22 stycznia 2013

"Spóźnialscy zawsze dostają karę"

Miałyśmy z Ilmin chwilę czasu i naskrobałyśmy kolejne opko :D


Ilmin~ : Witajcie drodzy parafianie! xD dobra, przesadziłam ^^ Chciałabym wam tyle tu przekazać, no ale wiem, jesteście niecierpliwe i myślicie sobie 'co ona pieprzy ja chcę czytać ficka' lub coś w tym stylu xd Jedyne, o co chcę was prosić to o komentarze, bo widzę, że dużo was wchodzi, a to nas naprawdę motywuje do dalszego pisania. Czy to kosztuje aż tyle wysiłku? Dobra, koniec reprymendy. Na koniec tylko powiem, że dobra ze mnie nauczycielka, bo nieźle nauczyłam ming pisać, nie? ;> Wiem, mam chwile nieskromności ^^ No, nie przedłużam już, czytać i komentować ładnie ~!


Uwagi!
> +18! NC-17, smut! PWP!
> paring: TaoRis ( Tao i Kris /EXO)
> Tao zbyt często spóźnia się na występy, więc Kris postanawia mu dać karę, ale czy to cokolwiek pomoże?
> opko pisane w pierwszej osobie z podziałem na role: *


Tao pisany przez Ilmin
Kris pisany przez ming


* Zapewne większość pisanych przez nas ficków będzie w takiej formie.


ming: Za wszelkie błędy z góry przepraszamy! Staramy się pisać jak najlepiej, ale, jak wiadomo, nikt nie jest idealny i każdemu może się zdarzyć literówka lub przecinek postawiony w złym miejscu. :3


Znowu się spóźniał, jak zresztą na każdy koncert. Za 15 minut mieliśmy wchodzić na scenę, wszystko było już przygotowane, zespół i cała reszta czekali zniecierpliwieni patrząc bezradnie w moją stronę. Nie wiedziałem co robić, załamywałem ręce. Ten idiota nigdy nie przychodził na czas, a ja nie wiedziałem jak mu wpoić do głowy, żeby przestał to robić, bo image grupy się wali. Ale on zawsze, ale to ZAWSZE się nie wyrabiał. Nie pomagały jęki Suho, groźby managera i prośby całego EXO. To mnie powoli zaczynało wkurzać. Nie dość, że perfidnie nie zdążał na czas za każdym razem, to praktycznie nie miał potem absolutnie żadnego poczucia winy. - Kris, musimy już wchodzić! Zaraz puszczą muzykę! - Już, jeszcze chwileczkę, on zaraz przyjdzie! - nie wiem czemu, ale byłem chyba jedyną osobą, która wierzyła, że Tao uda się wbiec na scenę tuż przed tym jak zaczniemy.
- Wu Fan! - Już idzie! usłyszałem jak mnie woła biegnąc w naszą stronę. Kiedy go zobaczyłem uśmiechnąłem się w duchu. W końcu przyszedł.

No tak, mam opinię spóźnialskiego. Niestety sam sobie na nią zapracowałem. Wrzaski i pouczania ze strony całego Exo i manager'a są na porządku dziennym. W sumie sam nie wiem czemu tak robię. naprawdę chcę się zmienić! wiem, kogo ja chcę oszukać, i tak się nie zmienię. Ale czy spóźnienia gwiazd nie zapewniają im dobrego wejścia? Cóż, pewnie znowu dostanę burę. Wbiegłem chyba w ostatniej chwili, ciężko dysząc. Starałem się unikać spojrzenia Krisa, jego złość była straszna, trochę się go bałem. Szybki makijaż i przebranie i wchodzimy na scenę. Koncert przebiegł bez problemów, jak zawsze. Mimo moich spóźnień nie powinni narzekać, ani razu ich nie zawiodłem. Teraz, gdy poszliśmy za scenę, miało być najgorsze. Kris na scenie już rzucał mi wściekłe spojrzenia. Rany, nie napisałem testamentu, jak Kris mnie zabije to będzie kiepsko.

Spojrzałem na niego wściekle, kiedy koncert dobiegł końca. To prawda, przebiegł bez zarzutów, Tao spisał się świetnie wykonując swoje nadzwyczajne akrobacje, jednak to był już któryś raz kiedy się spóźnił i tym razem nie miałem zamiaru mu tego puścić płazem. Jeszcze nie wiedziałem jak go ukażę, ale chciałem zrobić w coś, żeby w końcu zaczął przychodzić na czas. Po zejściu za kulisy przybrałem "maskę Krisa", czyli swojego bitch face'a, jak to nazywają fanki i rzucając mordercze spojrzenia pandzie udałem się razem z resztą zespołu do sali, w której manager pogratulował nam występu i rozdał grafiki na kolejne kilka tygodni. Po tym wszyscy rozpierzchli się na jakiś czas do przebieralni, żeby móc zdjąć sceniczne ciuchy. Mieliśmy spotkać się w holu, jednak schodząc wpadłem na Tao.
- A, więc tu jesteś... - powiedziałem najbardziej mrocznym głosem jaki zdołałem z siebie wydobyć udając, że to spotkanie wcale nie było przypadkowe.

