył , no i serce zaczęło mi szybciej bić. A ten uśmiech, znów poczułem, że mi nogi miękną, zamieniając się w watę. Chociaż wiedziałem, że ta gra to nic dobrego, nie umiałem odmówić. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- N-no dobrze, a o co w niej chodzi?- zapytałem, przełykając ślinę i patrząc na jego odbicie w lustrze. Mimowolnie się uśmiechnąłem, wyglądaliśmy teraz jak para, chociaż wcześniej nas tak nie widziałem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak już mówiłem, zasady są bardzo proste. – powiedziałem gryząc lekko płatek jego ucha. – Chodzi o to, że ja będę cię dotykał w różnych miejscach, a ty będziesz mówił, czy chcesz iść dalej, czy mam przestać. Jeśli będziesz chciał to zakończyć, to mówisz „Wymiękam”, a ja wtedy przestaję, ale za to będzie cię musiała spotkać kara ~~ - uśmiechnąłem się szeroko i przeciągnąłem dłońmi po jego nagich ramionach i, docierając do dłoni, splotłem z nim swoje palce. Pocałowałem czule jego ramię i czekałem cierpliwie na odpowiedź.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Jesteś straszny, ale wchodzę w to - sam nie wierzyłem, że się na to zgodziłem, no ale chyba ten jego dotyk tak na mnie podziałał. Znów przygryzłem swoją wargę i zacząłem uważnie obserwować nasze odbicia w lustrze, jednocześnie mocniej splatając nasze dłonie. Mimo wszystko ufałem, że Yeolie nie zrobi mi krzywdy, bo jest czuły, delikatny i romantyczny. Właśnie tym mnie ujął, chociaż i tak uważam, że jest trochę walnięty i narwany, ale jednak to w jakiś sposób mnie właśnie ujęło.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, to cudownie! – klasnąłem w dłonie i podbiegłem do drzwi, żeby je zamknąć. Na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo, czy nie zdarzy się coś dziwnego i reszta zespołu nie wróci wcześniej. Wolałem być zabezpieczony. Poza tym, Baek miał często skłonności do uciekania, kiedy tylko zaczynało się coś dziać, więc przekręciłem klucz w drzwiach i niepostrzeżenie, tak, żeby nie zauważył, schowałem go do kieszeni jeansów. Obróciłem się do wejścia plecami i spojrzałem drapieżnie na Baekhyuna. Powoli zacząłem do niego podchodzić i wyciągnąłem rękę, żeby dotknąć jego włosów. Musnąłem je lekko opuszkami palców tonąc się w jego spojrzeniu, a po chwili, nieco pewniej, zanurzyłem palce głębiej i zacząłem go leciutko głaskać. Jak szczeniaczka. Ale przecież on nim był, więc bardzo mu to pasowało. Uśmiechnąłem się szerzej i zapytałem cicho, częściowo do niego, a częściowo do siebie, żeby się upewnić, że będę wobec niego delikatny. Nie chciałem go krzywdzić, jedyne, czego teraz pragnąłem, to odrobina zbliżenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam iść dalej? – rzuciłem pytanie w powietrze i stałem, chłonąc wzrokiem każdy odsłonięty skrawek jego ciała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Cóż, jak się zgodziłem, to już nie było odwrotu. Zastanawiało mnie, co on majstruje przy tych drzwiach. W sumie, wolałem zbyt długo się nad tym nie rozwodzić. Starałem się jakoś odprężyć, lecz gdy zobaczyłem to jego dziwne spojrzenie, sam nie wiem czy się wystraszyłem czy podnieciłem. Serce zaczęło mi walić. Bałem się? Może trochę. Ale uczucie ekscytacji bardziej miało nade mną władzę. Zamknąłem oczy, jakby z lekką obawą, widząc, jak podnosi rękę, lecz poczułem jak mierzwi moje włosy. Uśmiechnąłem się. 'Może nie będzie tak źle' pomyślałem i pokiwałem twierdząco głową, słysząc jego pytanie. Oparłem głowę o jego tors, jako, że on nadal stał za mną, a ja obserwowałem wszystko w lustrze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnąłem się jeszcze raz, czując, jak się odpręża. Przejechałem dłońmi niżej, muskałem delikatnie jego skroń i szyję, docierając po chwili po ramion. Zacząłem je lekko masować, żeby jeszcze bardziej go odprężyć. Nie chciałem być nachalny, robiłem to powoli i łagodnie, nie chciałem, żeby w tej bardzo ważnej dla nas obu chwili był spięty. Jeździłem po jego ramionach i pocałowałem go w głowę zanurzając nos w miękkich włosach. Zamknąłem oczy i zacząłem wdychać zapach jego truskawkowego szamponu. Uwielbiałem, jak go używał, bo wtedy wszystko wokół niego pachniało tymi słodkimi owocami. Odetchnąłem cicho i ponowiłem swoje pytanie ciesząc się, że, jak na razie, nie odmówił. Miałem nadzieję, że i tym razem się zgodzi, ale w sercu czułem maleńkie kłucie obawy, czy aby na pewno będzie chciał to ciągnąć dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Znów nie zaprzeczyłem. Yeolie był taki delikatny i czuły, że coraz bardziej się odprężałem. Starałem się nie myśleć, gdzie jeszcze będzie mnie dotykać, mogłem się domyślać, ale odsuwałem to od siebie, na razie było miło i przyjemne. Może to przełomowy moment w naszym związku? W sumie, odkąd on wyznał mi miłość i zaczęliśmy być razem, nie powiedziałem mu, że go kocham. A on cały czas się starał, a ja co? Często mu uciekałem, odpędzałem go... Teraz to dostrzegłem. Postanowiłem, że powiem mu to. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Yeolie... kocham Cię i ufam Ci. - szepnąłem cicho te nadzwyczajne słowa, wyrażające zgodę na to, by kontynuował. Byłem dla niego niedobry, teraz to zmienię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zadrżałem na całym ciele, kiedy usłyszałem jego słowa. Otworzyłem szeroko oczy, tak, że stały się jeszcze większe niż zazwyczaj i otworzyłem buzię ze zdziwienia, układając ją w idealne „O”. Musiałem wyglądać bardzo głupio, ale zupełnie mnie to teraz nie obchodziło. Moje serce zabiło szybciej, a ja , nie mogąc się powstrzymać złapałem Baekhyuna od tyłu i mocno go do siebie przytuliłem, zanurzając się w jego włosach i ciepłej skórze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- B-Baekhyunnie! Nie musiałeś mówić tego tak szybko… - czułem jak się rumienię, więc bardziej przycisnąłem twarz do jego głowy, żeby tylko nie widział mojego wyrazu twarzy i czerwonych policzków. Przylgnąłem cały do jego nagiego ciała i, nerwowo łapiąc dłońmi jego ramiona, szepnąłem mu w tył szyi tak cicho, że nie byłem pewien czy usłyszy moją wypowiedź. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Też Cię kocham Baekhyunnie…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Uśmiechnąłem się szeroko, widząc jego reakcję i odwróciłem się do niego twarzą, patrząc mu w oczy z ogromną czułością. Przejechałem palcem po jego zaczerwienionym policzku i lekko musnąłem jego usta. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Wiem, Yeolie, ale czułem, że muszę Ci to powiedzieć. A teraz, możesz kontynuować, no chyba, że gra już się skończyła.- Uśmiechnąłem się, patrząc na niego wyczekująco. Teraz to już kompletnie się rozczuliłem, czułem się jak zakochana nastolatka i dziwiłem się sobie, że wcześniej go odpychałem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnąłem się pełnią szczęścia i, przymykając oczy, musnąłem jego czoło, potem nosek, a w końcu usta,, na których zatrzymałem się odrobinkę dłużej. Odsunąłem się od niego na odległość centymetra i, podnosząc powieki do góry, spojrzałem głęboko w jego ciemne oczy. To była jedna z rzeczy, które w nim kochałem najbardziej. Oczy. Te cudowne, piękne oczy, w które potrafiłem wpatrywać się godzinami. Ale teraz nie czas na to.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, nie, oczywiście, że nie. To jeszcze nie koniec. – powiedziałem zadziornie i przejechałem rękami z jego pleców na wąską talię. Gładziłem jasną skórę i przyciągnąłem go blisko siebie, tak, że nasze ciała lekko się stykały.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Iść dalej? – nie miałem już żadnego powodu, żeby się obawiać, że odpowie przecząco, ale wolałem się spytać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Uśmiechnąłem się, przymykając oczy. Chłonąłem każde jego muśnięcie warg, dlatego też mruknąłem niezadowolony, gdy przestał. Ten kontakt wzrokowy był już trochę zawstydzający, więc odwróciłem wzrok, rumieniąc się lekko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Dalej, Yeollie. - szepnąłem, przygryzając wargę, teraz już nie mogłem udawać, że nie wiem, gdzie mnie dotknie. Zarumieniłem się mocniej, nie wiedziałem, jak na to zareaguję, ale nadal mu ufam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Och, był taki uroczy… Nie mogłem trafić na słodsze stworzenie. Poczułem, że ilość motylków w moim brzuchu wzrasta z każdą sekundą. Wyczułem, że wie, co się teraz stanie. Ostrożnie przejechałem palcami niżej i wsunąłem je pod ręcznik. Musnąłem lekko opuszkami jego czułe miejsce, a po chwili przejechałem po nim dłonią. Bałem się jego reakcji, ale sam powiedział, że mi ufa, więc…</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy mam… iść dalej? – szepnąłem cicho muskając ustami jego skroń. Moja ręka poruszała się bezwiednie w wolnym tempie drażniąc go zmysłowo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Moje ciało momentalnie zareagowało na jego dotyk. Westchnąłem, czując jego smukłe palce na mojej męskości. Po chwili zauważyłem, że z ręcznika zrobił się mały namiot. Zawstydzony schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Ah, Yeollie.... d-dalej. - szepnąłem mu wprost do ucha, przymykając oczy. Wstydziłem się, ale też cholernie mi się podobało to, co robił. Zacząłem oddychać trochę wolniej, biorąc głębsze oddechy, jakby to miało mi pomóc się uspokoić. Poczułem takie przyjemne ukłucie w żołądku, no i takie przyjemne coś w moim.. członku. Cały czas chowałem twarz w jego szyi, czując, ze jestem już kompletnie czerwony na twarzy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pocałowałem jego włosy jeszcze raz roztapiając się w zapachu szamponu i zacząłem troszkę szybciej ruszać ręką, drugą pozbywając się jego ręcznika. Odrzuciłem go w tył, wylądował w umywalce, ale nie za bardzo się tym przejąłem. Szedłem dalej, zgodnie z zasadami gry. Drugą ręką dotknąłem jego brzucha lekko popchnąłem go do przodu natrafiając jego ciałem na zimne lustro. Przestraszyłem się, że mogłem mu coś zrobić, bo odbił się od niego głucho uderzając w szkło, więc szybko zapytałem, robiąc przerażoną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- B-Baekie! Wszystko w porządku? Ja nie chciałem… - trzymałem go rękami za ramiona i szukałem jakichkolwiek oznak bólu na jego twarzy. Czułem się głupio, nie chciałem, żeby tak wyszło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam… - powiedziałem cicho i przytuliłem do niego całym ciałem. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w rytm jego serca modląc się, żeby się nie obraził i chciał grać dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Yeollie..- szepnąłem z uśmiechem i musnąłem jego usta, wcale mnie nie zabolało i nie chciałem, żeby się martwił. Był taki kochany, że aż słów mi brakowało by to opisać. Oplotłem ramionami jego szyję i przytuliłem go uspokajająco, gładząc też jego policzek opuszkami palców. Mimo wszystko, jego dotyk wywoływał u mnie przyjemne dreszcze, więc nie chciałem, by przerywał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknąłem oczy przytulając go do siebie mocniej. Chciałem jeszcze przez chwilę potrzymać go w ramionach, nie mogłem się oprzeć. Po chwili jednak, powoli, acz stanowczo, odsunąłem go od siebie. Spojrzałem mu w oczy, a zaraz potem oparłem mu czoło o klatkę piersiową i chuchnąłem na nią ciepłym oddechem. W tym samym momencie moje ręce, które jeszcze przed chwilą oplatały jego ciało, znowu zjechały niżej. Lewą dłonią powędrowałem na jego męskość i zacząłem nią ruszać, trochę szybciej niż wcześniej, ale wciąż dosyć wolno, a drugą jeździłem po jego udach, rozsuwając je lekko. Zanim ponowiłem rutynowe pytanie pocałowałem parę razy jego tors jeżdżąc po nim językiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Westchnąłem lekko zawiedziony, gdy mnie odsunął i przymknąłem oczy, czując jego ciepły oddech. Jego ciepłe dłonie na moim członku.. czułem, że niewiele mi trzeba, że niedługo osiągnę swój limit. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Yeollie ja zaraz..