- K-kris -ge...- przełknąłem nerwowo ślinę, sam nie wiedziałem czemu, ale zacząłem się jąkać. Musiał być naprawdę zły. No tak, smoczek jest cierpliwy ale do czasu.
- Przepraszam..- starałem się okazać jak największą skruchę, spuszczając przy tym głowę. Nie patrzyłem mu w oczy, pewnie by mi je wypalił swoim wściekłym spojrzeniem. Wcielony, wściekły smok, nie ma co. Zastanawiałem się, czy mam jakieś szanse na ucieczkę. Nawet zacząłem się dyskretnie cofać, lecz gdy moje plecy natrafiły na ścianę, mina mi zrzedła. Przyległem do tej ściany, jakby miała mnie uchronić przed wściekłym smokiem, lecz moja zguba była coraz bliżej.


Uśmiechnąłem się tryumfalnie patrząc na niego z góry. Cieszyłem się w tym momencie z mojego wysokiego wzrostu, bo może i Tao był wysoki, ale nie tak jak ja. Kiedy zaczął się cofać postanowiłem to wykorzystać i jeszcze bardziej go nastraszyć. Poruszyłem się i powoli się do niego przysunąłem. Dotknął ściany, a jego mina wyrażała, że pogodził się ze śmiercią. Zaśmiałem się w myślach. "Tao, ja przecież nigdy bym cię nie skrzywdził..." Gwałtownie uderzyłem otwartymi dłońmi o zimny mur strasząc przy tym pandę. Zbliżyłem się tak, że odległość między nami zmalała do kilku centymetrów. Nachyliłem się nad nim i szepnąłem mu do ucha niskim głosem:
- Moja cierpliwość już się skończyła. Nie pozwolę, żeby to się więcej powtórzyło. Kara cię nie ominie. Tylko czekaj, jak wrócimy do domu. - Musnąłem ustami jego skroń owiewając ją gorącym oddechem i odsunąłem z ociąganiem. Nie patrząc na niego obróciłem się w stronę wyjścia i poszedłem przed siebie nie przejmując się, czy zaczął iść za mną.

Stałem jak sparaliżowany. Chyba bawiło go takie straszenie mnie. Jednak zdziwiła mnie jedna rzecz. Kiedy znalazł się tak blisko mnie i musnął moją skroń, spodobało mi się to i moje serce zaczęło szybciej bić. Nic z tego nie rozumiem. No cóż, do domu i tak muszę wrócić. Poczłapałem za nim posłusznie, jakbym szedł na ścięcie , ale moje myśli cały czas zajmowała ta sytuacja. Chyba nie pierwszy raz tak zareagowałem na jego bliskość. Gdy tylko znaleźliśmy się w domu, schowałem się w swoim pokoju, chociaż i tak wiedziałem, że mnie dopadnie. Położyłem się na łóżku, patrząc bezmyślnie w sufit, jednak co jakiś czas nerwowo zerkałem w stronę drzwi, jakbym tylko czekał na wejście smoka.

Wróciliśmy do domu i pierwsza rzecz, jaką wszyscy chcieli zrobić, to oblanie udanego koncertu. Trzeba przyznać, że wyszedł nam naprawdę nieźle, więc wcale im się nie dziwiłem. Już zaczęliśmy wszyscy wychodzić, kiedy zauważyłem, że Tao ucieka do swojego pokoju. Zdziwiłem się trochę, w końcu myślałem, że będzie chciał iść razem z resztą i bawić się w najlepsze, jest już przecież pełnoletni. Poza tym, chyba zapomniał, że ja nie mogę pić. Mam tak słabą głowę, że już po pierwszym kieliszku padam na ziemię i muszą mnie podnosić, jakbym był kawałkiem drewna. Nie chcę się upokorzyć i skompromitować, nawet, jeśli nie byłoby tam nikogo oprócz nas, więc zostaję w domu. Kiedy wszyscy wyszli w domu nastała cisza, a ja zastanawiając się nad skuteczną karą dla pandy poszedłem do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia. Wziąłem czekoladowego batonika i usiadłem przed telewizorem włączając jakiś program. Nagle wpadłem na pomysł. Jeśli nikogo nie ma, a ja i Tao jesteśmy sami... Uśmiechnąłem się złowieszczo. Wstałem z kanapy i nie wyłączając urządzenia poszedłem do jego pokoju. Wszedłem nawet nie myśląc pukać i zastałem go leżącego na łóżku. Wyglądał na zdenerwowanego, zapewne bał się, że przyjdę. Mój uśmiech się powiększył i wolnym krokiem zacząłem się do niego zbliżać.
- Zitao, czas na twoją karę...

W pewnej chwili pomyślałem, że poszedł z nimi i odetchnąłem z ulgą. Moja ulga nie trwała długo bo przypomniałem sobie, że Kris ma tak słabą głowę że pada po jednym kieliszku. No i niestety moje obawy się potwierdziły, nie poszedł. Usłyszałem kroki na schodach, przez chwilę poczułem się jak ostać z horroru. W następnej chwili pomyślałem 'co on mi może zrobić? Czemu tak się boję?' Bojowe myśli i postawa, ale gdy wszedł do mojego pokoju i zobaczyłem jego minę i usłyszałem ten złowieszczy głos, ciarki mnie przeszły i schowałem się pod kołdrą, przykrywając po sam czubek głowy, nie mogąc patrzeć jak się do mnie zbliża.
- A-ale... K-kris-ge... już nie będę...- wyjąkałem cicho.


Usłyszałem przytłumione jęki Tao dochodzące spod kołdry. Ile razy to powtarzał? Już nie będę... aż mi się odbijało echem w głowie. Spojrzałem na tą kupkę nieszczęść leżącą na łóżku i prychnąłem cicho. Podszedłem do niej i jednym gwałtownym ruchem zrzuciłem pościel na podłogę. Z miną, która oznaczała, że mam zamiar go zabić, chwyciłem nadgarstki pandy i docisnąłem do łóżka jednocześnie sam na nie wskakując. Pochyliłem się nad jego ciałem i ugryzłem go w ucho tłumiąc chichot. Zawisłem nad nim i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Wiesz, co cie teraz czeka, prawda...? - spytałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Kris-ge.. co zamierzasz...? - spytałem ze strachem, patrząc, jak moja 'tarcza' ląduje na ziemi. Przygryzłem wargę, patrząc na niego ze strachem. Przecież mnie nie uderzy, prawda? Przecież umiem się bić. A co jeśli nie o bicie mu chodzi? Rany, ta niepewność mnie przeraża najbardziej. Co on mi chce zrobić? Tego obawiam się najbardziej, że nie wiem czego się po nim spodziewać. Nieobliczalny smok. Skrzywiłem się lekko, gdy mnie ugryzł w ucho i po chwili odwróciłem wzrok, godząc się ze swoim losem. I tak mu nie ucieknę.

Bał się, to było widać. A ja byłem pewny siebie, to wystarczyło, żeby poszło mi dużo łatwiej niż myślałem na początku. Wiem, że Tao zna wu shu i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli będzie stawiał opór to mogę z nim przegrać, jednak oglądając jak ćwiczy poznałem jego słabe strony. Złapanie za nadgarstki było dobrym pomysłem, a panda wyglądał, jakby już na starcie się poddał, co znacznie ułatwiło mi sprawę. Musnąłem ustami jego szyję i przejechałem językiem po tej części obojczyka, która nie była zakryta koszulką. Chciałem znowu spojrzeć na jego twarz, ale zobaczyłem, że obrócił głowę. Zmarszczyłem brwi i westchnąłem lekko. Jednym ruchem pociągnąłem jego ręce do góry i złapałem w jedną dłoń, a wolną ręką złapałem go za brodę i obróciłem tak, że nasze spojrzenia się spotkały.

To ma być kara? Zapowiadało się przyjemnie. Już chciałem westchnąć, ale chwila.. przecież nie mogę mu pokazać, że to mi się podoba i pozwolić by robił to co mu się podoba. Będę stawiać opór, w miarę możliwości, nie dam mu tej satysfakcji, w życiu. Ale trudno mi się powstrzymać, to było takie przyjemne, jego usta na mojej szyi. Zarumieniłem się, mam nadzieję, że to mnie nie zdradzi, mam zamiar nie okazywać żadnych emocji świadczących o tym, że mi się to podoba. Gdy odwrócił moją głowę, od razu spuściłem wzrok, byle tylko na niego nie patrzeć, tym samym zagryzając wargę, jakby to miało mnie powstrzymać przed odgłosami przyjemności
- I co, teraz mnie przelecisz bo taką masz ochotę?- zapytałem buntowniczo, przez chwilę patrząc mu w oczy, niech sobie nie wyobraża za dużo. Eh, kogo ja oszukuję, prędzej czy później będę wić się z rozkoszy i jęczeć od jego dotyku. Tylko kiedy liderek zaczął mi się podobać?


Na początek spuścił wzrok, a ja pomyślałem, że pójdzie gładko. Ale potem, kiedy zapytał się mnie czy go teraz przelecę, zaniemówiłem. Nie miałem zamiaru robić czegoś takiego, chciałem się z nim tylko trochę podroczyć, ale kiedy to powiedział... nie powiem, propozycja była bardzo kusząca. Uśmiechnąłem się drapieżnie i rzuciłem szybkie spojrzenie na jego unieruchomione dłonie.
- Och, nie miałem tego na myśli, ale skoro chcesz... - puściłem jego brodę i powiodłem ręką wzdłuż jego brzucha. Palcami zacząłem delikatnie wkradać się pod cienką, czarną koszulkę i drapać gładką skórę, a językiem nakreśliłem mokrą linię na wrażliwej szyi. Bawiłem się nim jak zabawką. Ale zdziwiło mnie jedno. Czemu widząc jak się rumieni poczułem w brzuchu jakieś dziwne ukłucie, które nieznośnie siedzi tam cały czas? Dlaczego podobało mi się to jak spuścił wzrok i niezauważalnie przygryzł dolną wargę? Wyglądał wtedy tak ponętnie... Aż sam się sobie dziwię, że nie pomyślałem o przeleceniu go tu i teraz. W sumie, to, jak się zastanowić, Tao ma bardzo seksowne ciało. Takie pełne różowe usta, śliczne, wiecznie roześmiane oczy i gładką, mlecznobiałą skórę, a jego ruchy gdy tańczy lub ćwiczy są niesamowicie giętkie i zmysłowe... O czym ja myślę?! Ja... czułem do niego coś więcej?