- szepnąłem, pojękując cicho i rumieniąc się. Nadal czułem się zawstydzony, mimo, że mu ufałem. Jeszcze kilka jego ruchów dłonią i doszedłem, brudząc mu dłoń i przygryzłem wargę, spuszczając głowę, pewnie byłem już czerwony jak burak, dodatkowo musiałem złapać oddech. To takie nierozsądne, ale zgodziłem się na dalszą część, uświadomiłem sobie, że naprawdę go pragnę. Zdjąłem z niego koszulkę i zacząłem gładzić dłońmi jego tors, uśmiechając się przy tym lekko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Błogi uśmiech wstąpił na moją twarz, kiedy poczułem na sobie jego dłonie. Mimowolnie się nachyliłem i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. Moje dłonie błądziły po jego ciele muskając je delikatnie, a z czasem ten dotyk zmienił się w coś głębszego, moje palce nachalnie dotykały każdy skrawek jego ciała, szczypały ją gdzieniegdzie i nie dawały spokoju. Nutka pożądania, która dostała się do naszego pocałunku spowodowała, że nie mogłem się powstrzymać przed coraz to bardziej drapieżnymi i agresywnymi zachowaniami. Zacząłem gryźć jego wargi, żeby po chwili zjechać niżej atakując jego szczękę i szyję. Moje ręce już teraz nie znały litości i molestowały jego drobne ciało. Sam nie wiedziałem czemu to robię, ale w końcu możliwość zasmakowania go po tak długim czasie dawała mi motywację do dalszego działania, a to, że tak dobrze smakował, rozpalało moją krew tak, że mnie od środka aż parzyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bacon, idę dalej. Nie obchodzi mnie, czy się zgadzasz, czy nie. – wyszeptałem mu w zagłębienie między szyją, a uchem i na znak, że nie będę tolerował protestu, przejechałem ostro paznokciami po dolną partii jego pleców.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Może w tamtej chwili powinienem się zacząć bać, ale nie bałem się. Również tego chciałem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">-Yeollie.. pragnę Cię...- szepnąłem w odpowiedzi i skrzywiłem się, jego paznokcie jednak trochę zadawały mi ból, ale w tamtej chwili to się nie liczyło. Moje nabrzmiałe, pogryzione usta coraz bardziej domagały się zainteresowania. Nie chciałem tylko ja być nagi, więc zacząłem się dobierać do jego rozporka, przy okazji ściskając jego nabrzmiałą męskość. Podniecenie dawało się we znaki. Przyległem plecami do ściany, pomrukując cicho i nie będąc biernym na jego ostre pieszczoty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jęknąłem znacząco od jego dotyku. Pogłębiłem pocałunek i zacząłem namiętnie podgryzać jego opuchnięte od wysiłku wargi. Opadłem na niego ciężko ciężarem swojego ciała i przygniotłem go, przyciskając do zimnych kafelków naściennych. Złapałem go rękami za pośladki i podciągnąłem w górę, sadzając na umywalce. Przeciągnąłem pocałunek, nasze języki walczyły o dominację. Przejechałem dłońmi po zewnętrznej stronie jego ud i ścisnąłem je lekko, oplatając sobie jego nogi wokół talii. Widząc, jak próbuje ściągnąć moje spodnie, sam je zdjąłem, bo czułem, że długo bym w nich już nie wytrzymał. Moje ręce ponownie znalazły się na jego udach, teraz jadąc do łydek i kostek, a na końcu łapiąc za nie, zarzuciłem sobie jego nogi przez ramiona i przycisnąłem go mocno do lustra naprzeciwko. Całowałem go namiętnie, nie mogłem przestać, chciałem go w końcu poczuć. Znowu dotknąłem jego członka dając mu znak, że chcę iść dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Było mi coraz przyjemniej, nawet nie protestowałem, robiłem posłusznie to, co chciał. Jak tak dalej pójdzie to dojdę, nawet nie mając go w sobie. Zacząłem dość głośno pojękiwać, nie miałem co ukrywać mojej rozkoszy. Objąłem go ciaśniej nogami w pasie, tak, że praktycznie mój penis stykał się z jego podbrzuszem. Wplotłem palce w jego włosy, mierzwiąc je. Co do pocałunku, był cholernie namiętny, widać jak bardzo podniecony był Chanyeol. Jeszcze nigdy mnie tak nie całował, w sumie co się dziwić, jak to jest nasz pierwszy raz. Przytrzymałem się go, gdy zarzucał sobie moje nogi, nie chciałem spaść, chociaż Yeol mnie trzymał. Po moim zachowaniu wyraźnie było widać, że mu nie zabraniam posuwać się dalej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Polizałem go po podniebieniu, żeby wywołać w nim więcej jęków, które tak bardzo mi się spodobały. Baekhyun ma mocne płuca, nie ma co. Oboje byliśmy już cholernie podnieceni, więc swoim penisem zacząłem napierać na jego wejście, trochę zbyt agresywnie, bo aż się nam umywalka zatrzęsła i zastanowiłem się w myślach przez chwilę, czy wytrzyma to, co za sekundę tu zajdzie. Jednak nie zastanawiałem się nad tym długo, bo Bacon mi na to nie pozwalał. Pochyliłem się nad jego ciałem jeszcze bardziej, tak, żeby stykać się naszymi brzuchami i energicznie w niego wszedłem, uprzednio smarując sobie palce mydłem w płynie i przygotowując go trochę. Może byłem nieźle napalony, ale nie chciałem robić mu krzywdy. Przycisnąłem go całego do ściany wkładając swojego członka całego do środka. Zachłysnąłem się powietrzem, a raczej jego brakiem, kiedy mi się to udało. Zadrżałem lekko i złapałem mocno rękami biodra Baekhyuna, żeby z każdym kolejnym ruchem wbijać go na siebie mocniej i mocniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">W tym jednym momencie poczułem jednocześnie przeszywający ból i przyjemność. Takie wykluczające się nawzajem uczucia. Przyjemność, bo sama jego obecność była dla mnie niesamowitym przeżyciem. Jednak ten uciążliwy ból przeszkadzał, poczułem, jak kilka łez spływa mi po policzku. Nie chciałem, by leciały, bo Chanyeol się martwił. Zagryzłem wargę, by jakoś się opanować. Nagle poczułem taką cholerną przyjemność, że zacząłem drzeć się wniebogłosy z rozkoszy. Zacząłem też się wiercić, domagając się więcej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">- Ah, Yeollie, szybciej.. mocniej...- nie mogłem się powstrzymać, teraz nie miałem żadnych hamulców.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem, czy kiedykolwiek którykolwiek z nas przeżył coś takiego. To było tak niesamowite, że nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. W mojej głowie był tylko i wyłącznie Baekhyun i to, co teraz zachodzi między nami. Jego jęki doprowadzały mnie do szaleństwa, moje ciało samo na nie reagowało ruszając się coraz szybciej i intensywniej, tym samym pogłębiając nasze odczucia. Sapnąłem głośno czując wyraźnie jego prostatę. Pchnąłem mocno, gryząc jego dolną wargę. Mój wzrok był zamglony, z ust pociekła mi stróżka ślina na mokre od potu i gorące ciało Bacona. Pochyliłem się zmieniając kręgosłup w łuk i przyciskając czoło do jego torsu. Podrapałem go paznokciami po talii, nie mogłem się powstrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baek-hyun… - wydyszałem między sapnięciami. Powoli zaczynało mi brakować powietrza. Jęknąłem przeciągle i gwałtownie się wyprostowałem wbijając wargi w usta mojego chłopaka. Wiedziałem, że ani jemu ani mnie, nie zostało już dużo czasu, kiedy w końcu dojdziemy. Zamknąłem oczy i przycisnąłem go do ściany czując, że powoli odpływam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Odpływaliśmy razem w krainę rozkoszy, czułem to. Słowa nie opiszą tego, jak mi było dobrze w tamtej chwili. Moje ciało domagało się coraz więcej i więcej a umysł jakby się wyłączył i nie myślałem racjonalnie. Gdyby ktoś teraz był w domu, usłyszałby nas na korytarzu albo nawet przed domem, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się tak krzyczeć, co się dziwić jak nigdy nie doznałem takiej rozkoszy. Wręcz bezwstydnie jęczałem i krzyczałem naprzemiennie, nie będąc dłużnym i samemu wbijając w niego paznokcie. Nagle moje krzyki zostały stłumione przez jego usta, ale w tej chwili nie miałem czasu i ochoty na czułe pocałunki. Ssałem i podgryzałem jego wargi, tylko namiętność. Moje biodra zaczęły wychodzić naprzeciw biodrom Chanyeola, dwukrotnie zwiększając prędkość. Dużo nie było trzeba, po chwili moja sperma wylewała się na brzuch Yeola a ja wydałem z siebie tylko głośny pomruk, z racji, że właśnie się całowaliśmy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dosłownie po sekundzie, w czasie której poczułem na sobie ciepło Bacona, doszedłem ja sam. Już nie wytrzymałem tych krzyków i jęków… Moje ciało żyło własnym życiem nieprzerwanie pieprząc Baekhyuna. Zrozumiałem, że nie postąpiłem godnie, przecież tak nie zachowywały się osoby, które kogoś kochały… A może jednak? Upiłem się miłością i nawet się nie zorientowałem jak daleko zaszliśmy. Ale Baekhyun chyba nie będzie mi miał tego za złe. Drżałem na całym ciele, mój przerywany oddech odbijał się od policzka Baeka, nad którym teraz wisiałem. Trwałem w nim jeszcze parę minut, musiałem się uspokoić, zanim wykonałem jakikolwiek ruch. Ostrożnie, bardzo powoli zacząłem się z niego wysuwać, rękami zdejmując jego nogi ze swoich ramion. Wciąż ciężko oddychałem, ale byłem w stanie podnieść wzrok i spojrzeć w twarz swojemu chłopakowi. Na chwilę zatrzymałem pracę serca rozszerzając powieki, by za sekundę uśmiechnąć się delikatnie i, przymykając oczy, pocałować go czule w usta. Zastanawiałem się jak można nie kochać tego stworzenia, najcudowniejszej osoby na świecie, mojego słoneczka kochanego, mojego całego świata… Złapałem go w ramiona i na drżących nogach zaniosłem do wanny. Ustawiłem ciepłą wodę i, zatykając korek, wlazłem razem z nim do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możesz być taki brudny, prawda? Jeśli już oficjalnie jesteśmy parą, to możemy się razem kąpać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #a64d79;">Nic już nie odpowiedziałem na to pytanie, po prostu uśmiechnąłem się szeroko, czując się cholernie szczęśliwy. Zacząłem żałować, że tak go ignorowałem, ale chyba jeszcze nie jest za późno, żeby to naprawić, prawda? Jeszcze wszystko przed nami.</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-64781619729994938512013-02-03T23:57:00.003+01:002014-11-17T00:33:36.717+01:00"Sen na jawie"<div style="text-align: center;">
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">Kolejne opko! Tym razem Kray :D</b></div>
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;"></b><br />
<div>
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;"><b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;"><br /></b></b></div>
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">
Uwagi!</b><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">> </span><span style="background-color: white; color: red; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">+18! NC-17, smut! PWP!</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">> paring: Kray ( Lay i Kris /EXO)</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">> Śpiący Lay nie jest w stanie pojąć, że jego sen jest aż nazbyt realistyczny...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">> opko pisane w pierwszej osobie z podziałem na role:</span><br />
<br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;" />
<br style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;" />
<span style="background-color: white; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;"><b><span style="color: #cc0000;">Lay</span></b></span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;"> pisany przez Ilmin </span><br />