- No chyba sobie teraz jaja robisz.. ge-gege...- powiedziałem błagalnie, przyglądając się jego poczynaniom. Super, podsunąłem mu to.. Tylko ja mogłem coś takiego zrobić. A najgorsze jest to, że coraz trudniej było mi powstrzymywać moje reakcje. Rumieńce niczego nie ułatwiały, czułem jak pieką mnie policzki i jak bardzo rozpala mnie jego dotyk. Mimo samozaparcia pragnąłem tego, by mnie dotykał, był tak blisko. No i ten 'pomysł' , który mu podsunąłem, niby takie sarkastyczne zapytanie ale samo z siebie się nie wzięło. Bałem się tego, ale już nawet śnił mi się sex z Krisem i... podobał mi się ten sen. Wargi przygryzłem już tak mocno, że pociekły mi drobne stróżki krwi. No i wybrzuszenie w spodniach.. na pewno już to zobaczył a jak nie to zobaczy i mnie wyśmieje... jestem taki słaby i w dodatku prawdopodobnie podkochuję się we własnym.. przyjacielu?

Na moje policzki wkradł się leciutki rumieniec, kiedy zobaczyłem, że... się podnieca. Nie miałem pojęcia, że coś takiego może mu się spodobać. Ale jak zobaczyłem jego twarz zdziwiłem się już całkowicie. Był czerwony jak burak, do tego z ust pociekła mu krew, bo przygryzł je tak mocno, że niechcący je sobie zranił. Coś mnie tknęło i wolnym ruchem, praktycznie nieświadomy tego, co robię, przyłożyłem wargi do tego skaleczenia. Delikatnie oblizałem czerwoną substancję dotykając co chwila jego warg swoimi własnymi. Mój chrapliwy oddech drażnił jego nos, a wolna ręka pod koszulką podjechała do góry i jeździła po jego brzuchu pieszcząc go lekko. Ledwo powstrzymałem się od pocałowania go. Co ja robię? Czy ja... zakochałem się w nim? Strasznie tego chciałem, ale musiałem zachować pozory, że jestem 'tym na górze', więc zamiast delikatnie go musnąć ugryzłem jego dolną wargę, jednocześnie wsuwając swoje kolano między jego nogi.

Nie mogę tak dłużej... uległem.. Miałem ochotę go pocałować, uległem. W końcu go pocałowałem, kompletnie ignorując fakt, że ugryzł moją wargę. Najpierw całowałem go czule, jakby z tęsknotą... z każdym ruchem warg moje pocałunki nabierały namiętności. Miałem to gdzieś, czy odwzajemni pocałunek, chciałem skosztować jego warg, były takie miękkie i ciepłe. Z moich ust wydobyło się westchnienie, zanim sobie uświadomiłem co robię. Jestem słaby, ale już nie umiem ukrywać moich uczuć. Gdyby nie fakt, że unieruchomił mi dłonie, objąłbym go, ale i na to znajdzie się sposób. Mój wyćwiczony nadgarstek pozwolił mi na splecenie jednej dłoni z dłonią Krisa. Czy jest jakaś szansa, że skoro się do mnie zbliżył, też coś do mnie czuje? Czy tylko jestem zabawką i ofiarą, którą chciał ukarać? Serce mi bije jakby chciało mi połamać żebra. Taki mały gest, świadczący o jego opiekuńczości względem mojej osoby i czułości, rozkruszył mi serce. Jest nadzieja, że coś do mnie czuje, mam takie przeczucie.

Kiedy go ugryzłem poczułem, jak jego usta wbijają się w moje. Uczucie, które tkwiło w moim brzuchu zmieniło się w gromadę motyli, która trzepotała skrzydłami obijając się o serce. Poczułem coś niesamowitego, coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłem, chociaż całowałem się już mnóstwo razy, nie tylko z dziewczynami. Ciepło, które opanowało całe moje ciało było bardzo przyjemne i wiedziałem, że spowodowały je te usta, które teraz zachłannie starały się coś mi przekazać. Moje wargi owionął ciepły oddech, kiedy westchnął z rozkoszy. Poczułem, jak stara się wyswobodzić z uścisku, a kiedy mu się to nie udało splótł nasze palce i trzymał, jakby nie chciał mnie wypuścić. On.. czuje coś do mnie, byłem tego pewien. Chciałem to wykorzystać, ale nie byłem w stanie. Za bardzo chciałem móc go przytulić, poczuć jak jego ciało rozpływa się od mojego dotyku. Nie byłem w stanie go skrzywdzić. Moja ciepła dłoń pod jego koszulką przejechała na jego plecy i pchnęła go w górę, a ręka, która wcześniej trzymała w żelaznym uścisku jego chude nadgarstki znalazła się na jego szyi. Przytuliłem go całym ciałem sadzając na łóżku i pocałowałem mocno. Chciałem tego. Tak samo jak on.

-Kris-ge...- wyszeptałem i patrzyłem na niego jak oczarowany w momencie, gdy mnie podnosił do siadu. Od razu mocno się do niego przytuliłem, całując go z coraz większym zapałem i uczuciem. Dla mnie to nie była zabawa, traktowałem to poważnie. Nie wiedziałem, że Kris potrafi być taki czuły i delikatny. Był taki tylko wtedy, gdy rysował, swoją drogą, miał do tego talent. Wplotłem palce w jego włosy, zawsze chciałem ich dotknąć i wreszcie miałem ku temu okazję. Były takie miękkie. Kris... kiedy się w Tobie zakochałem? I pomyśleć, że jeszcze niedawno się bałem, że coś mi zrobi, ja, który potrafię się bić. No ale jak chce to potrafi być straszny, może to dlatego jest liderem. Każdy dotyk, każde muśnięcie warg przepełnione były uczuciem, teraz czułem to wyraźnie, odwzajemnionym uczuciem. Nic innego dla mnie już się nie liczy.