<b style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;">Kris</b><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, Tahoma, Helvetica, FreeSans, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20.2859992980957px;"> pisany przez ming </span><br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dochodziła północ, ale w naszym dormie w centrum Seulu było tak głośno, jakby był środek dnia, a do domu było wpuszczone stado rozwścieczonych i głodnych psów. Na dodatek byliśmy całą dwunastką, więc hałas był naprawdę ogłuszający. Siedziałem z rękami założonymi na piersi, patrząc na resztę zespołu przy naszym grupowym stoliku w kuchni połączonej z salonem, gdzie na szczęście dało się jakoś żyć, bo cała reszta oblegała telewizor komentując zawzięcie to, co się dzieje właśnie na ekranie przed nimi. No, może oprócz jednej osoby. A właściwie dwóch, bo Suho był u managera i obmawiał nasz nowy grafik robiąc wszystko, żeby SM znowu nas nie udupiło, a Lay chrapał smacznie na kanapie pół leżąc na Luhanie, który tak jak reszta chłopaków emocjonował się meczem. Niestety, Korea, której kibicowaliśmy, przegrywała z Japonią 3:0, więc Yixing trzy razy w ciągu ostatniej godziny miał nieprzyjemne spotkanie z zimną podłogą, kiedy to każdy, na którym aktualnie leżał, gwałtownie wstawał i wydawał z siebie bardzo nieprzyjemny dźwięk niezadowolenia przez przypadek zrzucając z siebie chrapiącego jednorożca. Oczywiście, w każdym przypadku nie był to zamierzony efekt, ale Lay tego nie rozumiał, obrażał się i szedł spać gdzie indziej. Tym razem trafiło na jelonka. Westchnąłem cicho i stwierdziłem, że pójdę okupować kanapę razem z nimi, bo nie mogę się alienować, chociaż bardzo chcę. Kiedy wstawałem z krzesła usłyszałem niesamowicie wyraźnie ryk szczęścia dokładnie przed sobą. Uniosłem głowę i spojrzałem na telewizor. Zdążyłem jeszcze zarejestrować, że nasi strzelili gola, zanim cały widok przesłonił mi skaczący tłum chłopaków, rzucający się sobie nawzajem w ramiona. Uśmiechnąłem się i skierowałem w ich stronę. Już miałem coś powiedzieć, kiedy zauważyłem, że na sofie została jedna osoba. Zagapiłem się na nią, a po chwili prychnąłem cicho. Jak on może spać w takim hałasie? zapytałem sam siebie w myślach. Podszedłem unikając rąk innych, które latały wokół mnie chcąc mnie objąć i delikatnie się nad nim pochyliłem. Najwolniej jak tylko potrafiłem wsunąłem mu ręce pod głowę i nogi, tak, żeby go nie obudzić i podniosłem przytulając mocno do siebie. Udało mi się go zanieść do naszego wspólnego pokoju i położyć do łóżka nie obrywając niechcący od żadnego członka EXO, którzy, będąc w stanie uniesienia, jeśli można to tak nazwać, urządzili sobie bitwę na poduszki. Zamknąłem drzwi i wróciłem do salonu, żeby nakrzyczeć na resztę karząc im w tym momencie kłaść się do łóżek, bo jutro najprawdopodobniej będziemy mieć kolejną sesję zdjęciową do jakiegoś magazynu. Zamilkli, a kiedy Kyungsoo przyznał mi rację mówiąc, że jeśli się nie wyśpimy, to będziemy mieć wory pod oczami i źle wyjdziemy na zdjęciach, uciekli szybko do swoich pokoi, umyli się, poprzebierali i pospali się strasznie szybko, jak susły. Chyba byli zmęczeni, ale wcale im się nie dziwię, tyle koncertów w ostatnim tygodniu… Oczywiście ja to wszystko kontrolowałem i dopiero jak skończyli, to mogłem iść do siebie i zająć się swoją osobą. Otworzyłem cicho drzwi przypominając sobie o śpiącym Lay'u i zamknąłem je za sobą, nie chcąc go budzić. Spojrzałem się w jego stronę i kąciki moich ust mimowolnie podniosły się w górę. Wyglądał przesłodko. Nie wiedząc co robię podszedłem do niego powoli i stanąłem nad nim wlepiając w niego wzrok i jeżdżąc delikatnie swoim kciukiem po jego miękkim policzku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Jakoś już od samego początku nie interesował mnie ten mecz i tak nie jestem Koreańczykiem, a Japończykiem już tym bardziej nie. Na początku próbowałem oglądać, w końcu byliśmy tu wszyscy razem i nie chciałem siedzieć sam jak kołek w swoim pokoju. Tak, nudziło mi się, ale mecz nudził mnie jeszcze bardziej, więc wpadłem na genialny pomysł. Postanowiłem się zdrzemnąć, a jako, że, jak już wcześniej wspomniałem, nie chciałem się odcinać , postanowiłem spać w salonie. Genialnie, no fizycznie byłem z nimi, nikt mi nie mógł nic zarzucić. Niestety, pierwsza próba drzemki zawiodła, głupki nie potrafią panować nad emocjami i podniecają się jak debile. Drugi upadek i trzeci, no cholera jasna. Poszedłem do Lulu, on chyba był z nich wszystkich najspokojniejszy i miałem nadzieję, że mnie nie poturbuje, bo już czułem się obolały od tego „romansowania” z podłogą. Nareszcie ogarnął mnie błogi sen i nie zapowiadało się na upadek. Przez sen poczułem, jak się podnoszę , znaczy, chyba ktoś mnie podnosił, ale zignorowałem to, różne rzeczy mogą się śnić. Po chwili znów poczułem coś miękkiego i od razu wtuliłem się w poduszkę, uśmiechając się błogo przez sen.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przyglądałem się, jak Lay uroczo porusza ustami, kiedy śpi. Musnąłem palcami jego różowe wargi badając każdą ich część. Och, on jest taki słodki. Nie mogłem się powstrzymać i siadając obok niego na łóżku pochyliłem się nad nim, żeby delikatnie go przytulić. Kiedy byłem zajęty układaniem innych członków do snu, zdążył zwinąć się w kłębek na łóżku, przez co przypominał małego precelka, albo śpiącego szczeniaka. Przeszło mi przez myśl, że ten widok spodobałby się w takim razie Baekhyun’owi i zmarszczyłem brwi. Lay jest tylko mój. Uśmiechnąłem się odrobinkę złowieszczo i przerzuciłem nogi przez łóżko lądując tak, że byłem zawieszony nad jego ciałem. Przejechałem kciukiem po jego szyi wiedząc, że jest na to strasznie wyczulony. Pamiętam, jak w jednym programie Luhan musiał pochuchać na jego odkrytą szyję, a Lay zareagował tak, jakby go poparzył, skulił się w sobie i opadł na ziemię. Przyznał się wtedy, że ma strasznie wrażliwą szyję. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, dlatego mogłem to teraz wykorzystać. W sumie nie wiem czemu to robiłem, ale uwielbiam go dotykać. Zawsze na koncertach, gdy tylko możemy mieć chwilę czasu, podbiegam do niego od tyłu i przytulam wtulając się w jego ramię. Wygląda wtedy bardzo słodko, bo zawsze po takiej akcji strasznie się rumieni. Teraz jeździłem kciukiem po jego szyi, by zaraz go zabrać i pocałować w to samo miejsce, na którym skończyłem go głaskać. Po chwili zacząłem wędrówkę językiem zostawiając mokry ślad na jego jasnej skórze. Naprzemiennie go całowałem i ogrzewałem ciepłym oddechem wzdychając cicho. Podjechałem w górę i musnąłem nosem płatek jego ucha. Delikatnie go przygryzłem, a mój policzek bezwiednie oparł się o jego własny. Nawet nie zauważyłem, że moja ręka w tym czasie sunęła po jego gładkim brzuchu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Było mi jakoś tak przyjemnie ciepło i miło. 'Czy ja śnię? Tak, to musi być sen'. Czułem czyjąś bliskość i czuły dotyk, ale nie mogłem zobaczyć twarzy. 'Chcę jeszcze'. Nie chciałem, by ten ktoś sobie poszedł. Jeśli to był mój sen, to mogłem śnić, co mi się tylko żywnie podoba. Tak, jego usta na mojej szyi, jego delikatny dotyk, tylko... kto to był? Starałem się zobaczyć twarz, moje sny były zawsze takie niewyraźne... zaraz... Kris? Rany, Kris mnie dotykał, ale cudowny sen... Zawsze podobało mi się, że mnie przytulał i po jakimś czasie przestałem się dziwić, że się rumienię, gdy to robi. Chyba nie był mi obojętny. Cóż, w rzeczywistości raczej nigdy by mnie tak nie dotknął, więc nie mam zamiaru budzić się z tego snu. Zarumieniłem się. Kris-ge, dotykaj mnie jeszcze...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zobaczyłem, jak Lay przez sen się zarumienił. Słoooodki. Zachowywałem się jak te wszystkie fanki, które piszczały na jego widok, kiedy wychodził na scenę. Ścisnęło mnie w brzuchu i pocałowałem go w rozgrzany policzek. Ruchy mojej ręki były coraz większe, dochodziły coraz wyżej, aż w końcu natrafiły na jego klatkę piersiową. Poczułem palcami małe wybrzuszenie i uśmiechnąłem się szerzej. Zacząłem go pieścić, drugą ręką robiąc to samo, ale przez materiał koszulki. Ustami muskałem jego zaczerwienioną skórę i zjechałem niżej, na brodę. Possałem ją lekko i językiem posunąłem się w dół, na obojczyki. Zrobiłem mu małą malinkę tuż nad nimi, a potem wyżej, na jabłku Adama. Odsunąłem się od niego, chociaż moje ręce nadal jeździły po jego, już stwardniałych od mojego dotyku, sutkach. Zapatrzyłem się na jego twarz, te delikatne rysy, purpurowe policzki i różowe, ponętne usta. Pochyliłem się i przymykając oczy pocałowałem go. Był ciepły, zapragnąłem czegoś więcej, ale nie chciałem robić czegoś głupiego. Wciąż trzymając usta na jego wargach przejechałem rękami na jego ramiona, delikatnie je masując i opadając niżej, tak, żebym mógł się do niego przytulić. Był taki ciepły…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Moja szyja, którą tak broniłem przed wszelkim dotykiem, teraz była tak przyjemnie dopieszczana. Zacząłem cicho pojękiwać, odchylając głowę, tym samym prężąc szyję. Wyginałem się pod jego dotykiem... Kris-ge... Taki milczący i czuły, gege, tutaj, w moim świecie, jesteś tylko mój... Objąłem jego szyję ramionami, nie chciałem go puszczać, on jest mój. I nie cierpiałem tego całego TaoRis’a, chciałem Kray’a. W moim świecie, w moim śnie, tylko Kray. Poczułem na moich ustach coś ciepłego i miękkiego, jego usta. Zacząłem poruszać swoimi, odpowiadając na jego pocałunek, tylko czemu czułem go tak realnie? Skąd u mnie wzięły się takie realne sny? Nieważne, niech trwa dalej… - Kris-ge... szepnąłem, jakoś tak czule, mierzwiąc delikatnie jego miękkie włosy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wydawało mi się? A może nie? Czy usłyszałem, jak przez sen wymawia moje imię… Nie, to niemożliwe. Ale… jęki też są zmyślone? I to, jak ledwo wyczuwalnie odpowiedział na pocałunek i zacisnął palce na mojej koszuli… Chyba śnił, ale czyżby o mnie? Nie wiem, ale może, jeśli tak… Uśmiechnąłem się złowieszczo. Złapałem jego dłonie i zacząłem je całować z zewnętrznej strony, lekko je podgryzając. Podniosłem się lekko na nogach tak, że wisiałem nad nim, ale jednocześnie przesunąłem go tak, że leżał już prosto. Przyciskałem go swoimi biodrami do łóżka pomiędzy jego nogami. Zaśmiałem się w duchu do siebie, bo ta sytuacja była naprawdę zabawna, Lay w końcu wciąż spał, a ja bez skrupułów go pieściłem. Czy to nie dziwne? Ale tej chwili przestało mnie to obchodzić. Przestałem go całować i obróciłem jego ręce delikatnie wkładając je pod swoją koszulkę. On przecież też musi coś z tego mieć, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Było mi coraz bardziej przyjemnie, podnieciłem się, co było widoczne. Sen o Krisie wciąż tak realny, aż chciałem się uszczypnąć, by sprawdzić, czy to przypadkiem nie jawa, ale moje dłonie zostały obsypane pocałunkami przez niego. Uśmiechnąłem się i westchnąłem. Nie wiedziałem, że dłonie też mogą być wrażliwe na pocałunki, Kris-ge odkrywał u mnie nowe czułe miejsca, tym samym rozpalając moje zmysły. Nagle pod palcami poczułem idealnie wyrzeźbione mięśnie, nawet to mi sprawiało przyjemność. Jakoś tak poczułem, że chcę się obudzić, więc powoli otworzyłem moje oczy, a gdy zobaczyłem nad sobą Jego, myślałem, że to nadal sen. Zamrugałem kilkakrotnie i nawet uszczypnąłem się, by się o tym przekonać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">- Kris-ge.. ja... śniłeś mi się i....- spojrzałem w dół i zobaczyłem, że moja męskość atakuje materiał spodni, pragnąc się wydostać. Zarumieniłem się i spuściłem głowę zawstydzony.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, naprawdę? – odpowiedziałem zuchwale, widząc jak się rumieni. Złapałem mocno jego nadgarstki, nie pozwalając mu ruszać rękami i opadłem na niego całym ciałem tak, że nie był zdolny do jakiegokolwiek ruchu. W międzyczasie sunąłem powoli moim kolanem po jego udzie, napierając na jego męskość. Pochyliłem się do niego i westchnąłem mu do ucha, lekko nadgryzając lego płatek. Tak, jak na początku, zacząłem wędrówkę moim językiem i ustami od jego ucha, przez linię jego szczęki i szyję, po obojczyki, tym razem podszczypując i gryząc jego skórę. Droczyłem się z nim, a przez jego jęki i westchnienia stawałem się twardy, to aż bolało. Smakowałem jego ciało, było takie delikatne i ciepłe. Jak można mieć taką wysoką temperaturę? Ale w sumie, to on zawsze taki był. Przecież jemu jest gorąco jak śpi u nas w pokoju, więc przenosi się do salonu i zasypia tam na podłodze… A ja potem do niego przychodzę i okrywam go kocem, żeby się nie przeziębił. Zawsze wtedy mam ochotę go pocałować, widząc jak smacznie śpi. A teraz…. Podniosłem się w górę i bez namysłu wbiłem się w jego wargi, całując namiętnie i zatracając się w tej pięknej chwili, na którą tak długo czekałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Skinąłem tylko zawstydzony głową i przygryzłem wargę, czując, że mam obezwładnione ręce. W sumie podobało mi się to, i... podniecało mnie? Tak, zwiększało doznania, zdecydowanie. Po chwili jęknąłem, czując jego kolano na mojej męskości. Teraz była już twarda do granic możliwości. Kto by pomyślał, że moje sny i pragnienia spełnią się i że będę dotykany przez Krisa-ge.. Że będzie na mnie patrzył z taką czułością i dotykał, i całował... Nie chciałem być dłużny i od razu odwzajemniłem pocałunek, rozkoszując się smakiem i miękkością jego ust. Zniecierpliwiony czasami podgryzałem jego wargi. Poczułem, że.. chcę go tam dotknąć, oswobodziłem jedną z moich uwięzionych dłoni i przesunąłem po jego męskości opuszkami palców. Biło stamtąd takie ciepło... i był już twardy... Znów poczułem, że się rumienię.. Z wielką delikatnością, powoli zacząłem odpinać jego rozporek, lecz jedną ręką szło mi to trochę opornie. Zsunąłem lekko jego spodnie i przejechałem palcem po jego twardym członku jeszcze przez bokserki, nawet go ścisnąłem. Chcę poznać jego ciało, tak, jak on poznaje moje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bałem się tego, co się stanie, jak Lay się obudzi, ale kiedy tak go dotykałem i całowałem, to nie mogłem przestać. Teraz, widząc, jak odwzajemnia moje muśnięcia i sam z siebie zaczyna mnie pieścić pomyślałem, że to cudowne uczucie. Uśmiechnąłem się szczerze i pocałowałem go w czubek głowy puszczając go i zabierając jego rękę z mojej męskości. </div>
<div style="text-align: justify;">
– Nie tak szybko… - wyszeptałem. Ustami przejechałem po jego skroni, żeby za chwile poczuć ponownie jego smak, czując to przyjemne ciepło, które, od samego dotyku, przelewało się do mojego ciała. Rękami oplotłem jego plecy wślizgując się dłońmi pod jego cienką koszulkę i szybko jej się pozbywając. Moje ręce zaczęły jeździć po jego wyszlifowanej klatce, a nogi naciskały delikatnie na jego czułe miejsce. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">-P-przepraszam...- szepnąłem zawstydzony i spuściłem głowę. Zrobiło mi się głupio, że musiał mnie stopować i... odciągać od..siebie. Zacząłem się bać, że jak znów go dotknę, to znów będzie nie tak, więc teraz tylko przyjmowałem jego pieszczoty cicho pojękiwałem. Podobał mi się jego dotyk, był taki delikatny i czułem się jak jakiś skarb. Chciałem już zawsze być blisko niego, chciałem też pokazać mu moje uczucia, ale nie wiedziałem jak. Westchnąłem głośno i przejechałem wierzchem dłoni po jego policzku, patrząc mu w oczy. Moje uczucia... miałem nadzieję, że to poczuje, zauważy. Kiedy zdejmował moją koszulkę, ułatwiłem mu to, podnosząc ręce do góry. Z taką czułością dotykał mojego brzucha.. przymknąłem oczy i uśmiechnąłem się lekko, rozkoszując się tą chwilą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Muskałem niespokojnymi dłońmi, chciałem go poczuć. Zjeżdżałem coraz bardziej w dół, aż w końcu dotknąłem jego czuły punk. Rozpiąłem mu spodnie i zacząłem go masować. Żołądek w moim brzuchu wykonywał przewrotne salta, a ja nie wiedziałem co z tym zrobić. Zrzuciłem szybko swoją koszulkę czując, że zaczyna mi być za gorąco. Nie wiedziałem tylko, czy to od tego włączonego grzejnika, czy temperatury Lay’a, który leżał teraz przede mną. Całowałem go namiętnie i nie mogłem przestać, zatraciłem się. Coraz bardziej pogłębiałem pocałunki, a moje palce domagały się bliższego kontaktu z tym delikatnym ciałem pod materiałem bokserek. Lekko się od niego oderwałem i zsunąłem w dół łóżka, żeby móc przejechać językiem po jego wciąż unieruchomionej męskości. Delikatnie muskałem czubkiem języka jego główkę, a po chwili moje ręce bezwładnie pozbyły się niepotrzebnego materiału. Mój język znalazł się na jego członku delikatnie jeżdżąc w dół i w górę, a moje ręce spoczęły na jego udach masując je w wolnym tempie. Ruszałem głową powoli, chociaż z sekundy na sekundę coraz bardziej zwiększałem swoją prędkość. Po chwili jednak przestałem zupełnie i podnosząc lekko głowę spojrzałem się perwersyjnie w oczy Lay’a biorąc jego członka całego do ust.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Gdy tylko mnie tam dotknął, nadeszło przyjemne odprężenie. Zacząłem cicho pomrukiwać z przyjemności, jęczeć nie mogłem, bo moje usta były zajęte całowaniem się z Krisem-ge. Objąłem jego kark, spokojnie oddając się tej cudnej przyjemności, nawet zamknąłem oczy, to zwiększyło doznania. Zrobiło mi się gorąco, gdy zdjął z siebie koszulkę, te idealnie wyrobione mięśnie, nie gorsze niż moje, zacząłem po nich sunąć palcami, uśmiechając się delikatnie. Nagle moje usta przestały być całowane. Jęknąłem rozczarowany, bo strasznie chciałem go całować, było mi mało jego ust. Gdy się zorientowałem co on chce zrobić, próbowałem zaprotestować. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">- Kris-ge... nie musisz... nie rób tego...- szepnąłem, rumieniąc się. Z jednej strony protestowałem, myśląc, że będzie to krępujące i dla mnie i dla niego, ale gdy już zaczął to robić, rozszerzyłem nogi , wplątałem palce w jego włosy, nieco przyciskając go , trochę nieświadomie do mojej męskości i zacząłem nieśmiało pojękiwać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pieściłem Yixinga ustami, poruszałem głową do przodu i do tyłu, a mój język jeszcze nigdy nie pracował w tam zawrotnym tempie. Poczułem na włosach jego smukłe palce, a w ustach jego, domagającą się uwagi, męskość, którą wbijał mi swoimi ruchami bioder coraz mocniej i głębiej do gardła. Nigdy nie myślałem, że będę w stanie wziąć coś tak głęboko do buzi. Brałem go całego, jednocześnie muskając palcami jego brzuch. Sam zacząłem strasznie się podniecać jego jękami, które w nim wywoływałem i mimowolnie starałem się wkładać do ust penisa Laya jak najbardziej, teraz moje ręce powędrowały na jego uda i masowały je zbliżając się powoli do jego wejścia. Członek Laya był już cholernie twardy, w oczach stanęły mi łzy, bo było mi coraz trudniej, nawet nie mogłem złapać oddechu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Odpływałem w krainę rozkoszy, w moim podbrzuszu zaczęło się zbierać całe moje podniecenie, dając tym samym znak, że niedługo dojdę. Nie kontrolowałem swoich ruchów, zacząłem poruszać biodrami w rytm ruchów Krisa-ge na moim członku. Nie trzeba mi było wiele, jego ciepłe usta i mokry język doprowadzały mnie do szału, jakiegoś szaleńczego szału. Po chwili doszedłem z głośnym jękiem wprost do jego ust, dysząc ciężko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">- K-kris-ge.... kochaj się ze mną....proszę....- wyszeptałem z trudem, oblewając się rumieńcem. Tak bardzo go pragnąłem no i moja niecierpliwość dawała o sobie znać, miałem ochotę wziąć jego członka i wsadzić sobie w tyłek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Połknąłem wszystko, co do kropli. Smak jego spermy, kiedy doszedł, rozchodził się w moich ustach, co podnieciło mnie jeszcze bardziej. Cholera, zaraz dojdę od robienia komuś loda… Dysząc ciężko spojrzałem się na jego czerwoną twarz i uśmiechnąłem perwersyjnie, oblizując usta. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie musisz nic mówić… - wydyszałem cicho i szybko go przygotowałem. Moje palce były śliskie, bo przed chwilą oblizałem je bardzo dokładnie. Po rozciągnięciu, jednym gwałtownym ruchem wbiłem się w niego, jednocześnie łapiąc poduszkę leżącą obok i zakrywając mu nią usta, ale tak, żeby miał jak oddychać. Może i byłem ledwo trzeźwy, ale nie na tyle, żeby pozwolić reszcie chłopaków obudzić się od krzyków Lay’a. Poruszałem się w nim mocno, chociaż było mi trudno, był całkiem ciasny. Wbijałem się w niego za każdym razem agresywnie dotykając jego prostaty. Było nam obu tak cholernie dobrze, mój umysł przyćmiło podniecenie, przyjemność i adrenalina. Zagryzłem język, żeby nie jęczeć. Mocno trzymałem się ramy łóżka i pieprzyłem go jak jeszcze nigdy nikogo, nie wiem jak to się stało. Byłem święcie przekonany, że jeśli kiedykolwiek uda mi się nawiązać z nim jakikolwiek fizyczny kontakt to będę delikatny i czuły, a teraz? Sapnąłem głośno czując, że niedługo dojdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">Poczułem nagły, przeszywający ból, jakby ktoś wbijał mi małe igiełki i już miałem krzyknąć, kiedy poczułem na ustach poduszkę. Zacząłem ją gryźć. Kris-ge zaczął się szybko poruszać, co na początku sprawiało mi ból, lecz po chwili zrobiło mi się tak cholernie dobrze, że zacząłem jęczeć w poduszkę, zaciskając palce na pościeli. Dobrze, że poduszka nie zasłaniała mi oczu bo mogłem widzieć tą seksowną twarz Krisa, kiedy się ze mną kochał, tu i teraz. Wyglądał naprawdę pociągająco, ale nie miałem głowy do tego, by się nad tym rozwodzić. Nasze spragnione ciała, połączone w jedno, nie potrzebowały wiele, już po dłuższej chwili poczułem znajome ciepło w podbrzuszu, które chciało znaleźć ujście. Oparłem dłonie na jego torsie, niedbale i na oślep go gładząc. Ciepło z podbrzusza schodziło coraz niżej i po chwili poczułem się taki lekki o odprężony, co świadczyło o moim spełnieniu. Uśmiechnąłem się, ciężko dysząc.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czułem go pod sobą, czułem go całym swoim ciałem, każdą komórką, każdym nerwem… Nie mogłem już wytrzymać, wiedziałem, że za chwilę dojdę, więc, kiedy poczułem, jak Lay doszedł drugi raz, szarpnąłem za poduszkę odrzucając ją na bok i wbiłem się brutalnie w jego usta w momencie, w którym moja rozkosz osiągnęła najwyższy stan z możliwych. Spuściłem się w nim i zajęczałem przerywanym głosem, jednak był to dźwięk zagłuszony przez usta Lay’a, które teraz z zawziętością molestowałem swoimi. Kiedy wszystko się skończyło, przestałem, upadając na pościel obok niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam. – wyszeptałem i zanurzyłem się w zagłębieniu jego szyi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chciałem robić Ci krzywdy… - mruczałem cicho, na wpół mówiąc do niego, a na wpół do siebie. Majaczyłem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">- Kris-ge...- szepnąłem i przez nagły przypływ czułości zacząłem gładzić jego policzek. - Nie przepraszaj.. chciałem tego. - Leżeliśmy tak chwilę w ciszy i nie byłem pewny, czy gege już zasnął. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000;">- I.. Gege? Moje marzenie się spełniło, kocham cię. - szepnąłem cicho i po chwili zasnąłem z uśmiechem na ustach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-29038456252511140712013-01-22T21:55:00.003+01:002014-11-16T23:28:05.086+01:00"Spóźnialscy zawsze dostają karę"<div style="text-align: center;">
<b>Miałyśmy z Ilmin chwilę czasu i naskrobałyśmy kolejne opko :D</b></div>
<br /><br /><i>Ilmin~</i> : Witajcie drodzy parafianie! xD dobra, przesadziłam ^^ Chciałabym wam tyle tu przekazać, no ale wiem, jesteście niecierpliwe i myślicie sobie 'co ona pieprzy ja chcę czytać ficka' lub coś w tym stylu xd Jedyne, o co chcę was prosić to o komentarze, bo widzę, że dużo was wchodzi, a to nas naprawdę motywuje do dalszego pisania. Czy to kosztuje aż tyle wysiłku? Dobra, koniec reprymendy. Na koniec tylko powiem, że dobra ze mnie nauczycielka, bo nieźle nauczyłam ming pisać, nie? ;> Wiem, mam chwile nieskromności ^^ No, nie przedłużam już, czytać i komentować ładnie ~!<br /><br /><br /><b> Uwagi!</b><br />> <span style="color: red;">+18! NC-17, smut! PWP!</span><br />> paring: TaoRis ( Tao i Kris /EXO)<br />> Tao zbyt często spóźnia się na występy, więc Kris postanawia mu dać karę, ale czy to cokolwiek pomoże?<br />> opko pisane w pierwszej osobie z podziałem na role: *<br /><br /><br /><span style="color: #38761d;"><b>Tao</b></span> pisany przez Ilmin <br /><b>Kris</b> pisany przez ming <br /><br /><br />* Zapewne większość pisanych przez nas ficków będzie w takiej formie.<br /><br /><br /><i>ming</i>: Za wszelkie błędy z góry przepraszamy! Staramy się pisać jak najlepiej, ale, jak wiadomo, nikt nie jest idealny i każdemu może się zdarzyć literówka lub przecinek postawiony w złym miejscu. :3<br /><br /><br />Znowu się spóźniał, jak zresztą na każdy koncert. Za 15 minut mieliśmy wchodzić na scenę, wszystko było już przygotowane, zespół i cała reszta czekali zniecierpliwieni patrząc bezradnie w moją stronę. Nie wiedziałem co robić, załamywałem ręce. Ten idiota nigdy nie przychodził na czas, a ja nie wiedziałem jak mu wpoić do głowy, żeby przestał to robić, bo image grupy się wali. Ale on zawsze, ale to ZAWSZE się nie wyrabiał. Nie pomagały jęki Suho, groźby managera i prośby całego EXO. To mnie powoli zaczynało wkurzać. Nie dość, że perfidnie nie zdążał na czas za każdym razem, to praktycznie nie miał potem absolutnie żadnego poczucia winy. - Kris, musimy już wchodzić! Zaraz puszczą muzykę! - Już, jeszcze chwileczkę, on zaraz przyjdzie! - nie wiem czemu, ale byłem chyba jedyną osobą, która wierzyła, że Tao uda się wbiec na scenę tuż przed tym jak zaczniemy.<br />- Wu Fan! - Już idzie! usłyszałem jak mnie woła biegnąc w naszą stronę. Kiedy go zobaczyłem uśmiechnąłem się w duchu. W końcu przyszedł.<br /><br /><span style="color: #38761d;">No tak, mam opinię spóźnialskiego. Niestety sam sobie na nią zapracowałem. Wrzaski i pouczania ze strony całego Exo i manager'a są na porządku dziennym. W sumie sam nie wiem czemu tak robię. naprawdę chcę się zmienić! wiem, kogo ja chcę oszukać, i tak się nie zmienię. Ale czy spóźnienia gwiazd nie zapewniają im dobrego wejścia? Cóż, pewnie znowu dostanę burę. Wbiegłem chyba w ostatniej chwili, ciężko dysząc. Starałem się unikać spojrzenia Krisa, jego złość była straszna, trochę się go bałem. Szybki makijaż i przebranie i wchodzimy na scenę. Koncert przebiegł bez problemów, jak zawsze. Mimo moich spóźnień nie powinni narzekać, ani razu ich nie zawiodłem. Teraz, gdy poszliśmy za scenę, miało być najgorsze. Kris na scenie już rzucał mi wściekłe spojrzenia. Rany, nie napisałem testamentu, jak Kris mnie zabije to będzie kiepsko.