Czułem to, wiedziałem, że darzy mnie ogromnym uczuciem. Moje emocje były przepełnione miłością, a ja nie miałem nawet pojęcia, kiedy się do nich wkradła. Jego dłonie trzymały mnie za włosy. Ręka, którą przyciskałem go do siebie za szyję, spoczęła na jego plecach łapiąc za koszulkę. Podciągnąłem ją w górę i na moment przerywając pocałunek zrzuciłem ją na ziemię. Gdy tylko nasze usta się rozdzieliły zaczerpnąłem głośno tchu, bo przez ten czas straciłem całe powietrze w płucach. Przytuliłem go mocno do siebie oplatając jego kruche ciało swoimi rękami, a głowę wtuliłem mu w zagłębienie szyi. Dyszałem lekko, ale byłem szczęśliwy. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w wrażliwe miejsce smakując delikatną skórę.

W tym momencie słowa były niepotrzebne, okazywaliśmy wszystko za pomocą dotyku, pocałunków, głębokich spojrzeń. Gdy przerwał pocałunek, najpierw westchnąłem niezadowolony tym faktem, by po chwili zorientować się o co mu chodzi i podnieść ręce do góry, tym samym umożliwiając mu zdjęcie mojej koszulki. Moje dłonie zjechały na jego twarz, ze szczególnym upodobaniem gładząc jego policzki i wargi, których jeszcze przed chwilą miałem okazję posmakować. Oczywiście nie szczędziłem przy tym czułych spojrzeń i lekkiego uśmiechu. Gdy już zbadałem jego twarz, moje dłonie powędrowały pod jego koszulkę, jego mięśnie brzucha były niczego sobie, aż mi dech zaparło. Zacząłem je gładzić, zaraz wodząc nimi po całym jego torsie. Był ciepły, przyjemnie ciepły. Nie czekając dłużej, sam również zdjąłem koszulkę i z niego, chciałem ujrzeć na własne oczy tors Krisa, widok był zadowalający. W tym samym czasie czułem, jak obsypuje pocałunkami moją wrażliwą szyję, uśmiechnąłem się szerzej i westchnąłem dość głośno, po chwili przygryzając lekko wargę zawstydzony swoją reakcją.

Tao wyglądał uroczo i bardzo słodko z tym lekkim uśmiechem na ustach i zarumienionymi policzkami, a kiedy westchnął znacząco i przygryzł spuchniętą wargę zastanawiałem się jak mogłem wcześniej nie dostrzec jego piękna. Kiedy zdjął ze mnie koszulkę, na co mu z chęcią pozwoliłem, bo widziałem, że bardzo spodobało mu się to, co zbadał swoimi delikatnymi dłońmi, odsunąłem się od niego i pocałowałem prosto w usta zamykając oczy i kładąc swoje dłonie na jego brzuchu. Byłem delikatny, lekko pchnąłem go tak, żeby położył się na poduszki i pocałowałem go jeszcze raz. Moje ręce jeździły po jego torsie, a w pewnym momencie zahaczyły o jego sutki. Kiedy poczułem, że już są stwardniałe uśmiechnąłem się zawadiacko w duchu. Zacząłem je pieścić, a moja delikatność i cierpliwość gdzieś wyparowała, pocałowałem go namiętniej, mocniej wbijając się w jego wrażliwe wargi, a moje kolano ponownie znalazło się między jego nogami przyciskając się do jego erekcji.

Posłusznie położyłem się na łóżku, jednak objąłem przy tym jego szyję, nie chcąc go puścić ani na chwilę. Wiedziałem co ma nastąpić i podobało mi się to. Nagle zrobiło mi się tak przyjemnie, że zacząłem pomrukiwać wprost w jego usta. Nie wiedziałem, że pieszczoty dotyczące sutków mogą być tak przyjemne. Czując jego kolano przyciskające moje krocze, myślałem że się rozpłynę z przyjemności, aż jęknąłem głośno w jego usta i jakoś automatycznie wypiąłem biodra w stronę jego kolana, subtelnie się też o nie ocierając. Podniecające i zawstydzające zarazem, miałem wrażenie, że wychodzę na jakiegoś napalonego czy coś.

Tao był bardzo podniecony, zresztą tak jak ja. Jęczał mi prosto w usta, aż pomrukiwałem z zadowolenia. Kiedy poczuł na sobie moje kolano otworzył usta, by jęknąć głośniej. Szybko wykorzystałem tą sytuację i włożyłem mu język do środka od razu zaczynając walczyć o dominację. Jego biodra, które zaczął znacząco wypychać w moją stronę uświadomiły mi, że powinienem się pospieszyć. Moje ręce zjechały niżej i jedna z nich wsunęła się pod jego spodnie dotykając krocza. Zacząłem go pieścić, drugą ręką próbując jednocześnie zdjąć mu dolną część garderoby.