</span><br /><br />Spojrzałem na niego wściekle, kiedy koncert dobiegł końca. To prawda, przebiegł bez zarzutów, Tao spisał się świetnie wykonując swoje nadzwyczajne akrobacje, jednak to był już któryś raz kiedy się spóźnił i tym razem nie miałem zamiaru mu tego puścić płazem. Jeszcze nie wiedziałem jak go ukażę, ale chciałem zrobić w coś, żeby w końcu zaczął przychodzić na czas. Po zejściu za kulisy przybrałem "maskę Krisa", czyli swojego bitch face'a, jak to nazywają fanki i rzucając mordercze spojrzenia pandzie udałem się razem z resztą zespołu do sali, w której manager pogratulował nam występu i rozdał grafiki na kolejne kilka tygodni. Po tym wszyscy rozpierzchli się na jakiś czas do przebieralni, żeby móc zdjąć sceniczne ciuchy. Mieliśmy spotkać się w holu, jednak schodząc wpadłem na Tao. <br />- A, więc tu jesteś... - powiedziałem najbardziej mrocznym głosem jaki zdołałem z siebie wydobyć udając, że to spotkanie wcale nie było przypadkowe.<br /><br /><span style="color: #38761d;">- K-kris -ge...- przełknąłem nerwowo ślinę, sam nie wiedziałem czemu, ale zacząłem się jąkać. Musiał być naprawdę zły. No tak, smoczek jest cierpliwy ale do czasu. <br />- Przepraszam..- starałem się okazać jak największą skruchę, spuszczając przy tym głowę. Nie patrzyłem mu w oczy, pewnie by mi je wypalił swoim wściekłym spojrzeniem. Wcielony, wściekły smok, nie ma co. Zastanawiałem się, czy mam jakieś szanse na ucieczkę. Nawet zacząłem się dyskretnie cofać, lecz gdy moje plecy natrafiły na ścianę, mina mi zrzedła. Przyległem do tej ściany, jakby miała mnie uchronić przed wściekłym smokiem, lecz moja zguba była coraz bliżej.</span><br /><br />Uśmiechnąłem się tryumfalnie patrząc na niego z góry. Cieszyłem się w tym momencie z mojego wysokiego wzrostu, bo może i Tao był wysoki, ale nie tak jak ja. Kiedy zaczął się cofać postanowiłem to wykorzystać i jeszcze bardziej go nastraszyć. Poruszyłem się i powoli się do niego przysunąłem. Dotknął ściany, a jego mina wyrażała, że pogodził się ze śmiercią. Zaśmiałem się w myślach. "Tao, ja przecież nigdy bym cię nie skrzywdził..." Gwałtownie uderzyłem otwartymi dłońmi o zimny mur strasząc przy tym pandę. Zbliżyłem się tak, że odległość między nami zmalała do kilku centymetrów. Nachyliłem się nad nim i szepnąłem mu do ucha niskim głosem: <br />- Moja cierpliwość już się skończyła. Nie pozwolę, żeby to się więcej powtórzyło. Kara cię nie ominie. Tylko czekaj, jak wrócimy do domu. - Musnąłem ustami jego skroń owiewając ją gorącym oddechem i odsunąłem z ociąganiem. Nie patrząc na niego obróciłem się w stronę wyjścia i poszedłem przed siebie nie przejmując się, czy zaczął iść za mną.<br /><br /><span style="color: #38761d;">Stałem jak sparaliżowany. Chyba bawiło go takie straszenie mnie. Jednak zdziwiła mnie jedna rzecz. Kiedy znalazł się tak blisko mnie i musnął moją skroń, spodobało mi się to i moje serce zaczęło szybciej bić. Nic z tego nie rozumiem. No cóż, do domu i tak muszę wrócić. Poczłapałem za nim posłusznie, jakbym szedł na ścięcie , ale moje myśli cały czas zajmowała ta sytuacja. Chyba nie pierwszy raz tak zareagowałem na jego bliskość. Gdy tylko znaleźliśmy się w domu, schowałem się w swoim pokoju, chociaż i tak wiedziałem, że mnie dopadnie. Położyłem się na łóżku, patrząc bezmyślnie w sufit, jednak co jakiś czas nerwowo zerkałem w stronę drzwi, jakbym tylko czekał na wejście smoka.</span><br /><br />Wróciliśmy do domu i pierwsza rzecz, jaką wszyscy chcieli zrobić, to oblanie udanego koncertu. Trzeba przyznać, że wyszedł nam naprawdę nieźle, więc wcale im się nie dziwiłem. Już zaczęliśmy wszyscy wychodzić, kiedy zauważyłem, że Tao ucieka do swojego pokoju. Zdziwiłem się trochę, w końcu myślałem, że będzie chciał iść razem z resztą i bawić się w najlepsze, jest już przecież pełnoletni. Poza tym, chyba zapomniał, że ja nie mogę pić. Mam tak słabą głowę, że już po pierwszym kieliszku padam na ziemię i muszą mnie podnosić, jakbym był kawałkiem drewna. Nie chcę się upokorzyć i skompromitować, nawet, jeśli nie byłoby tam nikogo oprócz nas, więc zostaję w domu. Kiedy wszyscy wyszli w domu nastała cisza, a ja zastanawiając się nad skuteczną karą dla pandy poszedłem do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia. Wziąłem czekoladowego batonika i usiadłem przed telewizorem włączając jakiś program. Nagle wpadłem na pomysł. Jeśli nikogo nie ma, a ja i Tao jesteśmy sami... Uśmiechnąłem się złowieszczo. Wstałem z kanapy i nie wyłączając urządzenia poszedłem do jego pokoju. Wszedłem nawet nie myśląc pukać i zastałem go leżącego na łóżku. Wyglądał na zdenerwowanego, zapewne bał się, że przyjdę. Mój uśmiech się powiększył i wolnym krokiem zacząłem się do niego zbliżać.<br />- Zitao, czas na twoją karę...<br /><br /><span style="color: #38761d;">W pewnej chwili pomyślałem, że poszedł z nimi i odetchnąłem z ulgą. Moja ulga nie trwała długo bo przypomniałem sobie, że Kris ma tak słabą głowę że pada po jednym kieliszku. No i niestety moje obawy się potwierdziły, nie poszedł. Usłyszałem kroki na schodach, przez chwilę poczułem się jak ostać z horroru. W następnej chwili pomyślałem 'co on mi może zrobić? Czemu tak się boję?' Bojowe myśli i postawa, ale gdy wszedł do mojego pokoju i zobaczyłem jego minę i usłyszałem ten złowieszczy głos, ciarki mnie przeszły i schowałem się pod kołdrą, przykrywając po sam czubek głowy, nie mogąc patrzeć jak się do mnie zbliża. <br />- A-ale... K-kris-ge... już nie będę...- wyjąkałem cicho.</span><br /><br />Usłyszałem przytłumione jęki Tao dochodzące spod kołdry. Ile razy to powtarzał? Już nie będę... aż mi się odbijało echem w głowie. Spojrzałem na tą kupkę nieszczęść leżącą na łóżku i prychnąłem cicho. Podszedłem do niej i jednym gwałtownym ruchem zrzuciłem pościel na podłogę. Z miną, która oznaczała, że mam zamiar go zabić, chwyciłem nadgarstki pandy i docisnąłem do łóżka jednocześnie sam na nie wskakując. Pochyliłem się nad jego ciałem i ugryzłem go w ucho tłumiąc chichot. Zawisłem nad nim i spojrzałem mu głęboko w oczy. <br />- Wiesz, co cie teraz czeka, prawda...? - spytałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.<br /><br /><span style="color: #38761d;">- Kris-ge.. co zamierzasz...? - spytałem ze strachem, patrząc, jak moja 'tarcza' ląduje na ziemi. Przygryzłem wargę, patrząc na niego ze strachem. Przecież mnie nie uderzy, prawda? Przecież umiem się bić. A co jeśli nie o bicie mu chodzi? Rany, ta niepewność mnie przeraża najbardziej. Co on mi chce zrobić? Tego obawiam się najbardziej, że nie wiem czego się po nim spodziewać. Nieobliczalny smok. Skrzywiłem się lekko, gdy mnie ugryzł w ucho i po chwili odwróciłem wzrok, godząc się ze swoim losem. I tak mu nie ucieknę.</span><br /><br />Bał się, to było widać. A ja byłem pewny siebie, to wystarczyło, żeby poszło mi dużo łatwiej niż myślałem na początku. Wiem, że Tao zna wu shu i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli będzie stawiał opór to mogę z nim przegrać, jednak oglądając jak ćwiczy poznałem jego słabe strony. Złapanie za nadgarstki było dobrym pomysłem, a panda wyglądał, jakby już na starcie się poddał, co znacznie ułatwiło mi sprawę. Musnąłem ustami jego szyję i przejechałem językiem po tej części obojczyka, która nie była zakryta koszulką. Chciałem znowu spojrzeć na jego twarz, ale zobaczyłem, że obrócił głowę. Zmarszczyłem brwi i westchnąłem lekko. Jednym ruchem pociągnąłem jego ręce do góry i złapałem w jedną dłoń, a wolną ręką złapałem go za brodę i obróciłem tak, że nasze spojrzenia się spotkały.<br /><br /><span style="color: #38761d;">To ma być kara? Zapowiadało się przyjemnie. Już chciałem westchnąć, ale chwila.. przecież nie mogę mu pokazać, że to mi się podoba i pozwolić by robił to co mu się podoba. Będę stawiać opór, w miarę możliwości, nie dam mu tej satysfakcji, w życiu. Ale trudno mi się powstrzymać, to było takie przyjemne, jego usta na mojej szyi. Zarumieniłem się, mam nadzieję, że to mnie nie zdradzi, mam zamiar nie okazywać żadnych emocji świadczących o tym, że mi się to podoba. Gdy odwrócił moją głowę, od razu spuściłem wzrok, byle tylko na niego nie patrzeć, tym samym zagryzając wargę, jakby to miało mnie powstrzymać przed odgłosami przyjemności <br />- I co, teraz mnie przelecisz bo taką masz ochotę?- zapytałem buntowniczo, przez chwilę patrząc mu w oczy, niech sobie nie wyobraża za dużo. Eh, kogo ja oszukuję, prędzej czy później będę wić się z rozkoszy i jęczeć od jego dotyku. Tylko kiedy liderek zaczął mi się podobać?</span><br /><br />Na początek spuścił wzrok, a ja pomyślałem, że pójdzie gładko. Ale potem, kiedy zapytał się mnie czy go teraz przelecę, zaniemówiłem. Nie miałem zamiaru robić czegoś takiego, chciałem się z nim tylko trochę podroczyć, ale kiedy to powiedział... nie powiem, propozycja była bardzo kusząca. Uśmiechnąłem się drapieżnie i rzuciłem szybkie spojrzenie na jego unieruchomione dłonie. <br />- Och, nie miałem tego na myśli, ale skoro chcesz... - puściłem jego brodę i powiodłem ręką wzdłuż jego brzucha. Palcami zacząłem delikatnie wkradać się pod cienką, czarną koszulkę i drapać gładką skórę, a językiem nakreśliłem mokrą linię na wrażliwej szyi. Bawiłem się nim jak zabawką. Ale zdziwiło mnie jedno. Czemu widząc jak się rumieni poczułem w brzuchu jakieś dziwne ukłucie, które nieznośnie siedzi tam cały czas? Dlaczego podobało mi się to jak spuścił wzrok i niezauważalnie przygryzł dolną wargę? Wyglądał wtedy tak ponętnie... Aż sam się sobie dziwię, że nie pomyślałem o przeleceniu go tu i teraz. W sumie, to, jak się zastanowić, Tao ma bardzo seksowne ciało. Takie pełne różowe usta, śliczne, wiecznie roześmiane oczy i gładką, mlecznobiałą skórę, a jego ruchy gdy tańczy lub ćwiczy są niesamowicie giętkie i zmysłowe... O czym ja myślę?! Ja... czułem do niego coś więcej?<br /><br /><span style="color: #38761d;">- No chyba sobie teraz jaja robisz.. ge-gege...- powiedziałem błagalnie, przyglądając się jego poczynaniom. Super, podsunąłem mu to.. Tylko ja mogłem coś takiego zrobić. A najgorsze jest to, że coraz trudniej było mi powstrzymywać moje reakcje. Rumieńce niczego nie ułatwiały, czułem jak pieką mnie policzki i jak bardzo rozpala mnie jego dotyk. Mimo samozaparcia pragnąłem tego, by mnie dotykał, był tak blisko. No i ten 'pomysł' , który mu podsunąłem, niby takie sarkastyczne zapytanie ale samo z siebie się nie wzięło. Bałem się tego, ale już nawet śnił mi się sex z Krisem i... podobał mi się ten sen. Wargi przygryzłem już tak mocno, że pociekły mi drobne stróżki krwi. No i wybrzuszenie w spodniach.. na pewno już to zobaczył a jak nie to zobaczy i mnie wyśmieje... jestem taki słaby i w dodatku prawdopodobnie podkochuję się we własnym.. przyjacielu?</span><br /><br />Na moje policzki wkradł się leciutki rumieniec, kiedy zobaczyłem, że... się podnieca. Nie miałem pojęcia, że coś takiego może mu się spodobać. Ale jak zobaczyłem jego twarz zdziwiłem się już całkowicie. Był czerwony jak burak, do tego z ust pociekła mu krew, bo przygryzł je tak mocno, że niechcący je sobie zranił. Coś mnie tknęło i wolnym ruchem, praktycznie nieświadomy tego, co robię, przyłożyłem wargi do tego skaleczenia. Delikatnie oblizałem czerwoną substancję dotykając co chwila jego warg swoimi własnymi. Mój chrapliwy oddech drażnił jego nos, a wolna ręka pod koszulką podjechała do góry i jeździła po jego brzuchu pieszcząc go lekko. Ledwo powstrzymałem się od pocałowania go. Co ja robię? Czy ja... zakochałem się w nim? Strasznie tego chciałem, ale musiałem zachować pozory, że jestem 'tym na górze', więc zamiast delikatnie go musnąć ugryzłem jego dolną wargę, jednocześnie wsuwając swoje kolano między jego nogi.<br /><br /><span style="color: #38761d;">Nie mogę tak dłużej... uległem.. Miałem ochotę go pocałować, uległem. W końcu go pocałowałem, kompletnie ignorując fakt, że ugryzł moją wargę. Najpierw całowałem go czule, jakby z tęsknotą... z każdym ruchem warg moje pocałunki nabierały namiętności. Miałem to gdzieś, czy odwzajemni pocałunek, chciałem skosztować jego warg, były takie miękkie i ciepłe. Z moich ust wydobyło się westchnienie, zanim sobie uświadomiłem co robię. Jestem słaby, ale już nie umiem ukrywać moich uczuć. Gdyby nie fakt, że unieruchomił mi dłonie, objąłbym go, ale i na to znajdzie się sposób. Mój wyćwiczony nadgarstek pozwolił mi na splecenie jednej dłoni z dłonią Krisa. Czy jest jakaś szansa, że skoro się do mnie zbliżył, też coś do mnie czuje? Czy tylko jestem zabawką i ofiarą, którą chciał ukarać? Serce mi bije jakby chciało mi połamać żebra. Taki mały gest, świadczący o jego opiekuńczości względem mojej osoby i czułości, rozkruszył mi serce. Jest nadzieja, że coś do mnie czuje, mam takie przeczucie.</span><br /><br />Kiedy go ugryzłem poczułem, jak jego usta wbijają się w moje. Uczucie, które tkwiło w moim brzuchu zmieniło się w gromadę motyli, która trzepotała skrzydłami obijając się o serce. Poczułem coś niesamowitego, coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem, chociaż całowałem się już mnóstwo razy, nie tylko z dziewczynami. Ciepło, które opanowało całe moje ciało było bardzo przyjemne i wiedziałem, że spowodowały je te usta, które teraz zachłannie starały się coś mi przekazać. Moje wargi owionął ciepły oddech, kiedy westchnął z rozkoszy. Poczułem, jak stara się wyswobodzić z uścisku, a kiedy mu się to nie udało splótł nasze palce i trzymał, jakby nie chciał mnie wypuścić. On.. czuje coś do mnie, byłem tego pewien. Chciałem to wykorzystać, ale nie byłem w stanie. Za bardzo chciałem móc go przytulić, poczuć jak jego ciało rozpływa się od mojego dotyku. Nie byłem w stanie go skrzywdzić. Moja ciepła dłoń pod jego koszulką przejechała na jego plecy i pchnęła go w górę, a ręka, która wcześniej trzymała w żelaznym uścisku jego chude nadgarstki znalazła się na jego szyi. Przytuliłem go całym ciałem sadzając na łóżku i pocałowałem mocno. Chciałem tego. Tak samo jak on.<br /><br /><span style="color: #38761d;">-Kris-ge...- wyszeptałem i patrzyłem na niego jak oczarowany w momencie, gdy mnie podnosił do siadu. Od razu mocno się do niego przytuliłem, całując go z coraz większym zapałem i uczuciem. Dla mnie to nie była zabawa, traktowałem to poważnie. Nie wiedziałem, że Kris potrafi być taki czuły i delikatny. Był taki tylko wtedy, gdy rysował, swoją drogą, miał do tego talent. Wplotłem palce w jego włosy, zawsze chciałem ich dotknąć i wreszcie miałem ku temu okazję. Były takie miękkie. Kris... kiedy się w Tobie zakochałem? I pomyśleć, że jeszcze niedawno się bałem, że coś mi zrobi, ja, który potrafię się bić. No ale jak chce to potrafi być straszny, może to dlatego jest liderem. Każdy dotyk, każde muśnięcie warg przepełnione były uczuciem, teraz czułem to wyraźnie, odwzajemnionym uczuciem. Nic innego dla mnie już się nie liczy.</span><br /><br />Czułem to, wiedziałem, że darzy mnie ogromnym uczuciem. Moje emocje były przepełnione miłością, a ja nie miałem nawet pojęcia, kiedy się do nich wkradła. Jego dłonie trzymały mnie za włosy. Ręka, którą przyciskałem go do siebie za szyję, spoczęła na jego plecach łapiąc za koszulkę. Podciągnąłem ją w górę i na moment przerywając pocałunek zrzuciłem ją na ziemię. Gdy tylko nasze usta się rozdzieliły zaczerpnąłem głośno tchu, bo przez ten czas straciłem całe powietrze w płucach. Przytuliłem go mocno do siebie oplatając jego kruche ciało swoimi rękami, a głowę wtuliłem mu w zagłębienie szyi. Dyszałem lekko, ale byłem szczęśliwy. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w wrażliwe miejsce smakując delikatną skórę.<br /><br /><span style="color: #38761d;">W tym momencie słowa były niepotrzebne, okazywaliśmy wszystko za pomocą dotyku, pocałunków, głębokich spojrzeń. Gdy przerwał pocałunek, najpierw westchnąłem niezadowolony tym faktem, by po chwili zorientować się o co mu chodzi i podnieść ręce do góry, tym samym umożliwiając mu zdjęcie mojej koszulki. Moje dłonie zjechały na jego twarz, ze szczególnym upodobaniem gładząc jego policzki i wargi, których jeszcze przed chwilą miałem okazję posmakować. Oczywiście nie szczędziłem przy tym czułych spojrzeń i lekkiego uśmiechu. Gdy już zbadałem jego twarz, moje dłonie powędrowały pod jego koszulkę, jego mięśnie brzucha były niczego sobie, aż mi dech zaparło. Zacząłem je gładzić, zaraz wodząc nimi po całym jego torsie. Był ciepły, przyjemnie ciepły. Nie czekając dłużej, sam również zdjąłem koszulkę i z niego, chciałem ujrzeć na własne oczy tors Krisa, widok był zadowalający. W tym samym czasie czułem, jak obsypuje pocałunkami moją wrażliwą szyję, uśmiechnąłem się szerzej i westchnąłem dość głośno, po chwili przygryzając lekko wargę zawstydzony swoją reakcją.</span><br /><br />Tao wyglądał uroczo i bardzo słodko z tym lekkim uśmiechem na ustach i zarumienionymi policzkami, a kiedy westchnął znacząco i przygryzł spuchniętą wargę zastanawiałem się jak mogłem wcześniej nie dostrzec jego piękna. Kiedy zdjął ze mnie koszulkę, na co mu z chęcią pozwoliłem, bo widziałem, że bardzo spodobało mu się to, co zbadał swoimi delikatnymi dłońmi, odsunąłem się od niego i pocałowałem prosto w usta zamykając oczy i kładąc swoje dłonie na jego brzuchu. Byłem delikatny, lekko pchnąłem go tak, żeby położył się na poduszki i pocałowałem go jeszcze raz. Moje ręce jeździły po jego torsie, a w pewnym momencie zahaczyły o jego sutki. Kiedy poczułem, że już są stwardniałe uśmiechnąłem się zawadiacko w duchu. Zacząłem je pieścić, a moja delikatność i cierpliwość gdzieś wyparowała, pocałowałem go namiętniej, mocniej wbijając się w jego wrażliwe wargi, a moje kolano ponownie znalazło się między jego nogami przyciskając się do jego erekcji.<br /><br /><span style="color: #38761d;">Posłusznie położyłem się na łóżku, jednak objąłem przy tym jego szyję, nie chcąc go puścić ani na chwilę. Wiedziałem co ma nastąpić i podobało mi się to. Nagle zrobiło mi się tak przyjemnie, że zacząłem pomrukiwać wprost w jego usta. Nie wiedziałem, że pieszczoty dotyczące sutków mogą być tak przyjemne. Czując jego kolano przyciskające moje krocze, myślałem że się rozpłynę z przyjemności, aż jęknąłem głośno w jego usta i jakoś automatycznie wypiąłem biodra w stronę jego kolana, subtelnie się też o nie ocierając. Podniecające i zawstydzające zarazem, miałem wrażenie, że wychodzę na jakiegoś napalonego czy coś.</span><br /><br />Tao był bardzo podniecony, zresztą tak jak ja. Jęczał mi prosto w usta, aż pomrukiwałem z zadowolenia. Kiedy poczuł na sobie moje kolano otworzył usta, by jęknąć głośniej. Szybko wykorzystałem tą sytuację i włożyłem mu język do środka od razu zaczynając walczyć o dominację. Jego biodra, które zaczął znacząco wypychać w moją stronę uświadomiły mi, że powinienem się pospieszyć. Moje ręce zjechały niżej i jedna z nich wsunęła się pod jego spodnie dotykając krocza. Zacząłem go pieścić, drugą ręką próbując jednocześnie zdjąć mu dolną część garderoby. <br /><br /><span style="color: #38761d;">Było mi tak przyjemnie, uwielbiam, jak mnie dotyka. A kiedy dotknął mnie w tym najwrażliwszym miejscu i zaczął pieścić, myślałem, że umrę z rozkoszy. Tylko język Krisa uniemożliwiał mi głośne jęki. Zostało mi tylko pomrukiwanie w jego usta i rozkoszowanie się jego dotykiem i jego językiem w mojej buzi. Czasami trącałem go sowim językiem, jednak po dłuższej chwili dałem się zdominować, zbyt przyjemnie mi było, a Kris-ge w roli dominującego był… wspaniały, choć to banalnie brzmi. Jednak chciałem to przyspieszyć, zacząłem dobierać się do jego rozporka, na oślep go odpinając i czując wybrzuszenie pod palcami. Uśmiechnąłem się w duchu, jednak w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób na niego działałem. Zanim zdjąłem z niego spodnie, zacząłem głaskać, pieścić i sunąć palcami po tym wybrzuszeniu i wzdłuż niego.</span><br />Poczułem, że Tao ulega, więc z łatwością przejąłem inicjatywę. Nasze języki oplątywały się wzajemnie, zanim się poddał. Po chwili moje wrażliwe miejsce zaczęło być lekko dotykane przez jego smukłe palce, a mi zaczęło być gorąco. To co robił było tak zupełnie inne niż wszystko, czego do tej pory doświadczyłem.... Działał na mnie wręcz onieśmielająco. Czułem się przy nim cudownie, a jego dotyk parzył moje ciało, ale w ten nieznany mi dotąd przyjemny sposób. Wiedziałem, że chciał pozbyć się moich spodni, ale ja miałem inne plany. Przerwałem nasz namiętny pocałunek i wstałem do pół siadu, żeby to on został całkowicie nagi jako pierwszy. Zresztą, przy nim jakoś nie chciałem pokazywać ciała, trochę się wstydziłem. Dlaczego? Nie mam pojęcia, nigdy się tak nie czułem. Tylko on tak na mnie działa...<br /><br /><span style="color: #38761d;">Westchnąłem zawiedziony, gdy poczułem, ze jego usta odrywają się od moich. Tak mi się spodobał ten pocałunek, nie chciałem go przerywać. No cóż, najwidoczniej Kris miał inne plany. Odruchowo cały czas gładziłem i wodziłem palcami po jego intymnym miejscu, dopiero po chwili zdając sobie z tego sprawę, zarumieniłem się, od razu przestając i cofając rękę, jakbym się oparzył. Chociaż, jak tak o tym pomyśleć to jego krocze było ciepłe... Przygryzłem wargę, patrząc na niego wyczekująco, nawet nie śmiałem się odezwać, nie tylko z powodu nieśmiałości, że byłem w stanie pozwolić sprawom zajść tak daleko, czego w sumie nie żałowałem, ale też dlatego, że nie chciałem psuć tej chwili. Kris-ge pewnie też jest trochę onieśmielony. Żeby mu jakoś pokazać, że jestem z nim, położyłem swoją dłoń na jego, splatając razem nasze palce i patrzyłem mu głęboko w oczy.</span><br /><br />Spojrzenie Tao było.. takie piękne. Zastanawiałem się, jak mogłem wcześniej nie zauważyć, że ma takie piękne, ciemne tęczówki... Zapatrzyłem się i utonąłem w tych oczach mimowolnie pochylając się naprzód i na powrót łącząc nasze usta w pocałunku. Ten jednak różnił się od poprzedniego, nie był taki brutalny, ale delikatny i przepełniony czułością. Tao również był trochę zawstydzony, ale podobało mu się. Wyrwał się z transu, a wtedy moje palce zostały splecione z jeg dłonią. Wolną ręką zacząłem zsuwać mu powoli spodnie z bokserkami, a drugą, wciąż splecioną z jego palcami, przyłożyłem mu do rozgrzanego policzka. Na sekundę oderwałem się od niego, żeby zaczerpnąć powietrza. W tym samym momencie spojrzałem mu w oczy jeszcze raz i zapragnąłem przekazać mu moje uczucia. Tylko, czy ja naprawdę się w nim... zakochałem?<br /><br /><span style="color: #38761d;">Kris-ge... zachowywał się teraz jakoś .. inaczej.. delikatniej. Czyżby pokazywał mi nowo odkryte uczucia? Nawet jego pocałunki były inne, zatracałem się w nich i nawet się nie zorientowałem, że mnie rozbiera. Objąłem jego kark, pragnąc mieć go jak najbliżej siebie. Zawstydzenie gdzieś uciekło. Gdy znów przerwał pocałunek, spojrzałem na niego jak zaczarowany, znaczy prosto w oczy, dopiero teraz dostrzegając, jakie są piękne. Chociaż zawstydzenie gdzieś uciekło, jakoś nie miałem odwagi go rozebrać, no ale skoro on rozebrał mnie (tak, dopiero teraz się zorientowałem, że jestem nagi i znów oblałem się rumieńcem) to ja musiałem się odważyć i rozebrać jego, co zrobiłem delikatnie i powoli, jakbym gwałtownym ruchem miał mu zrobić krzywdę. A więc to jest miłość, gdy dobro ukochanej osoby jest ważniejsze niż nasze własne.</span><br /><br />Jego ruchy, tak jak i moje, stały się powolne, pełne pasji i odczuwalnych emocji. Czyli czuł to samo co ja? Tak, zobaczyłem to w jego oczach, od których nie mogłem się oderwać, kiedy znów w nie spojrzałem. Wiedziałem, że zaczął mnie rozbierać, tak jak ja przed chwilą jego, tak samo delikatnie i czule, jakby bał się, że zrobi mi tym krzywdę. Uśmiechnąłem się ciepło i pocałowałem go w czoło. Przypomniałem sobie, ze miałem mu dać karę, ale teraz… Wydaje mi się, że następnym razem zamiast kar będzie otrzymywał nagrody, jako motywację do nie spóźniania się na występy. Ale o tym pomyślę później, a teraz zacząłem smakować językiem jego szyję i obojczyki, ręką dociskając go za plecy mocno do siebie i jednocześnie delikatnie go rozciągając. Powoli wkładałem w niego palce, żeby przy wchodzeniu zadać mu jak najmniej bólu, po czym zacząłem nacierać na jego wejście główką swojego penisa.<br /><br /><span style="color: #38761d;">W jednej chwili wzdychałem i pojękiwałem cicho , kiedy czułem jego język a w drugiej przeszywający, rozrywający ból, oznaczający, że Kris-ge wszedł we mnie. Z jednej strony się cieszyłem, ale z drugiej... bolało i nawet pociekła mi łza. Jak można odczuwać jednocześnie ból i przyjemność? Jak widać można. Przyjemność, bo sama jego obecność we mnie była cudowna. Z chwili na chwilę ból malał, aż całkowicie zniknął, chociaż nie wiem jak to możliwe. Zacząłem się niecierpliwić. Pomyślałem też, że gdy zacznę się zaciskać na jego członku, sprawię mu przyjemność, no i chyba się nie pomyliłem. Może dzięki temu wreszcie zacznie się poruszać we mnie.</span><br /><br />Chciałem być subtelny, pełny czułości, tak, żeby odczuwał jak najmniej bólu, ale kiedy zauważyłem zniecierpliwienie na jego twarzy nie mogłem się powstrzymać. Był strasznie gorący, a na dodatek cholernie ciasny. Było mi tak dobrze... Wsparłem się na łokciach, które położyłem po bokach jego ciała, nachyliłem się do niego i zacząłem dyszeć mu do ucha zaczynając się powoli poruszać. Nasze ciała stykały się ze sobą klatkami i brzuchami, a nasze oddechy zaplatały się ze sobą kiedy przyspieszałem coraz bardziej. Czułem go każdą komórką ciała. To było takie wspaniałe i niesamowite i wiem, że on odczuwał to samo...