Było mi tak przyjemnie, uwielbiam, jak mnie dotyka. A kiedy dotknął mnie w tym najwrażliwszym miejscu i zaczął pieścić, myślałem, że umrę z rozkoszy. Tylko język Krisa uniemożliwiał mi głośne jęki. Zostało mi tylko pomrukiwanie w jego usta i rozkoszowanie się jego dotykiem i jego językiem w mojej buzi. Czasami trącałem go sowim językiem, jednak po dłuższej chwili dałem się zdominować, zbyt przyjemnie mi było, a Kris-ge w roli dominującego był… wspaniały, choć to banalnie brzmi. Jednak chciałem to przyspieszyć, zacząłem dobierać się do jego rozporka, na oślep go odpinając i czując wybrzuszenie pod palcami. Uśmiechnąłem się w duchu, jednak w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób na niego działałem. Zanim zdjąłem z niego spodnie, zacząłem głaskać, pieścić i sunąć palcami po tym wybrzuszeniu i wzdłuż niego.
Poczułem, że Tao ulega, więc z łatwością przejąłem inicjatywę. Nasze języki oplątywały się wzajemnie, zanim się poddał. Po chwili moje wrażliwe miejsce zaczęło być lekko dotykane przez jego smukłe palce, a mi zaczęło być gorąco. To co robił było tak zupełnie inne niż wszystko, czego do tej pory doświadczyłem.... Działał na mnie wręcz onieśmielająco. Czułem się przy nim cudownie, a jego dotyk parzył moje ciało, ale w ten nieznany mi dotąd przyjemny sposób. Wiedziałem, że chciał pozbyć się moich spodni, ale ja miałem inne plany. Przerwałem nasz namiętny pocałunek i wstałem do pół siadu, żeby to on został całkowicie nagi jako pierwszy. Zresztą, przy nim jakoś nie chciałem pokazywać ciała, trochę się wstydziłem. Dlaczego? Nie mam pojęcia, nigdy się tak nie czułem. Tylko on tak na mnie działa...

Westchnąłem zawiedziony, gdy poczułem, ze jego usta odrywają się od moich. Tak mi się spodobał ten pocałunek, nie chciałem go przerywać. No cóż, najwidoczniej Kris miał inne plany. Odruchowo cały czas gładziłem i wodziłem palcami po jego intymnym miejscu, dopiero po chwili zdając sobie z tego sprawę, zarumieniłem się, od razu przestając i cofając rękę, jakbym się oparzył. Chociaż, jak tak o tym pomyśleć to jego krocze było ciepłe... Przygryzłem wargę, patrząc na niego wyczekująco, nawet nie śmiałem się odezwać, nie tylko z powodu nieśmiałości, że byłem w stanie pozwolić sprawom zajść tak daleko, czego w sumie nie żałowałem, ale też dlatego, że nie chciałem psuć tej chwili. Kris-ge pewnie też jest trochę onieśmielony. Żeby mu jakoś pokazać, że jestem z nim, położyłem swoją dłoń na jego, splatając razem nasze palce i patrzyłem mu głęboko w oczy.

Spojrzenie Tao było.. takie piękne. Zastanawiałem się, jak mogłem wcześniej nie zauważyć, że ma takie piękne, ciemne tęczówki... Zapatrzyłem się i utonąłem w tych oczach mimowolnie pochylając się naprzód i na powrót łącząc nasze usta w pocałunku. Ten jednak różnił się od poprzedniego, nie był taki brutalny, ale delikatny i przepełniony czułością. Tao również był trochę zawstydzony, ale podobało mu się. Wyrwał się z transu, a wtedy moje palce zostały splecione z jeg dłonią. Wolną ręką zacząłem zsuwać mu powoli spodnie z bokserkami, a drugą, wciąż splecioną z jego palcami, przyłożyłem mu do rozgrzanego policzka. Na sekundę oderwałem się od niego, żeby zaczerpnąć powietrza. W tym samym momencie spojrzałem mu w oczy jeszcze raz i zapragnąłem przekazać mu moje uczucia. Tylko, czy ja naprawdę się w nim... zakochałem?

Kris-ge... zachowywał się teraz jakoś .. inaczej.. delikatniej. Czyżby pokazywał mi nowo odkryte uczucia? Nawet jego pocałunki były inne, zatracałem się w nich i nawet się nie zorientowałem, że mnie rozbiera. Objąłem jego kark, pragnąc mieć go jak najbliżej siebie. Zawstydzenie gdzieś uciekło. Gdy znów przerwał pocałunek, spojrzałem na niego jak zaczarowany, znaczy prosto w oczy, dopiero teraz dostrzegając, jakie są piękne. Chociaż zawstydzenie gdzieś uciekło, jakoś nie miałem odwagi go rozebrać, no ale skoro on rozebrał mnie (tak, dopiero teraz się zorientowałem, że jestem nagi i znów oblałem się rumieńcem) to ja musiałem się odważyć i rozebrać jego, co zrobiłem delikatnie i powoli, jakbym gwałtownym ruchem miał mu zrobić krzywdę. A więc to jest miłość, gdy dobro ukochanej osoby jest ważniejsze niż nasze własne.