<br /><br /><span style="color: #38761d;">Kiedy wreszcie zaczął się poruszać, myślałem, że umrę z rozkoszy, chyba po raz drugi tego dnia. A kiedy zaczął mi dyszeć do ucha... gdyby mój penis już nie stał, to stanąłby mi tylko od tego. <br />- Kris-ge..- wyjęczałem w ekstazie, chociaż nic konkretnego przekazać mu nie chciałem, jedynie tylko to, jak mi dobrze. Kris był taki seksowny, nie żałuję, że dałem mu się zdominować. Nagle zapragnąłem go pocałować, więc bez skrępowania to zrobiłem, tłumiąc tym samym nasze jęki. Całowałem go jakbym za nim tęsknił, ale też wkładałem w ten pocałunek moje obecne odczucia, czyniąc go cholernie namiętnym z nutką czułości. jeszcze nigdy się tak nie całowałem. A co do jego ruchów, to sam zacząłem się niecierpliwie wiercić i ruszać biodrami jakby dzięki temu Kris miał przyspieszyć.</span><br /><br />Kiedy Tao wydyszał mi do ucha moje imię coś we mnie pękło. Nie wiem czemu, ale w tym momencie poczułem się taki niezmiernie szczęśliwy i chciałem jak najbardziej go zadowolić, jakby od tego miało zależeć jego życie. Właśnie miałem zamiar go pocałować, kiedy mnie wyprzedził, tak jakby czytał mi w myślach. Poczułem cudowny smak jego ust i namiętność, jaka teraz panowała w nas obu. Czując jak sam zaczął ruszać biodrami w rytm, próbując pogłębić moje wejścia, przyspieszyłem, teraz już całkowicie się w tym zatracając. Straciłem kontrolę, całowałem go na oślep i wchodziłem w niego najmocniej jak tylko mogłem. Jęki rozkoszy jakie słyszałem między pocałunkami działały na mnie jak czerwona płachta na byka. Stałem się brutalny i ostry, ale wiedziałem, że w tej chwili właśnie tego pragnął najbardziej. <br /><br /><span style="color: #38761d;">Podobało mi się to, że stracił kontrolę. W ten sposób nasz stosunek nabrał pikanterii, o ile już jej nie posiadał. Z każdym, nawet brutalnym pchnięciem czułem że jest mi coraz lepiej i przyjemne ciepło zbierało się w moim podbrzuszu. Tak, pewnie długo już nie wytrzymam, nie wiem jak Kris. Nasze pocałunki już chyba ich nie przypominały. Zastąpiły je przelotne muśnięcia i lekkie podgryzania ust. Jeszcze tylko kilka pchnięć, jeszcze kilka, jeszcze jedno... doszedłem z głośnym jękiem i opadłem zmęczony na łóżko, oddychając ciężko. <br />- Chcę częściej takie kary - wyszeptałem zmęczony, ale na zadziorny uśmiech zawsze znajdę siły. <br />- I... gege? Kocham Cię....- powiedziałem, nieśmiało się uśmiechając i wtuliłem się w jego tors.</span><br /><br />Końcówka była najmocniejsza, najbardziej brutalna, te kilka pchnięć i oboje doszliśmy w tym samym momencie. Jęknęliśmy głośno zagłuszając się nawzajem, było nam tak dobrze. Opadłem miękko razem z nim na pościel dysząc po przed chwilą odbytym stosunku. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, kiedy usłyszałem jak Tao z tym swoim znanym zadziornym uśmiechem mówi, że chce częściej takie kary. Już miałem zamiar mu odpowiedzieć, że przecież musi zasłużyć kiedy do moich uszu doszła jeszcze jedna jego wypowiedź. Nieśmiała, cicha, ale jednak była i wyraźnie ją słyszałem. „Kocham cię”. Jeszcze nigdy nie słyszałem tych słów od drugiej osoby i nawet nie wyobrażałem sobie, że kiedy już dojdzie do takiej sytuacji, to będzie to ktoś, kogo również kocham. Zrobiło mi się ciepło na sercu, poczułem się tak lekko, a błogi uśmiech sam wpełzł mi na twarz. Tao wtulił mi się w tors łaskocząc swoimi czarnymi włosami moja szyję, a ja objąłem jego drżące plecy i przewróciłem na bok tak, żeby móc położyć się koło niego, przytulić mocno do siebie i zamykając oczy pocałować delikatnie i subtelnie. <br />– Ja ciebie też. – wyszeptałem bawiąc się kosmykami jego włosów. <br />– A te kary… pomyślę nad nimi. – dodałem z diabelskim uśmieszkiem i roześmiałem się na głos, kiedy obrażony zaczął mnie okładać pięściami.<br />Unknownnoreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2875021482996699234.post-10302845519526581272013-01-12T21:11:00.002+01:002014-11-16T23:46:20.290+01:00"Co zrobić, kiedy boisz się burzy? Wejdź do łóżka swojego kolegi!"<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Oto obiecywana nagroda dla głosujących na nowy avatar na </span><a href="http://www.facebook.com/pages/Keep-Calm-and-Love-EXO/398457973542244" style="font-size: x-large;">naszej stronce</a><span style="font-size: large;"> </span><span style="color: red; font-size: large;">♥</span></div>
<br />
<br />
<b><i>Uwagi!</i></b><br />
> <span style="color: red;">NC-17, smut! PWP!</span><br />
> pairing: LayHan (Lay i Luhan /EXO)<br />
> Nie wiemy, czy to ma jakikolwiek sens...<br />
> Luhan boi się burzy i idzie spać do Yixinga. Co z tego wyniknie...?<br />
> opko pisane jest w pierwszej osobie z podziałem na role:<br />
<br />
<span style="color: #3d85c6;"><b>Luhan</b></span> pisany przez Ilmin <br />
<b>Lay</b> pisany przez ming <br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">Było już strasznie ciemno i późno, gdy wyszedłem spod prysznica i położyłem się do łóżka. Co jak co, ale prysznic uwielbiam, gdybym mógł, stałbym tam godzinami, ale niestety, nie mogę, bo od razu na mnie krzyczą. Leżałem już w łóżku, opatulony kołdrą z nadzieją na szybkie zaśnięcie, gdy nagle usłyszałem dźwięk, który od zawsze mnie przerażał - burza. Od kiedy pamiętam strasznie boję się burzy, nic na to nie poradzę. Schowałem się pod kołdrę, kuląc się ze strachu. Mój zmysł słuchu był teraz wyjątkowo wyostrzony. ‘Teraz już na pewno nie zasnę. W pokoju obok jest Yixing, chyba się na mnie nie pogniewa i nie wyrzuci mnie, jak powiem, że się boję burzy?’ zapytałem w myślach sam siebie. Więcej już nie myślałem. Poszedłem po cichu do jego pokoju, zamykając drzwi.</span></div>
<span style="color: #3d85c6;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">- Laay, śpisz?- zapytałem, nachylając się i szepcząc wprost do jego ucha.</span></div>
<span style="color: #3d85c6;">
<div style="text-align: justify;">
- Boję się...- powiedziałem ze smutną minką i skuliłem się, słysząc kolejny burzowy odgłos.</div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszałem cichy odgłos dochodzący z lewej strony łóżka, który brzmiał jak ktoś, kto bardzo ostrożnie chce mnie obudzić. Otworzyłem powoli zaspane oczy bojąc się światła, które za chwilę ujrzę, ale ze zdziwieniem zauważyłem, że żadna lampa w pokoju nie była włączona. Obróciłem się z kołdrą w stronę sprawcy hałasu i jeszcze nie do końca wybudzony ujrzałem postać. Zamarłem nagle odzyskując pełną świadomość. Zamarłem. 'Lulu'. Patrzyłem się długo w jego oczy nie wiedząc co myśleć. 'Czego on może chcieć?' myślałem gorączkowo. W końcu przełamałem się i spytałem cicho, żeby nie obudzić Krisa śpiącego w łóżku obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co chodzi Luhan? Potrzebujesz czegoś? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;"> - N-no bo... ja się boję.. jest burza i... mogę spać z Tobą? - zapytałem nieśmiało i zarazem cicho. Lay mi nie ułatwiał, w ogóle się nie domyślał, no ale cóż, zwalmy to na to, że dopiero co się obudził. Patrzyłem tak na niego, czekając na odpowiedź. Może to trochę wyglądało jak wpraszanie się, ale naprawdę się bałem, jednocześnie miałem nadzieję, że Lay się zgodzi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiałem się co powiedzieć. Patrzyłem na niego jak na jakiegoś przygłupa, bo jak można się bać burzy. No ale dobra, niech będzie. Słodziak miał w tym momencie tak piękne oczka, że nie mogłem się nie zgodzić. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu i wstałem do pół-siadu odkrywając kołdrę. Przesunąłem się w bok, bliżej ściany i spojrzałem na Luhana. 'Jaki on uroczy' przeszło mi przez myśl zanim złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem do siebie tak, że upadł na pościel koło mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie. - powiedziałem przytulając go do siebie i zakrywając nas obu miękką kołdrą. Spojrzałem na niego jeszcze raz i zobaczyłem, że na jego twarz wpływa soczysty rumieniec.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">Nawet nie zdążyłem się ucieszyć, bo poczułem, że jestem w jego ramionach. Było mi bardzo miło, nie powiem no i rzeczywiście się zarumieniłem, i to dość mocno, skoro sam to mogłem poczuć. </span></div>
<span style="color: #3d85c6;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">- D-dziękuję. - wydukałem tylko, lekko zawstydzony i jakoś tak wtuliłem się w jego tors, tym samym napawając się jego zapachem. Nie mogło się obyć bez szerokiego uśmiechu. Całą tą sielankę przerwał następny huk, przez co jeszcze bardziej się w niego wtuliłem, naprawdę wystraszony, przez co nie było między nami ani milimetra wolnej przestrzeni, nasze torsy praktycznie ocierające się o siebie . Oczywiście w tej sytuacji nie byłem tego świadomy, z wiadomej przyczyny. Zamknąłem oczy, jakby to mi miało pomóc zwalczyć strach i wtuliłem twarz w zagłębienie jego szyi.</span></div>
<span style="color: #3d85c6;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Leżeliśmy tak dobre 5 minut. W pewnym momencie wyczułem, że Lulu po kolejnym huku drży na całym ciele, więc jedną ręką opatuliłem całe jego ciało tak, żeby go chronić przed groźnymi grzmotami, a drugą zacząłem głaskać go po delikatnych włosach szepcząc mu do ucha, żeby się nie bał. Luhana przeszedł dreszcz, ale nie był spowodowany żadnym hukiem. Powoli zaczęło do mnie docierać, że raczej normalny człowiek bojący się burzy nie poszedłby do swojego przyjaciela do pokoju i nie zacząłby go prosić, żeby móc z nim spać. To by było zbyt dwuznaczne. 'Oh Lulu, nie wiedziałem...' powiedziałem w myślach sam do siebie, a moje kąciki ust uniosły się nieznacznie. Zdjąłem rękę z jego włosów i przeniosłem ją na jego brodę podnosząc ją lekko do góry. Chłopak patrzył na mnie nieco zamglonym wzrokiem. Miałem straszną ochotę go przelecieć, tu i teraz, na tym łóżku, ale wiem, że obudziłbym Krisa, a on raczej nie lubi, jak go budzą w środku nocy jego koledzy robiący dziwne rzeczy razem w jednym łóżku. Dlatego chciałem tylko go pocałować, długo i namiętnie, ale nic więcej. Ależ ja się myliłem. Kiedy przytknąłem swoje usta do jego ciepłych warg poczułem jak bardzo są słodkie. Lu nie od razu odwzajemnił pocałunek, najpierw nie wiedział co zrobić i leżał w moich objęciach jak kłoda, ale po chwili złapał mnie swoimi kruchymi dłońmi za policzki i przycisnął mocno do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;"> W tej jednej chwili burza przestała mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Nawet nie myślałem, że mogę się znaleźć z Lay'em w takiej sytuacji. Czy coś do niego czuję? nie jestem pewny, ale niewykluczone. Tylko że ja nawet nie pomyślałem, żeby specjalnie wykorzystać burzę jako powód do podrywu. Naprawdę się boję i chciałem się do kogoś przytulić jak będę się bał. A dlaczego akurat do Lay'a? W sumie sam nie wiem. Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że mnie do niego ciągnie i to od dłuższego czasu. No i chyba z wzajemnym skutkiem, z tego co widzę. Jego bliskość w tej chwili była dla mnie jak narkotyk, czerpałem z niej jak najwięcej, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, moje serce zaczęło walić, jakby miało mi rozsadzić klatkę piersiową. Gdy nasze usta się zetknęły, myślałem, że śnię. Taki piękny, cudowny sen, takie delikatne, ciepłe usta Lay'a, aż miałem ochotę westchnąć. Gdy pierwszy szok minął, zacząłem się przykładać do pocałunku jak najlepiej tylko umiałem, delikatnie muskałem jego wargi, czasami trącając je językiem. Nie chciałem, by to się skończyło, by to był tylko sen.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Luhan był słodki jak miód. Jego idealne i miękkie jak skrzydło motyla wargi muskały moje własne z wielką wrażliwością i ostrożnością. Wyczułem, że chodziło mu o coś więcej niż tylko zwykły pocałunek. Chiał mi coś przekazać, coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Zaczęło mi się to bardzo podobać. I to aż za bardzo. Jeszcze nigdy nie czułem się tak, jak w tym momencie. Coś jakby... zauroczenie. Tak to na pewno to, bo chyba nie nic więcej. Chociaż w sumie to teraz nie było ważne. Starałem się odwzajemnić pocałunek tak samo delikatnie, ale nie za dobrze mi to wychodziło. Nie jestem taki jak on. Moje pocałunki były bardziej agresywne, pełne żądzy i chęci posiadania władzy. Chciałem go zdominować. I udało mi się po tym jak zaatakowałem swoim wilgotnym językiem jego usta. To co po tym usłyszałem lekko mnie rozbudziło i zaczęło mi się robić za gorąco pod tą grubą pierzyną. Lu jęknął mi cicho prosto w usta co zabrzmiało strasznie uwodzicielsko nawet, jeśli tego nie chciał. Wolną ręką zrzuciłem połowę kołdry na tył łóżka i wstałem przerywając pocałunek. Stanąłem nad nim na kolanach i pochyliłem się, żeby przyłożyć swoje wargi do jego wrażliwej szyi. Obsypałem go pocałunkami ręce trzymając po jego bokach. Czułem jak...