Jego ruchy, tak jak i moje, stały się powolne, pełne pasji i odczuwalnych emocji. Czyli czuł to samo co ja? Tak, zobaczyłem to w jego oczach, od których nie mogłem się oderwać, kiedy znów w nie spojrzałem. Wiedziałem, że zaczął mnie rozbierać, tak jak ja przed chwilą jego, tak samo delikatnie i czule, jakby bał się, że zrobi mi tym krzywdę. Uśmiechnąłem się ciepło i pocałowałem go w czoło. Przypomniałem sobie, ze miałem mu dać karę, ale teraz… Wydaje mi się, że następnym razem zamiast kar będzie otrzymywał nagrody, jako motywację do nie spóźniania się na występy. Ale o tym pomyślę później, a teraz zacząłem smakować językiem jego szyję i obojczyki, ręką dociskając go za plecy mocno do siebie i jednocześnie delikatnie go rozciągając. Powoli wkładałem w niego palce, żeby przy wchodzeniu zadać mu jak najmniej bólu, po czym zacząłem nacierać na jego wejście główką swojego penisa.

W jednej chwili wzdychałem i pojękiwałem cicho , kiedy czułem jego język a w drugiej przeszywający, rozrywający ból, oznaczający, że Kris-ge wszedł we mnie. Z jednej strony się cieszyłem, ale z drugiej... bolało i nawet pociekła mi łza. Jak można odczuwać jednocześnie ból i przyjemność? Jak widać można. Przyjemność, bo sama jego obecność we mnie była cudowna. Z chwili na chwilę ból malał, aż całkowicie zniknął, chociaż nie wiem jak to możliwe. Zacząłem się niecierpliwić. Pomyślałem też, że gdy zacznę się zaciskać na jego członku, sprawię mu przyjemność, no i chyba się nie pomyliłem. Może dzięki temu wreszcie zacznie się poruszać we mnie.

Chciałem być subtelny, pełny czułości, tak, żeby odczuwał jak najmniej bólu, ale kiedy zauważyłem zniecierpliwienie na jego twarzy nie mogłem się powstrzymać. Był strasznie gorący, a na dodatek cholernie ciasny. Było mi tak dobrze... Wsparłem się na łokciach, które położyłem po bokach jego ciała, nachyliłem się do niego i zacząłem dyszeć mu do ucha zaczynając się powoli poruszać. Nasze ciała stykały się ze sobą klatkami i brzuchami, a nasze oddechy zaplatały się ze sobą kiedy przyspieszałem coraz bardziej. Czułem go każdą komórką ciała. To było takie wspaniałe i niesamowite i wiem, że on odczuwał to samo...

Kiedy wreszcie zaczął się poruszać, myślałem, że umrę z rozkoszy, chyba po raz drugi tego dnia. A kiedy zaczął mi dyszeć do ucha... gdyby mój penis już nie stał, to stanąłby mi tylko od tego.
- Kris-ge..- wyjęczałem w ekstazie, chociaż nic konkretnego przekazać mu nie chciałem, jedynie tylko to, jak mi dobrze. Kris był taki seksowny, nie żałuję, że dałem mu się zdominować. Nagle zapragnąłem go pocałować, więc bez skrępowania to zrobiłem, tłumiąc tym samym nasze jęki. Całowałem go jakbym za nim tęsknił, ale też wkładałem w ten pocałunek moje obecne odczucia, czyniąc go cholernie namiętnym z nutką czułości. jeszcze nigdy się tak nie całowałem. A co do jego ruchów, to sam zacząłem się niecierpliwie wiercić i ruszać biodrami jakby dzięki temu Kris miał przyspieszyć.


Kiedy Tao wydyszał mi do ucha moje imię coś we mnie pękło. Nie wiem czemu, ale w tym momencie poczułem się taki niezmiernie szczęśliwy i chciałem jak najbardziej go zadowolić, jakby od tego miało zależeć jego życie. Właśnie miałem zamiar go pocałować, kiedy mnie wyprzedził, tak jakby czytał mi w myślach. Poczułem cudowny smak jego ust i namiętność, jaka teraz panowała w nas obu. Czując jak sam zaczął ruszać biodrami w rytm, próbując pogłębić moje wejścia, przyspieszyłem, teraz już całkowicie się w tym zatracając. Straciłem kontrolę, całowałem go na oślep i wchodziłem w niego najmocniej jak tylko mogłem. Jęki rozkoszy jakie słyszałem między pocałunkami działały na mnie jak czerwona płachta na byka. Stałem się brutalny i ostry, ale wiedziałem, że w tej chwili właśnie tego pragnął najbardziej.

Podobało mi się to, że stracił kontrolę. W ten sposób nasz stosunek nabrał pikanterii, o ile już jej nie posiadał. Z każdym, nawet brutalnym pchnięciem czułem że jest mi coraz lepiej i przyjemne ciepło zbierało się w moim podbrzuszu. Tak, pewnie długo już nie wytrzymam, nie wiem jak Kris. Nasze pocałunki już chyba ich nie przypominały. Zastąpiły je przelotne muśnięcia i lekkie podgryzania ust. Jeszcze tylko kilka pchnięć, jeszcze kilka, jeszcze jedno... doszedłem z głośnym jękiem i opadłem zmęczony na łóżko, oddychając ciężko.
- Chcę częściej takie kary - wyszeptałem zmęczony, ale na zadziorny uśmiech zawsze znajdę siły.
- I... gege? Kocham Cię....- powiedziałem, nieśmiało się uśmiechając i wtuliłem się w jego tors.