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">... moje ciało samoistnie zaczęło drżeć, bez mojego pozwolenia. Było mi tak przyjemnie, nawet nie przeszkadzało mi, że nasze sposoby całowania się różniły, nawet sam zacząłem go całować nieco drapieżniej, z chęcią przyjmując jego język i bawiąc się z nim, czasami ssąc go. Z moich ust wymknęło się niekontrolowane jęknięcie świadczące o tym, że zaczynam się podniecać. Nawet zapomniałem, że Lay dzieli pokój z Krisem, który może nas usłyszeć. Kris ma mocny sen, na szczęście. Ale w tej sytuacji nie było czasu na logiczne myślenie. Gdy Lay nagle wstał, tym samym przerywając pocałunek, mruknąłem zawiedziony i posłałem mu smutne spojrzenie. Nagle.. rany, szyja to moje wrażliwe miejsce, oprócz krocza oczywiście. Zacząłem cicho wzdychać i wyginać się w lekki łuk, jednocześnie odchylając głowę na bok, tym samym naprężając szyję i ułatwiając mu dostęp do niej. Patrzyłem na niego spod przymkniętych powiek i na jego ręce leżące na łóżku, po moim prawym boku. Na jego dłoni położyłem swoją, uśmiechając się błogo. Drugą rękę położyłem na jego torsie, zaczynając po nim sunąć. Nie od dziś wiedziałem, że Lay ma umięśniony tors i na samą myśl, że zdejmie koszulkę poczułem przyjemne ciepło w podbrzuszu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po zachowaniu Lu wiedziałem do czego zmierza. Uśmiechnąłem się samoistnie, co na pewno wyczuł mając moje usta przyciśnięte do swoich. Powoli oderwałem się od niego odczuwając satysfakcję z tego, że jego wzrok nie wskazywał w tym momencie zadowolenia. Wiedziałem, że podoba mu się to, co robimy. Aż za bardzo. Postawiłem swoje ciało do pionu i szybkim ruchem zdjąłem koszulkę, by zaraz później rzucić ją niedbale na podłogę koło łóżka. Zerknąłem szybko i nerwowo na Krisa, ale odetchnąłem z ulgą, bo spał kamiennym snem. Czasami jego wieczne niewyspanie może być całkiem przydatne. Zanim udało mi się odwrócić wzrok poczułem na swoim brzuchu ciepłe dłonie Luhana, które zaczęły po nim suwać badając moje ciało. Odwróciłem się w jego stronę i uśmiechnąłem łobuzersko. Gwałtownym ruchem złapałem go za ramiona i podciągnąłem do góry. Pisnął cicho, ale ja nie przestawałem. Zrzuciłem z niego t-shirt i pchnąłem z powrotem na łóżko, żeby znowu zatopić się w jego wargach, tym razem jeszcze bardziej agresywniej i brutalniej niż wcześniej. Nie wiem jak i kiedy, ale moje ręce znalazły się na jego brzuchu i zaczęły go pieścić, co poskutkowało bardzo seksownymi stęknięciami z jego strony. Zaczął przy tym wić się pode mną i w tym momencie wiedziałem, że się poddał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;"> Lay kompletnie przejął kontrolę. Poddałem się i było mi z tym dobrze. Od zawsze miałem uległy charakter no i mój wygląd to potwierdza. Teraz nawet zaczęła mi się podobać moja uległość, bo mogłem przyjmować tyle przyjemnych pieszczot. Ciepłe, męskie i jednocześnie delikatne dłonie Lay'a badały i pieściły każdy zakamarek mojego brzucha. Było przyjemnie. Zacząłem z siebie wydawać niekontrolowane dźwięki. Było cholernie przyjemnie. Moja nieśmiałość w tym momencie gdzieś uciekła, gdy nade mną zawisnął, zacząłem się ocierać swoim kroczem o jego krocze. Przyjemnie. Nawet to słowo to za mało, by określić to, co czułem. Jestem taki niecierpliwy, chcę więcej, uwielbiam jego dotyk. W pocałunku również nie było miejsca na delikatność i czułość, oddawałem w nim to, co obecnie czuję, podniecenie, ekscytację, niecierpliwość. I wiele innych, sprzyjających tej sytuacji emocji. Tak jak myślałem, aż mi dech zaparło, gdy zdjął z siebie koszulkę. Zdecydowanie podobał mi się ten widok. Posłusznie podniosłem się do siadu, gdy tego chciał, jak i posłusznie też opadłem. Kontrolował mnie i uzależniał od siebie. Chcę więcej..</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lu domagał się więcej w bardzo zachęcający sposób. Chciałem się z nim troszkę podroczyć, ale byłem już zbyt podniecony. Moje ręce nerwowo zaczęły schodzić niżej i niżej wywołując u chłopaka coraz głośniejsze jęki i mocniejsze dreszcze. Niezdarnymi ruchami zacząłem rozpinać mu rozporek jednocześnie przechodząc ustami z jego opuchniętych warg na stwardniałe już sutki. Zacząłem po nich wodzić językiem, co wyraźnie sprawiało Lu ogromną przyjemność bo jęczał tak, że Kris w każdej chwili mógł się obudzić przez siłę jego głosu. Ugryzłem go chciwie, a syk jaki wydał z siebie był cholernie podniecający. Moje ręce w końcu podołały trudnemu zadaniu rozpięcia jego spodni i zaczęły ściągać z niego dolną część garderoby. Nie sprzeciwiał się, chciał tego. Czując, że sam za chwilę muszę zrobić to samo zrzuciłem na podłogę jego jeansy i bokserki jednocześnie odrywając się od jego klatki piersiowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">Zarumieniłem się, gdy zostałem bez ubrań, a on na mnie patrzył. No cóż, nie przywykłem do bycia nagim nawet przed rodzicami, a co dopiero przed chłopakiem, który mi się podoba, do którego coś czuję. Nie wierzę, że o tym pomyślałem, rany. Wszystkie pieszczoty, jakimi mnie obdarowywał były tak strasznie przyjemne, tak jęczałem, że czasami patrzyłem w kierunku śpiącego lidera i zasłaniałem sobie usta, rumieniąc się jeszcze bardziej. Nieśmiało zjechałem dłońmi na jego krocze, pod palcami czując wybrzuszenie, niewątpliwie się podniecił, co trochę dodało mi odwagi. Dość nieśmiało zacząłem odpinać jego rozporek, w końcu nie chciałem, bym tylko ja był nagi. Po chwili zsunąłem z niego spodnie, najniżej jak tylko mogłem i moje dłonie spoczęły na jego klatce piersiowej, by następnie zacząć wędrówkę powoli, aż do krocza, które zacząłem subtelnie pieścić opuszkami palców.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Był piękny. To była pierwsza myśl jaka mi wtedy przyszła do głowy. Drugą myślą było 'O CHOLERA', kiedy dotknął mojego wrażliwego miejsca zaraz po tym jak pozwoliłem mu pozbyć się dolnej części mojej garderoby. Jeszcze przed tym jeździł zmysłowo swoimi delikatnymi dłońmi po mojej klatce i brzuchu. Było mi wtedy tak miło, jak błogo i gorąco jednocześnie. A kiedy mnie dotknął wszystkie moje emocje pogłębiły się dwukrotnie, co wywołało u mnie lekkie dyszenie. Postanowiłem, że muszę pociągnąć tą grę choćby dlatego, że i Lu i ja niedługo będziemy już na skraju. Spojrzałem na niego spod przymrużonych powiek, rozchyliłem usta i pochyliłem się do niego, żeby złączyć nasze usta w głębokim, pełnym namiętności pocałunku. W tym samym czasie sięgnąłem dłońmi do jego rąk i szybkim ruchem złapałem go za nadgarstki, na co pisnął zaskoczony. Przełożyłem mu jego ręce nad głowę i przycisnąłem jedną ręką do pościeli tak, żeby nie mógł nimi ruszać. Drugą powędrowałem do dołu i położyłem mu rozgrzaną jak reszta ciała dłoń na mlecznobiałym udzie. Zacząłem go delikatnie głaskać i wyczułem, że mu się bardzo podobało. Widać było jednak, że chciał czegoś więcej, zresztą tak jak i ja. Przejechałem dłonią po jego męskości, a kiedy usłyszałem cichy jęk dochodzący z jego zamkniętych moimi wargami ust przyspieszyłem ruchy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">Poczułem się jak obezwładniony, ale podobało mi się to. To zwiększyło doznania. Nasze zachłanne pocałunki, moje jęki tłumione przez jego usta, byłem niecierpliwy. Już nawet przestałem zerkać w stronę Krisa, miałem to gdzieś. Wygiąłem się w lekki łuk, czując jego dłoń na mojej męskości. Niestety byłem obezwładniony, więc nie mogłem mu się odwdzięczyć. Nie pozostało mi nic innego tylko odbierać od niego te cudne pieszczoty i czekać na kolejny ruch. Domyślam się, że długo tak nie pociągnie, jest równie podniecony co ja.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lu wił się pode mną z rozkoszy, a ja zastanawiałem się co zrobi Kris jak w końcu się obudzi. Nie była to przyjemna wizja, ale wiedziałem, że i tak nieunikniona, więc postanowiłem, że nie będę się teraz tym przejmował i pójdę na całego. Puściłem ręce Luhana i podniosłem go do pionu. Nie stawiał oporu, chciał tego równie mocno jak ja. Sam usiadł tak, żeby mi było łatwiej. Złapałem go w pasie i powoli zacząłem w niego wchodzić. Czułem jak drży z bólu na całym ciele, więc mocno go do siebie przytuliłem. Zacząłem dyszeć głośniej, bo był strasznie ciasny. Przez jego jęki byłem coraz bardziej podniecony i ledwo hamowałem się, żeby nie wejść w niego jednym mocnym ruchem, ale wiedziałem, że wtedy by tego nie wytrzymał. To, że wszedłem do końca oznajmiło mi głębokie jęknięcie Luhana tuż przy moim uchu. 'Trafiłem w czuły punkt' pomyślałem z satysfakcją.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #3d85c6;">Przygryzłem swoją wargę, patrząc mu w oczy. Czułem jak napiera na moje wejście swoim penisem. Powoli zaczął we mnie wchodzić a ja poczułem przeszywający ból. Miałem nadzieję, że jednak po chwili ból ustanie. Skrzywiłem się i wtuliłem mocno w jego ramiona, lecz to nie dawało ukojenia. Trwało to dłuższą chwilę, do momentu , aż poczułem ogromną przyjemność, chyba trafił w mój czuły punkt. Chciałem, by trafił tam jeszcze raz, więc zacząłem się niecierpliwie wiercić. Dłońmi na oślep błądziłem po klatce piersiowej Lay'a, czasami wbijając w nią paznokcie, ale Lay nie protestował, miał lepsze zajęcie. Nim się zorientowałem, jęczałem nie z bólu, a z przyjemności, czasami oblizując moje wargi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czułem na swojej klatce piersiowej ostre paznokcie Luhana, które żłobiły na mojej skórze małe rany, ale w ogóle się tym nie przejmowałam. Dyszałem ciężko prosto w jego ucho słysząc jak jęczy z rozkoszy. Czułem ogromne podniecenie, wiedziałem, że on też. Puściłem go i pchnąłem gwałtownie na łóżko przyciskając mokrym od potu ciałem do kołdry. Uczepiłem się pościeli po jego bokach i zatopiłem swoje usta w jego wargach poruszając biodrami coraz szybciej. Nie myślałem trzeźwo, zresztą on pewnie też nie. Nie wiedzieliśmy ile jeszcze to potrwa, ale było pewne, że dosyć krótko. Ręce Luhana błądziły po moim ciele, kiedy nagle złapał mnie gwałtownie za włosy i mocno przytrzymał wyginając swoje ciało w nienaturalną pozę i drżąc jak galareta. Wiedziałem, że doszedł, ale ja jeszcze nie, choć byłem już prawie u kresu. Jęknął gardłowo prosto w moje usta, aż miałem ciarki na plecach. Opadł na poduszki przerywając nasz pocałunek i odrywając swój brzuch od mojego, żeby go nie pobrudzić, chociaż i tak to nie miało znaczenia. Lu wiedział, że ja sam jeszcze nie skończyłem, więc pozwolił mi przez chwilę zostać w sobie. Mi już brakowało sił, w te ostatnie sekundy chciałem tylko odpłynąć i dać się całkowicie ponieść emocjom. Poczułem, że Luhan łapie mnie dłońmi za głowę i przykłada swoje opuchnięte wargi do moich. Ostatni raz pchnąłem do przodu i doszedłem prosto w nim, na co odchylił głowę do tyłu i jęknął przeciągle, a ja opadłem na niego bezwładnie. Dyszeliśmy ciężko jeszcze przez parę minut, kiedy nagle sobie coś przypomniałem. Niezdarnie podniosłem się na łokciach i nerwowo spojrzałem w bok, na łóżko Krisa. Spał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Leń. - powiedziałem tylko cicho uśmiechając się z tryumfem i ulgą jednocześnie, zanim obróciłem się z powrotem do Luhana. Leżąc pode mną z zarumienioną twarzą, mokrymi włosami i rozchylonymi lekko ustami wyglądał zupełnie nie jak on. Nie jak Luhan, którego wcześniej znałem. Lecz teraz to już nie było ważne. Teraz liczyło się to, że oboje czujemy to samo. Dlatego patrząc mu w oczy pochyliłem się i złożyłem na jego ustach motyli pocałunek. Zamknął oczy, a na jego twarz wstąpił delikatny, anielski uśmiech. Zakrywając nas kołdrą położyłem się obok niego i przytuliłem do siebie układając się tak, że jego miękkie włosy muskały mi policzki. Lu wtulił swoją głowę w zagłębienie mojej szyi i ułożył swoje ręce na mojej klatce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham cię Lay. - wyszeptał cichutko. Teraz to ja oblałem się rumieńcem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja ciebie też Lulu. - odpowiedziałem równie cicho przyciskając go mocno do siebie i razem z nim odchodząc do krainy Morfeusza.</div>
Unknownnoreply@blogger.com4