Końcówka była najmocniejsza, najbardziej brutalna, te kilka pchnięć i oboje doszliśmy w tym samym momencie. Jęknęliśmy głośno zagłuszając się nawzajem, było nam tak dobrze. Opadłem miękko razem z nim na pościel dysząc po przed chwilą odbytym stosunku. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, kiedy usłyszałem jak Tao z tym swoim znanym zadziornym uśmiechem mówi, że chce częściej takie kary. Już miałem zamiar mu odpowiedzieć, że przecież musi zasłużyć kiedy do moich uszu doszła jeszcze jedna jego wypowiedź. Nieśmiała, cicha, ale jednak była i wyraźnie ją słyszałem. „Kocham cię”. Jeszcze nigdy nie słyszałem tych słów od drugiej osoby i nawet nie wyobrażałem sobie, że kiedy już dojdzie do takiej sytuacji, to będzie to ktoś, kogo również kocham. Zrobiło mi się ciepło na sercu, poczułem się tak lekko, a błogi uśmiech sam wpełzł mi na twarz. Tao wtulił mi się w tors łaskocząc swoimi czarnymi włosami moja szyję, a ja objąłem jego drżące plecy i przewróciłem na bok tak, żeby móc położyć się koło niego, przytulić mocno do siebie i zamykając oczy pocałować delikatnie i subtelnie.
– Ja ciebie też. – wyszeptałem bawiąc się kosmykami jego włosów.
– A te kary… pomyślę nad nimi. – dodałem z diabelskim uśmieszkiem i roześmiałem się na głos, kiedy obrażony zaczął mnie okładać pięściami.

14 komentarzy:

  1. ...

    ...

    Przeczytałam i myślę, że to jest bardzo piękne i romantyczne. <3
    Podoba mi się!
    Naprawdę mnie poruszyło, jednak masakra, bo ja to jednak nie widzę jakoś TaoRisa, więc sobie wyobraziłam, że Tao to... Lay. XDDD
    Kara jest bardzo specyficzna i podoba mi się. <3

    Życzę Wam weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra. To wygląda trochę jak sesje opisowe z NK albo GG. I wszystko fajnie pięknie, ale ciągle mylicie czasy. Skoro jest "miałem, robiłem, całowałem" w narracji, to raczej nielogicznym jest nagłe wstawienie "jestem, muszę, myślę". Przecież opisywane jest to co było, a nie to, co dzieje się w tym momencie. Do tego scena trochę mozolnie. I trochę denerwujące jest ciągłe powtarzanie tego samego, jednak z perspektywy kogoś innego.
    Taoris to mój paring życia, więc cieszę się, że ma więcej shiperów. <3
    Musicie jeszcze trochę popracować! No.
    PS. Taka forma opowiadań nie jest najlepszym pomysłem.
    HWAITING!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za szczerość, popracujemy jeszcze nad tym ^^ / yu~

      Usuń
  3. Często też pisze opowiadania tak z przyjaciółkami, więc nie mam zastrzeżeń. Co do mylenia czasów, tak jak powiedział wcześniejszy komentarz, zdarzało się, ale wiecie, to nie jest jak dla mnie ważne, sama też często mylę czasy ;;;'
    Ale ogólnie słodki ff. Doprowadziłyście mnie nim do ataku pisku w pokoju, ale co mi tam! Brawo, brawo, shipping na TaoRis, Boże, jak ja się cieszę. ;;'
    I ten, jakbyście coś nowego napisały, to weźcie mnie powiadomcie u mnie na blogu.c:
    I jak też chcecie coś poczytać, to zapraszam~~
    http://yaoi-kpop.blogspot.com/ ~

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę świetne *___* Czytałam z otwartą buzią... *__*

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest boskie, czytałam to z ekscytacją :*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnie wam to wyszło super jestem fanką taorisa a poza tym weszłam na tego bloga przez przypadek i stwierdzam iż super wam wychodzi to pisanie ff jesteście świetni super życzę weny HWAITING !!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne piszecie fajnie rozkręcona akcja po prostu cudne.A tego bloga pokazała mi przyjaciółka i zaczęłam go czytać.
    Pozdrawiam i weny życzę;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny sposób na takie pisanie, bardzo mi się podoba. Tylko jest jedno "ale", mianowicie...Kris wszedł w Tao trochę jakby ten miał pochwę. Żeby wejść w odbyt trzeba go rozciągnąć, nawilżyć. A nie tak od razu

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie :3 Uwielbiam Krisa w tym opowiadaniu

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem szczerze, że to opowiadanie stało się jednym z moich ulubionych.
    Jak czytałam ten ff to miałam lizaka w buzi jej... TT.TT haahahahah Piękne :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie bd sie rozpisywać bo nie ma nad czym. To było po prostu MEGA ZAJEBISTE <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam wiele opowieści o Taoris, były takie sobie lub nawet fajne. A to? TO JEST MEGA~! Wszystko jest napisane tak, jak bym chciała. Wciągające, siedziałam przed monitorem i wlepiona czytałam. Macie do tego talent i go nie marnujcie <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, piekny. Naprawdę, chyba najlepszy, jaki czytalam. *-*
    Piszcie wiecej! ;3

    OdpowiedzUsuń